Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 7 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"  (Przeczytany 119781 razy)

Offline Dietrich

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #105 dnia: 10 Marzec, 2016, 15:33 »
Można  próbować zrozumieć, stawiając siebie w miejsce osób opiniujących.
Takie 'cyrki' przechodziłam w szkole, podczas apeli, gdzie była m. in flaga państwa, nie stałam na baczność, a lekko miałam nogę ugiętą w kolanie. Mama nawet przychodziła i zwalniała mnie z niektórych takich apeli, zajęć szkolnych. Gdybym stała na baczność byłoby to, co? Byłoby to łamanie zasad Bożych, oddawanie czci sztandarowi itd. a piszę tu o dziecku 8-12 lat.
A co robiło CK?
Łamało zasady Boże stosując podwójne odważniki: Malawi - Meksyk.
Przykładów jest wiele.
Stąd tyle opinii.

Krótko i na temat.


Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #106 dnia: 10 Marzec, 2016, 16:30 »
Od urodzenia byłem wychowywany zgodnie z zasadami biblijnymi w rodzinie Świadków Jehowy i nawet przez moment nie czułem się inny w szkole, ani na podwórku, a nie przeklinałem, nie obchodziłem świąt, urodzin, imienin, nie bawiłem się w wojny itd. wręcz przeciwnie czułem się dzięki temu silny bo nie ulegam presji i nie robię niczego dla poklasku czy z potrzeby dostosowania i mam swoje zdanie. Oczywiście zdarzały się sytuacje które były nie miłe ale spływało to mnie, bo wiedziałem że nie robię nic złego tym że mam inne przeko

Piszesz to teraz z pozycji ponad 30-latka.
Czy rzeczywiście nie czułeś się inny pośród gromady dzieci, z których każde obchodziło urodziny, święta, dostawało - więc i chwaliło się prezentami?!? Czy też wychowywałeś się w enklawie ŚJ, gdzie zarówno w szkole jak i poza nią miałeś kontakt wyłącznie ze ŚJ?

Czy miałeś nadludzkie moce w sobie, że mogłeś ignorować wszystkich dookoła, a wręcz czułeś w sobie silę z tego powodu?

Czy jako 7-9 letnie dziecko rzeczywiście byłeś całkowicie asertywny w obliczu przykrych sytuacji?

Czy miałeś tak wykształcone sumienie, że pozwalało Ci każdą bez wyjątku sytuację prawidłowo odnieść do wartości dobra bądź zła?

Albo byłeś RoboCopem albo...zapomniał wół jak cielęciem był, albo...masz ogromny syndrom wyparcia, związany z traumatycznymi przeżyciami.
Sorki, na podstawie doświadczenia życiowego nie widzę innej drogi.  :-\

No chyba, że jesteś jednym z ŚJ-troli, którzy wpadają tu na forum namącić  :(
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.


Offline gerontas

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #107 dnia: 10 Marzec, 2016, 16:36 »
Nie rozumiem skąd tyle opinii na temat rygoru, zakazów, nakazów i poczucia inności?
Od urodzenia byłem wychowywany zgodnie z zasadami biblijnymi w rodzinie Świadków Jehowy i nawet przez moment nie czułem się inny w szkole, ani na podwórku, a nie przeklinałem, nie obchodziłem świąt, urodzin, imienin, nie bawiłem się w wojny itd. wręcz przeciwnie czułem się dzięki temu silny bo nie ulegam presji i nie robię niczego dla poklasku czy z potrzeby dostosowania i mam swoje zdanie. Oczywiście zdarzały się sytuacje które były nie miłe ale spływało to mnie, bo wiedziałem że nie robię nic złego tym że mam inne przeko
Miałem grono przyjaciół, z czego jeden jest nim do tej pory czyli już 30lat. Pamiętam taką sytuację jak wszyscy zrzucali się na kwiaty dla nauczycieli,a akcję prowadziła matka jednego z kolegów która była woźną w szkole kiedyś dorwała mnie w kiblu i zaczęła straszyć że na forum przy dawaniu kwiatów powie że od wszystkich tylko nie ode mnie

Pewnie te opinie wynikają przede wszystkim z własnych doświadczeń lub doświadczeń innych osób, które zechciały się mimi podzielić. Ja mam osobiste odczucia w tej kwestii, podobne jak większość na tym forum i poza nim. Może dlatego, że jako dziecko a potem nastolatek chciałem być akceptowany przez rówieśników.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #108 dnia: 11 Marzec, 2016, 11:49 »
  Może to nie ładne co napiszę, ale..z opinią jak z d...każdy ma swoją. :P

