Pół dnia myślę o tej sytuacji i mam pewne przemyślenia. Moje poprzednie posty były bardzo "bojowe", bo zdenerwowałam się na tego męża, który zagroził, że się wyprowadzi z domu. Ale gdy się tak głębiej nad tym zastanowiłam, to doszłam do wniosku, że tak naprawdę nie wiadomo dlaczego ten mąż tak powiedział...?!
Może rzeczywiście chce się wyprowadzić, a może po prostu zmęczony awanturą powiedział tak w nerwach, ze złości. Człowiek pod wpływem złości mówi różne rzeczy, choć nie zawsze ma na myśli to co wykrzyczy zdenerwowany.
Dlatego zanim podejmie się akcje zakrojone na szeroką skalę (starsi, Nadarzyn), to najpierw warto by było po prostu spokojnie POROZMAWIAĆ. Zapytać męża co tak bardzo mu się spodobało w religii Świadków. Nie robić mu awantur czy wymówek, ale spokojnie wysłuchać tego co ma do powiedzenia. To może być przełom w całej tej historii.
Jeżeli mąż odpowie, że poznaje religię Świadków, bo zawiódł się na kościele, to jest dla niego "nadzieja", że na Świadkach też się zawiedzie. Może zdenerwowała go pedofilia w kościele? - u Świadków jest ten sam problem. A może denerwuje go nagabywanie księży o pieniądze na tacę? Świadkowie również nagabują o datki - jest nawet filmik w internecie z członkiem Ciała Kierowniczego, który ma całe przemówienie na temat potrzeby dawania kasy.
Rozmowa w przyjaznej atmosferze sprawi, że mąż będzie bardziej szczery i otwarty. I pozytywnie wpłynie to również na atmosferę w domu i na małżeństwo. Któż bowiem chciałby żeby mu codziennie robiono wymówki z powodu jego wyborów?! (mi codziennie moja mama "suszyła głowę" żebym zostawiła religię Świadków, a to jeszcze bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że ta religia jest dobra i powinnam się jej trzymać).
Jeśli natomiast mąż powiedział, że się wyprowadzi, bo chce zakończyć małżeństwo, to nie wiem czy jakieś nerwowe działanie tu pomoże. Bo jest dorosły i jeśli zechce wziąć rozwód, to nic go nie powstrzyma. Owszem, w zborze może nie zostanie dopuszczony teraz do chrztu, ale po jakimś czasie już będzie mógł wziąć chrzest (nieochrzczonym zainteresowanym starsi zboru tak naprawdę NIC nie mogą zrobić! Mogą tylko z nimi porozmawiać, ale nie mogą ich wykluczyć ze zboru, bo jeszcze oni do zboru nie należą). A nawet jak ktoś nalezy do zboru, a weźmie niebiblijny rozwód, to też niewiele można mu zrobić. Można go wykluczyć, ale w praktyce wiele razy widziałam jak taki wykluczony dość szybko był przyłączany do zboru (jeśli tego chciał). Czasem nawet już po kilku miesiącach! W innym przypadku po 2 latach, ale to akurat była grubsza sprawa, gdzie zostały rozbite dwa małżeństwa. A jeśli ktoś ma biblijny rozwód (tzn. udowodni, że współmałżonek go zdradził), to wtedy w ogóle taki rozwodnik nie jest wykluczany ze zboru. I może ponownie, legalnie się żenić.
Opisana wcześniej przeze mnie interwencja u starszych zboru ma sens tylko w takim przypadku:
mąż chce się rozwieść, ale nie bierze winy na siebie, tylko usiłuje całą winę zrzucić na żonę, mówiąc, że on chce rozwodu, bo żona go prześladuje pod względem religijnym. Wtedy warto zainterweniować u starszych żeby im pokazać, że ten mąż wcale nie jest taki święty i usiłuje się rozwieść mówiąc, że to "w imię Boga".
Jeśli natomiast mąż nie chce się rozwieść, a mówił różne rzeczy w nerwach, to takie interweniowanie u starszych może go jeszcze bardziej rozzłościć. Siłą i przymusem nie można do siebie nikogo przekonać. Zatem rozmowa i jeszcze raz rozmowa.
Powodzenia