40 lat to aż nie do uwierzenia, całe życie zainteresowanym, kto na to pójdzie.
Kolejna (na terenie Karpacza kikuosobowa) grupka „zainteresowanych”, którzy przez dziesięciolecia rozmawiali ze świadkami Jehowy, to naiwniacy, którzy mieli nadzieję, że znajdą sobie żonę u świadków Jehowy.
Dzisiaj legendy miejskie o rzekomo nadzwyczajnej uczciwości i o rzekomo wysokiej moralności seksualnej świadków Jehowy nieco już _przyblakły_ ale kiedyś naprawdę wiele osób „ze świata” myślało że kobiety ze społeczności świadków Jehowy są dobrym materiałem na idealną żonę.
Mieszkało w Karpaczu (już nie żyją) co najmniej trzech kawalerów, o których istnieniu wiem, (i być może kolejnych kilku o których nie wiem), którzy „nie robili postępów”, ale przyjmowali głoszące _kobiety_ świadków Jehowy, (ale tylko te w odpowiednim wieku i tylko te co na palcu nie nosiły obraczki), a podczas rozmowy używali dużo komplementów i rozpytywali swoje rozmówczynie o sprawy osobiste (czy ma męża/narzeczonego/itd. itp.) i co ważne: ten schemat rozmowy był powielany przez całe dekady!
Co najmniej jeden z tych "studiujących przez kolejne dekady" kawalerów był tzw. "erotomanem gawędziarzem" i każdą rozmowę kierował na sprawy seksu... Rozmówczynie o piekle, to on pyta czy za seks oralny idzie sie do piekła... Rozmówczynie o niebie, to on o tym, że z nim w łóżku kobieta będzie miała jak w niebie... itp. prostackie teksty.
Do tego (nie wiadomo czy zgodna z faktami czy gołosłowna) reklama własnych umiejętności w tym zakresie, dopytywanie jak "w praktyce" wygląda szukanie męża w społeczności w której przedmałżeński seks jest zabroniony itd. itp. naprowadzająca na "pytanie retoryczne" czy (z pkt widzenia kobiety, która "nie może spróbować przed ślubem"!) bardziej "opłacalne" jest poślubienie jakiegoś prawiczka, "który nie wiadomo co potrafi", czy raczej "nawrócenie" światusa, który "w łóżku byłby naprawdę dobry"... itd. itp.
Część kobiet ŚJ przychodziła do tych "niby-zainteresowanych" na „studium” z wyrachowania, aby „nastukać sobie godzin”, ale niektóre kobiety ŚJ lubiały słuchać komplementów tychże rozmówców.
Kobiety ŚJ miały "korzyść" bo nastukały sobie pustych godzin do raportu, a rozmówca erotoman miał "korzyść" bo miał rozmówczynię, która pięknie czerwieni sie, zamiast dać mu z liścia i wyjść... (wiadomo przecież, że "w służbie Bożej" po prostu "nie wypadało" powiedzieć "zamknij mordę, zbereźniku")...
Zakładam, że Karpacz nie jest jedyną miejscowością, w której takie zjawisko miało miejsce i że w innych miastach także mieszkali (1) naiwniacy, którzy _udawali_ „zainteresowanych”, _marząc_ o „idealnej żonie” oraz (2) erotomani gawędziarze, którzy realizowali swoje erotomańskie potrzeby, rozmawiając z nieśmiałymi kobietami, które przepięknie czerwieniły się podczas rozmowy, zamiast ostro odpowiedzieć...