I tak też, w tej kwestii. Jedni mieli lepiej , inni gorzej, ale jako młodemu człowiekowi brakowało mi akceptacji otoczenia. Chciałam aby koleżanki bawiły się ze mną w dom, a nie odpychały mówiąc..ty się z nami dziś nie będziesz bawić bo będziemy gotować kaszankę. Albo najlepsza koleżanka w chwilach gdy coś nas poróżniło pod nosem bąknęła kociuch. Mnie jako dziecko to bolało, jakoś wiara i nadzieja na raj, słowa matki że znam prawdę i nie zginę w armagedonie jak cała reszta w tamtej chwili były mało pocieszające.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline TomBombadil

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #109 dnia: 22 Marzec, 2016, 00:27 »
Ja miło wspominam zbór z lat dzieciństwa. Miła atmosfera w zborze,ciocie źyczliwe, młodzieź poukładana.
Tato obchodził święta,mama przygotowywała mu wszystko,siadaliśmy razem do stołu,tyle,źe bez opłatka.Starsi zalecali mamie,by szanowała taty zdanie i poglądy.
Młodzieź była inna niź ta podwórkowa.Nie było palenia,wulgaryzmów. Bawiliśmy się w proroka,albo zgadnij hasło z biblii tysiąclecia.
Chłopcy zborowi róźnili się bardzo .Pamiętam spacery po mieście, opowiadanie sobie fajnych ksiąźek.
Większość szła do liceum, nie wiedziałam,źe jest jakiś zakaz co do wykształcenia.
Pewnie mieliśmy fajnych starszych.
Dziś większość z nich nie źyje.Naprawdę to był piękny czas.


Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #110 dnia: 22 Marzec, 2016, 06:58 »
Pewnie mieliśmy fajnych starszych.

To jest to, co podkreślam w postach:
Bardzo wiele zależy od podejścia ludzi, którzy pełnią w organizacji jakieś funkcje. Jeżeli nie odwali im, jeżeli są po prostu porządnymi ludźmi a nie karierowiczami, jeżeli nie dążą do władzy, to wtedy nawet w organizacji ŚJ może być w miarę normalnie.
Szkoda tylko, że to są wyjątki, potwierdzające niestety zupełnie odmienną regułę  >:(
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.


Offline tomek_s

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 109
  • Polubień: 2041
  • Nigdy nie byłem ŚJ.... KRK
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #111 dnia: 22 Marzec, 2016, 09:05 »
:)
„Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim” (Mt 8:11),


Offline Dietrich

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #112 dnia: 22 Marzec, 2016, 09:19 »
Ja miło wspominam zbór z lat dzieciństwa. Miła atmosfera w zborze,ciocie źyczliwe, młodzieź poukładana.
Tato obchodził święta,mama przygotowywała mu wszystko,siadaliśmy razem do stołu,tyle,źe bez opłatka.Starsi zalecali mamie,by szanowała taty zdanie i poglądy.
Młodzieź była inna niź ta podwórkowa.Nie było palenia,wulgaryzmów. Bawiliśmy się w proroka,albo zgadnij hasło z biblii tysiąclecia.
Chłopcy zborowi róźnili się bardzo .Pamiętam spacery po mieście, opowiadanie sobie fajnych ksiąźek.
Większość szła do liceum, nie wiedziałam,źe jest jakiś zakaz co do wykształcenia.
Pewnie mieliśmy fajnych starszych.
Dziś większość z nich nie źyje.Naprawdę to był piękny czas.

A wiesz, że ja to też pamiętam?  Naprawdę wszystko było inne. Co się stało ?!


Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #113 dnia: 22 Marzec, 2016, 10:07 »
:)

Tomku_s to przykład kolejnej manipulacji  :-\
I nie chodzi tylko o wykorzystywanie dzieci do głoszenia kłamstw  >:(
Chodzi o samo kłamstwo związane z obchodami tzw. pamiątki.
ŚJ twierdzą, że zgodnie z nakazem Jezusa upamiętniają w ten sposób jego śmierć (vide podpis na obrazkach). Tylko że Jezus gdy powiedział do uczniów te słowa (to czyńcie na moją pamiątkę) miał na myśli łamanie chleba i dzielenie się kielichem. ALE NA PAMIĄTKĘ OSTATNIEJ WIECZERZY!!!! Nie swojej śmierci!!! Nie zmartwychwstania!!! Tego ŚJ nie obchodzą, więc kłamią na tych rysunkach  >:(
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8090
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #114 dnia: 22 Marzec, 2016, 11:09 »
Nie wiem czy dzieci to by spamiętały, ale mamy przecież zdolne dzieci.
Wstęp, powinien wyglądać tak, w uproszczeniu:

