poniżej opiszę dziwną sytuację z czasów Polski Ludowej którą mi _opowiedziano_
wysłuchałem tej opowieści będąc gorliwym pionierem, a opowiadała mi to bardzo gorliwa siostra w wieku emerytalnym, która znaczną część życia była pionierką (Halina żona Wacława).
dzisiaj narzekamy że nie głosiciele nie znają statutu albo nie znają "paście" albo nie wiedzą że taka książka istnieje ew. narzekamy na zbyt sztywne trzymanie się "paście" albo na to że starszyzna nie stosuje sie do "paście", ale ogólnie wiadomo co starszyzna może wymyślić i jakimi regułami kieruje się. A co powiecie na realia konspiracyjne gdy "nikt nic nie wie i każdy starszy robi co uważa", a praktyka wykluczania dopiero kształtuje się i jest masa nadużyć? A na dodatek władza starszych jest o wiele większa niż dzisiaj?...
Halina była wtedy (lata 60-te) panną, pionierką, wysyłaną tam gdzie są większe potrzeby... Teoretycznie "zbór miał ją utrzymywać", w praktyce miała np. nocleg u jakiegoś małżeństwa rolników, którym musiała pomagać w gospodarstwie, a oprócz tego musiała dużo głosić... Ale nie narzekała: brała udział w dziele Bożym, czas naglił, itd. itp.
Halina zostaje skierowana na nowy teren, a tam dowiaduje się okrężną drogą, że starszyzna zabawia się w biuro matrymonialne. Jakiś traktorzysta wyznał starszyźnie że nie radzi sobie z popędem seksualnym i na ekspres musi ożenić się, a starszyzna chcąc mu pomóc postanowiła zeswatać Halinę z tym traktorzystą. Oczywiście Halinie nic o tym nie mówiąc. Starszyzna nadużyła zaufania, kierując Halinę NIE na teren "gdzie są potrzeby" ale na teren gdzie mieszkał ów traktorzysta. Już samo to sprawiło że Halina (pokątnie dowiadując się o tym) była wściekła!
Halina zbliżała się do 40-stki i traktorzysta wcale nie był zachwycony taką ofertą, chciałby pannę młodszą i ładniejszą, ale "z braku laku" zaczął Halinę podrywać.
Okazuje się że oprócz Haliny starszyzna przedstawiła traktorzyście jeszcze inną siostrę, a traktorzysta miał sobie wybrać. Zanim spotkał się z Haliną, pojechał do tamtej drugiej, gdyż miał informację, że tamta "co prawda też jest _starą_panną_ ale jest o 2 lata młodsza", więc w ocenie traktorzysty stanowiła nieco lepszą partię do żeniaczki.
Halina dowiaduje się o wszystkim i robi awanturę miejscowej starszyźnie, zarzucając im skandaliczne nadużycie władzy: mieli zarządzać sprawami duchowymi, a nie sprawami matrymonialnymi które są sferą osobistą!
Starszyzna _ostro_ koryguje Halinę, pouczając ją że "teokratyczne biuro matrymonialne" jak najbardziej wchodzi w zakres "spraw duchowych", które nadzoruje starszyzna. Obowiązkiem starszyzny jest bowiem dbać, aby wierni unikali grzechów skutkujących wykluczeniem, a zatem wyswatanie traktorzysty miało uchronić go przed utratą wiecznego zbawienia.
Halina była tak naiwna, że _przyjęła_ to wytłumaczenie...
Halina próbowała odmówić wydaniu jej za mąż, a wtedy starszyzna bierze ją na huki, że w Bożej organizacji nie ma miejsca na "randkowanie", więc skoro "spotykali się", to ma go poślubić i koniec kropka!
Halina owszem, parę razy pogadała sobie z traktorzystą w cztery oczy bez przyzwoitki, ale seksu nie było, pettingu nie było, przytulanek nie było, nawet zwykłego pocałunku nie było, więc skąd taka ostra reakcja?!
Nie ważne skąd, nie dyskutować tylko wychodzić za mąż!
Jakaś przyjaciółka doradziła Halinie, że podobno jest taka zasada w organizacji, że dopuszcza się możliwość poproszenia kandydata na męża o aktualne zaświadczenie o stanie zdrowia. Halina mocno zdziwiona ale skoro nie ma innej opcji, to brnie w tę dziwaczną procedurę i prosi traktorzystę o zaświadczenie lekarskie. Traktorzysta odmawia, strzela focha i rezygnuje z dalszego podrywu. Uff, sukces!
Słuchając tego, zakrztusiłem się herbatą, a po chwili pytam: "a nie mogłaś _po_prostu_ odmówić?!"
Halina odpowiada zdziwiona: "jak to _po_prostu_ odmówić?!"
Ja precyzuję: "normalnie... mówisz np. 'spadaj na drzewo, nie podobasz mi się' i już"
Halina jeszcze bardziej zdziwiona: "ale oni mi mówili, że tak nie można..."
Dokończę, że po "daniu kosza" traktorzyście, Halina poznała Wacława i urodziła Andrzeja.
Nie mam powodu nie uwierzyć Halinie że tak było, zwłaszcza że jeszcze po kilkudziesięciu latach opowiadała mi wszystko z wielkimi emocjami. Ale jak to w ogóle możliwe?!
Przypuszczam, że Organizacja do której Halina wstąpiła w 1955 roku znacząco różniła się od obecnej. Działalność nielegalna i niezarejestrowana, liczne aresztowania, liczne zmiany na stanowiskach starszego zboru, mianowanie "każdego kto portki nosi" (bo dotychczasowa kadra siedzi we więzieniu), itd. itp. - to wszystko łącznie mogło sprzyjać temu że starszymi zboru bywali ludzie, którzy nie powinni takich stanowisk piastować. Do tego w tamtym czasie chyba chyba (nie jestem pewny) dopuszczano jednoosobowe zarządzanie całym zborem przez _jednego_ starszego, a to sprzyjało wszelkiej samowolce.
Najprawdopodobniej z powyższych przyczyn w Organizacji lat 60-tych w której funkcjonowała pionierka Halina zdarzały się takie nadużycia jak wyżej opisane "teokratyczne biuro matrymonialne"...