Karafka, M ma rację. Doktrynalnie ich nie zagniesz. Nie chodzi o to czy mają rację czy nie, ale to po prostu jest pusta przepychanka wersetami.
Mnie osobiście jako wciąż SJ najbardziej bolą następujące tematy:
- podwójne standardy (hipokryzja) w kwestii Meksyk/Malawi. Jedni ginęli za swoje wierzenia, podczas gdy w tym samym czasie inni wyrzekali się bycia religią dla pieniędzy. Wszystko za zgodą Centralnego Komitetu. Doczytasz w Kryzysie Sumienia Franza
- ukrywanie pedofilii. Nie chodzi o sam fakt występowania, ale o świadome ukrywanie takich osób przed wymiarem sprawiedliwości oraz przed innymi członkami zboru. Źródło: Komisja Australijska
- bycie NGO stowarzyszonym z ONZ i jednoczesne traktowanie każdego kto wiąże się z ONZ jako części "imperium zła". To długi i trudny temat, trzeba go dobrze zrozumieć. SJ w tej sprawie kłamią w żywe oczy. Marek Boczkowski bardzo ładnie to opisał (czy tylko przetłumaczył..) http://prawdziweobliczewts.info/articles/straznica_onz.html
- kompletnie zakręcone stanowisko w sprawie krwi. http://prawdziweobliczewts.info/blood.html Nikt z SJ nie jest w stanie odpowiedzieć na proste pytanie: który fragment Biblii zabrania przyjmowania "dużych" frakcji krwi i zezwala na przyjmowanie "małych"?
Można do tego dołożyć unikanie każdego kto odszedł z "najświętszej". Ale to już element doktryny.
A udowadnianie że PNŚ jest lipny zostaw, da się to zrobić, ale szkoda czasu.
Ja się zgadzam z KaiserSoze, bo te kwestie również mnie bolą.
To co wywołało moje duże wątpliwości do religii wyznawanej przeze mnie przez kilkanaście lat (na razie oficjalnie w organizacji jestem), to dwa filmiki i książka:
1) G. Jackson zeznaje przed komisją w Australii w sprawie ukrywania pedofilów przez zbory (1006 pedofilów i ponad 1800 ofiar)
Dla wyjaśnienia - ten człowiek jest członkiem Ciała Kierowniczego, które obecnie składa się z 7 osób. To najwyższa ranga u Świadków porównywana z rangą papieża u katolików. Ten filmik to jest tabu w zborach - oficjalnie każdy boi się o tym mówić (bo jakby ktoś zaczął wypytywać o pedofilię, to pewnie mogłoby się to skończyć nawet jego wykluczeniem)
https://www.youtube.com/watch?v=scipRY3zbAc2) Filmik pokazujący, że protoplasta Świadków - Ch. Russell umieszczał na swoich książkach i Strażnicy masońskie znaki i podobno był masonem wysokiego stopnia aż do śmierci! Kontrowersyjny to temat, ale jest dużo dowodów na to...
https://www.youtube.com/watch?v=n3ElU-OCePITu dyskusja na ten temat:
https://swiadkowiejehowywpolsce.org/index.php?topic=2474.03) Książka "Kryzys sumienia" - to lektura obowiązkowa dla każdego kto chce zostać Świadkiem i dla tego, kto już nim jest. Łuski spadają z oczu, gdy się to przeczyta!
Napisał ją były członek Ciała Kierowniczego Raymond Franz, który widział na własne oczy wszystkie przekręty w organizacji i to przekręty ludzi na wysokich szczeblach w hierarchii.
Lektura gruba (coś ponad 500 stron), ale wyjaśnia m.in. skąd się wzięła nauka o roku 1914 i że to jest ściema (a dla Świadków to "święta" data jest).
Jeśli chodzi Karafka o Twojego męża, to w tym miejscu warto się zastanowić jaki masz cel z nim związany:
- czy chcesz żeby znów powrócił do katolicyzmu?
- czy chcesz żeby porzucił Świadków, ale nie musi być katolikiem?
Pytam, bo moim zdaniem po tym czego Twój mąż się dowiedział m.in. z Biblii, to raczej już nie ma szans żeby powrócił na łono katolicyzmu. Niestety / stety nie dziwię się, że zawiódł się on na tej religii.
Ja też nigdy do katolicyzmu nie powrócę i to niezależnie od tego czy będę dalej Świadkiem czy nie.
Jeśli natomiast wystarczy Ci żeby mąż porzucił Świadków, to może jak się zapozna z różnymi materiałami tu polecanymi, to może kiedyś do niego dotrą?
Twój mąż ma idealistyczny obraz organizacji, bo taki cukierkowy obraz pokazuje mu jego kolega. Na Twojego męża działa ZASADA KONTRASTU - skoro katolicy są źli, to Świadkowie są super dobrzy. Witają się ze sobą na zebraniu, śmieją do siebie i są wyjątkowo mili dla osób zainteresowanych. No to jak on może się temu oprzeć?! Żeby poznać prawdziwe oblicze ludzi w zborach trzeba niestety być z nimi dłużej, a nawet po chrzcie - dopiero wtedy się okazuje, że mają "nowoochrzczonych" w tyłku, bo misję nawracania mają już spełnioną i szukają kolejnych "ofiar".
Załóżmy "czarny scenariusz", że Twojego męża nic nie przekona i weźmie chrzest. Ja bym nie panikowała... może dzięki temu na początku będzie się lepiej zachowywał (w końcu musi udowodnić, że Świadkowie są "lepsi")? A jak już wpadnie w zborową rutynę i zobaczy jak oziębła wobec niego miłość współbraci, to może wtedy zacznie mieć przemyślenia na temat tej religii? Kto wie?
Ja jestem zwolenniczką zasiewania idei. Rozmawiasz dziś z mężem na jakiś temat i niby on się z tym nie zgadza... ale idea w głowie zostaje. Mija pół roku, a on może przyjśc do Ciebie i powiedzieć: w tej kwestii miałaś rację...
Zatem polecam "Kryzys sumienia" (dostępny też jako pdf w Internecie) oraz cierpliwość