Witamy, chcielibyśmy zaprosić Państwa, na Pamiątkę śmierci Jezusa Chrystusa, na której to dowiecie się Państwo jaki to Bóg jest miłosierny, że posłał swojego Syna żeby oddał swoje życie na okup za " wielu" .I dzieki temu że przyjdziecie Państwo na pamiątkę, a następnie zostaniecie Świadkami Jehowy będziecie żyć wiecznie. ( koniecznie należy się uśmiechnąć) W przeciwnym razie zginiecie w Armagedonie. A tu zaproszenie, zapewniające o miłości naszego Boga do nas i czasopismo z ilustracją jak ludzie bedą ginąć w Armagedonie. Ale proszę sie nie martwić (koniecznie należy się uśmiechnąć) to dotyczy tylko tych dorosłych i ich dzieci którzy to nas nie posłuchają.
Serdecznie zapraszamy, skrzynki na dobrowolne datki znajdują się po prawej stronie przy wejściu na salę główną. Proszę się nie obawiać są dobrze oznaczone, organizacja nasza nigdy nie prosiła o pieniądze dlatego takie datki są dobrowolne ( i tu koniecznie należy się uśmiechnąć)

Wskazówka
Po tak przedstawionym wstępie, można sie zastanowić, czy wskazane by było po służbie zabrać dziecko na lody. Należy zwrócić uwagę,  żeby oszczędzoną przez dziecko kwotę podzielić między datkiem do skrzynki, a budką z lodami. Pamiętajmy w tym miejscu, co powinnismy stawiać na pierwszym miejscu.  NSK marzec 2035 r

Całe szczęście, że prawie wszystkie poniższe zdjęcia to falsyfikaty
« Ostatnia zmiana: 22 Marzec, 2016, 11:47 wysłana przez Baran »
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline PoProstuJa

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #115 dnia: 22 Marzec, 2016, 21:37 »
Nie rozumiem skąd tyle opinii na temat rygoru, zakazów, nakazów i poczucia inności?
Od urodzenia byłem wychowywany zgodnie z zasadami biblijnymi w rodzinie Świadków Jehowy i nawet przez moment nie czułem się inny w szkole, ani na podwórku, a nie przeklinałem, nie obchodziłem świąt, urodzin, imienin, nie bawiłem się w wojny itd. wręcz przeciwnie czułem się dzięki temu silny bo nie ulegam presji i nie robię niczego dla poklasku czy z potrzeby dostosowania i mam swoje zdanie. Oczywiście zdarzały się sytuacje które były nie miłe ale spływało to mnie, bo wiedziałem że nie robię nic złego tym że mam inne przeko
Miałem grono przyjaciół, z czego jeden jest nim do tej pory czyli już 30lat. Pamiętam taką sytuację jak wszyscy zrzucali się na kwiaty dla nauczycieli,a akcję prowadziła matka jednego z kolegów która była woźną w szkole kiedyś dorwała mnie w kiblu i zaczęła straszyć że na forum przy dawaniu kwiatów powie że od wszystkich tylko nie ode mnie

Wiesz Kenny mam dość podobne zdanie do Twojego.
Myślę, że bardzo duzo zależy od poczucia wartości młodej osoby, od tego czy czuje się gorsza od innych.
Każdy człowiek chce być lubiany i akceptowany przez innych. A szczególnie uwidocznia się to w dzieciństwie i w okresie dorastania - gdy opinia rówieśników staje się najważniejsza. Nikt nie chce odstawać od grupy. Dlatego trzeba mieć bardzo silną osobowość żeby potrafić powiedzieć z przekonaniem: nie! nie będę obchodził mikołajek klasowych, nie będę uczestniczył w patriotycznej uroczystości, nie złożę się na kwiaty itd.

Młodzi z rodziny Świadków, którzy musieli ciągle odstawać od grupy pod jakimś względem, bardzo często postrzegają to jako traumę. Być może wydaje im się, ze gdyby nie byli Świadkami i robili to co rówieśnicy, to byliby przez wszystkich akceptowani i dużo szczęśliwsi.
Może tak by było, a może nie... któż to wie...?

Ja jako nastolatka potrafiłam z całym przekonaniem powiedzieć: "nie będę uczestniczyć w mikołajkach", bo wcześniej doświadczyłam tego i nie znosiłam tego zwyczaju klasowego. Dlatego nieuczestniczenie w nich traktowałam jako ulgę. Ale miałam to "szczęście", że doświadczyłam wcześniej uczestniczenia czy to w mikołajkach czy innych uroczystościach i miałam porównanie. Wiedziałam, że nie mam za czym tęsknić. Fajne było to, że mogłam sama dokonać wyboru.

