widzę że niektórzy polemizują z łagodnym stanowiskiem Arveny...
myślę, że każdy z nas przeżył tylko jedno swoje życie i każdy ma swoje niepowtarzalne doświadczenia... jeden lepsze drugi gorsze...
przykładowo, ja wiem, że wśród świadków Jehowy są rozmaici oszuści, ale tak się akurat złożyło że żaden oszust nie wyłudził ode mnie pieniędzy. Wśród świadków Jehowy są pedofile, ale na szczęście żaden pedofil przed laty nie wziął na celownik nastoletniego Sebastiana. Wśród świadków Jehowy są rozwody, ale jakoś żadna kobieta się ze mną nie rozwiodła (być może dlatego, że nie poślubiłem
żadnej ze zboru), itd. itp.
gdyby ktoś mi opowiadał, że przeżył w Polsce 50 lat i ani razu nigdy nie usłyszał na ulicy ani jednego wulgaryzmu, gdyż Polacy to naród który nigdy nie przeklina, to wiadomo że mu nie uwierzę... Ale jeśli ktoś inny będzie opowiadać że w jego rodzinnym domu nie przeklinało ani rodzeństwo ani rodzice, to oczywiście _może_ być to prawda i nie mam powodu nie uwierzyć.
gdybym kiedykolwiek udzielał wywiadu radiowego, to sami rozumiecie, że nie będę zmyślać, ale będę mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę... Jeśli wskutek tego komuś mój wywiad się nie spodoba, to trudno...
I podobnie, skoro Grażyna ma akurat takie (niemalże same dobre) wspomnienia, to dobrze że opowiada właśnie to co pamięta.
A wywiad dotyczył przecież _książki_, (a więc tego, co narodziło się w umyśle autorki), więc siłą rzeczy musiał dotyczyć tego jak zapamiętała swój pobyt w "organizacji Bożej"...
Dzięki temu, że wywiad był taki pogodny, czytelnicy dowiedzieli się, że książka jest także pisana łagodnie, (a więc: nie jest "oszczerstwem Szatana" pod adresem świadków Jehowy).