Powiedzieć komuś ze zboru - na pewno masz na myśli tych samozwańczych nieuków, którzy podnoszą swoje ego poprzez nazywanie siebie starszymi - oznacza spieprzyć komuś życie i to na maxa.
To że wielu starszych to sfrustrowani ludzie, traktujący zbór jak prywatny folwark to prawda. Ale można to wykorzystać dla swojej korzyści.
Tacy samozwańczy szeryfowie zboru uwielbiają takie donosy. Mogą sobie wtedy poużywać na swojej ofierze do woli, zgnoić go, wypytywać o najintymniejsze szczegóły związku, wbijać mu do głowy że stoczył się na dno, bo obdarzył uczuciem osobę która ma gdzieś tą zakłamaną religię. Oni myślą że są panami życia członków zboru.
Po takiej nagonce trzeźwo myślący człowiek, powinien pokazać wyciągnięty środkowy palec samozwańczym sędziom, którzy chcą kierować jego życiem. Jak tak zrobi, to jest szansa na to że będzie z niego jeszcze normalny facet.
Jak podkuli ogon i z pokorą przyjmie manto, to chyba nie warto sobie zawracać nim głowy.