Nie trzeba. Ateista równie dobrze może zostać wychowany w domu religijnie obojętnym lub wrogim albo na nabyć tej postawy na etapie późniejszym, w środowisku rówieśniczym. Albo też zmienić zdanie z jakiegokolwiek innego indywidualnego powodu. Tak samo jest z wiarą, wystarczy wzrastanie w odpowiedniej kulturze albo impuls dowolnego rodzaju na dowolnym etapie życia.
Ile widzisz w życiu codziennym ludzi, którzy czują przymus popierania swoich poglądów jakimikolwiek studiami? Prawie każdy na ulicy ma coś do powiedzenia o ekonomii, polityce państwowej czy zagranicznej, służbie zdrowia - czasem całe elaboraty. A zapytaj takich ilu z nich ma z tych dziedzin tytuły naukowe albo doświadczenie zawodowe, to okaże się, że jeden na stu, jak nie mniej.
To wszystko jest w praktyce dużo prostsze niż ci się zdaje, wizerunek teisty i ateisty do którego się w tym momencie odwołujesz to przeintelektualizowany stereotyp, który jednakowoż niejednego na pewno miło połechce.
A ja ci powiem, że więcej moim zdaniem wierzących i ateistów wyprodukowały przez wieki łóżko, sakiewka i berło niżeli debaty teologiczne - rozrywka dla wąskiego marginesu intelektualistów. Nawrócenie się na poglądy dominującego małżonka, chlebodawcy czy monarchy - oto zjawisko! A dodaj do tego politykę i masz taki potencjał do zmiany postaw całych społeczeństw, że to aż niewyobrażalne.
To że nie znasz pojęcia, nie oznacza, że nie zachowujesz się w określony sposób, biologia nic sobie nie robi z twojej nieznajomości anatomii. Ludy funkcjonowały wedle praw znanych nam dziś z nauk społecznych na długo zanim tę dziedzinę wiedzy zaczęto kodyfikować i wykładać na uniwerkach. Myślisz, że psychologia tłumu jako zjawisko zaistniała dopiero wówczas gdy Le Bon napisał o niej książkę? Mylisz skutek z przyczyną, najpierw obserwacja świata, później przekuwanie obserwacji w pojęcia. To że chrześcijaństwo dobrze się sprzedało w I wieku jest faktem niepodważalnym, zresztą miało na rynku religii niezłą konkurencję. Idee też chcą się replikować, podobnie jak geny. A jak to nazwiesz, to już mnie mniej interesuje, ważne by zgodzić się do istnienia samego procesu.
Nie jest i dlatego religie którym się na przestrzeni dziejów nie powiodło są współcześnie albo marginalne albo istnieją tylko w podręcznikach historii. Tym niemniej te religie którym udało się zdobyć globalny zasięg zawsze myślały globalnie. Z globalnym myśleniem nie zawsze glob zdobędziesz, ale bez niego nigdy.
Ciekawie piszesz, szczególnie mi się podoba:
"Ile widzisz w życiu codziennym ludzi, którzy czują przymus popierania swoich poglądów jakimikolwiek studiami? Prawie każdy na ulicy ma coś do powiedzenia o ekonomii, polityce państwowej czy zagranicznej, służbie zdrowia - czasem całe elaboraty. A zapytaj takich ilu z nich ma z tych dziedzin tytuły naukowe albo doświadczenie zawodowe, to okaże się, że jeden na stu, jak nie mniej."Do sedna:
Piszesz o tym strategia marketingowa istniała od zawsze tylko zaczęliśmy ją tak nazywać od niedawna wraz z rozwojem nauki humanistycznej. Ok, fajne twierdzenie, więc nawiązując;
Pytanie pierwsze:
- czy byłbyś w stanie podać
przykłady konkretnych działań które ta określona religia (chrześcijaństwo) stosowała (jakie zabiegi, społeczne manipulacje, inne działania "marketingowe)
a których nie stosowały inne nurty religijne które "odpadły z wyścigu dziejów"?
Jak to jest z tymi ateistami?
Piszesz że można
ateistów zestawić na równi z religiami czyli osobami które praktykują religijnie, piszesz też że wszędzie są ludzie zaangażowani bardziej i mniej.
Pytanie drugie;
- byłbyś w stanie mi wyjaśnić jak to jest u ateistów, czym charakteryzują się Ci bardziej zaangażowani a czym Ci "niedzielni" ateiści?
Również to samo pytanie o ruch śJ czy tam też widzisz "niedzielnych" i zaangażowanych?
No i nieuchronnie z uwagi na osobiste przekonania piszącego; czym dla Ciebie różnią się katolicy "niedzielni" od "prawdziwych"?
Harnaś, dzięki za posta, dziewice są czasem wstydliwe a nie rozpasane
Kerostat, pytanie konkretne, w jakim celu Ty prowadziłeś rozmowy ze śJ nie na swoim terenie?
Myślę że jeśli masz potrzeby aby być przekonanym do religii to spokojnie są tu inne wątki gdzie ludzie "pojedynkują się" w tym temacie
ateizm/religia i być może Coś wyniesiesz dla siebie
Osobiście miałem swój czas gdzie od mniej więcej 15-26 roku życia uważałem ateizm/agnostycyzm za najbardzie wiarygodne nauki dla człowieka, natomiast nie miałem potrzeby przekonywania innych jak również obecnie uważam iż ktoś kto chce przekonywać innych np. na katolicyzm porywa się z motyką na słońce, uważam iż to Bóg może takich rzeczy dokonać.
Bardzo często ludzie chcą dobrze dla innych i myślą że "uratują świat" pomogą komuś forsując mu swój punkt widzenia. Wydaje mi się iż próby konwertowania/werbowania byłych śJ nie są tym czego Ci oczekują. Oni już mieli urządzony świat gdzie wszelkie aspekty ich życia regulowała Organizacja. Tak ciśniesz ten ateizm że aż piszczy
Drugie pytanie do Ciebie, dlaczego tak ciężkim tematem jest tu na forum kwestia manipulacji (w tym również dla Ciebie gdyż wcześniej komentowałeś a gdy podałem konkretne przykłady to ucichłeś
) ?