Natomiast wiele dzieci Świadków takiego wyboru nigdy nie miało. I może dlatego będą przez całe życie uważać, że coś straciły. Ja wiem, że nic nie straciłam, ale nie każdemu było dane przekonać się o tym na własnej skórze.

Dlatego nie mogę tu napisać, ze moje życie nastoletnie (gdy zaczęłam studiować Biblię ze Świadkami i wzięłam chrzest) było jakieś traumatyczne. Myślę, że to iz zostałam wtedy Świadkiem być może uchroniło mnie przed róznymi głupimi młodzieńczymi decyzjami, które mogłyby negatywnie wpłynąć na moją dalszą przyszłość.

Miałam dobry kontakt z rówieśnikami z klasy. Szanowali oni moje poglądy, nie dochodziło między nami do jakichś starć. A przypuszczam, że szanowali moje poglądy dlatego, że widzieli moją zdecydowaną postawę. Gdybym była nijaka, bez własnego zdania, to nie wiem jak postrzegaliby mnie inni... Czy lepiej...? Szczerze wątpię. Bo ludzi bez własnego zdania wcale się nie szanuje.

Ale jak już podkreślałam - żeby dojść do takich przemyśleń trzeba mieć poczucie, ze samemu dokonało się wyboru. Jeżeli młody Świadek czuje się przygnieciony tym, że musi postępować tak jak każe mu religia rodziców, to nie będzie on szczęśliwy. Tak samo będzie z młodym katolikiem bardzo religijnych rodziców, czy młodym Adwentystą, czy wyznawcą innej religii.

Może po latach się okazać, że klasa nie akceptowała jakiegoś młodego Świadka dlatego, że miał on trudny charakter albo dziwnie się zachowywał. Tymczasem on mógł cały czas uważać, że przyczyną braku akceptacji była wyłącznie jego religia.
Ja wiem po sobie, że jak się potrafi żyć z ludźmi w zgodzie, to szanują oni moje poglądy i moja religia nie staje na przeszkodzie w relacjach z nimi.

Choć obecnie jestem na takim etapie, ze "prześwietlam" nauki ŚJ, to wiem, że nawet gdybym miała opuścić tę organizację, to i tak nie będę postępować tak jak wszyscy ludzie dookoła i świąt również nie zamierzam obchodzić. Nie zamierzam stać się "nijaka", bez własnego zdania, przytakująca wszystkim tylko po to żeby polubił mnie cały świat. Ale to niemożliwe żeby lubili nas i akceptowali wszyscy ludzie...
Jezus był doskonały, nikogo nie krzywdził, a i tak miał mnóstwo wrogów.







Offline M

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #116 dnia: 22 Marzec, 2016, 22:02 »
Choć obecnie jestem na takim etapie, ze "prześwietlam" nauki ŚJ, to wiem, że nawet gdybym miała opuścić tę organizację, to i tak nie będę postępować tak jak wszyscy ludzie dookoła i świąt również nie zamierzam obchodzić. Nie zamierzam stać się "nijaka", bez własnego zdania, przytakująca wszystkim tylko po to żeby polubił mnie cały świat. Ale to niemożliwe żeby lubili nas i akceptowali wszyscy ludzie...

Świetnie to podsumowałaś. Organizacja zawsze nam wmawiała że poza nią ludzie dziczeją, są bez zasad, puszczeni na pożarcie świata. Tymczasem to jaki kto będzie po wyjściu zależy tylko i wyłącznie od niego. Owszem, może się zdarzyć, że ktoś się odłączy a potem będzie wiódł rozwiązłe/pijańskie życie. Ale osoba taka prawdopodobnie wewnątrz organizacji również prowadziłaby się niemoralnie, z tym, że starałaby się to lepiej ukrywać :).


Offline PoProstuJa

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #117 dnia: 22 Marzec, 2016, 22:58 »
Świetnie to podsumowałaś. Organizacja zawsze nam wmawiała że poza nią ludzie dziczeją, są bez zasad, puszczeni na pożarcie świata. Tymczasem to jaki kto będzie po wyjściu zależy tylko i wyłącznie od niego. Owszem, może się zdarzyć, że ktoś się odłączy a potem będzie wiódł rozwiązłe/pijańskie życie. Ale osoba taka prawdopodobnie wewnątrz organizacji również prowadziłaby się niemoralnie, z tym, że starałaby się to lepiej ukrywać :).

Wiesz M, sama się zastanawiam od czego to zależy, że jedna osoba po odejściu ze zboru zaczyna "używać życia" na maksa, a inna nie dokonuje drastycznych zmian.

I mam taki pogląd, że to może zależeć od osobowości danej osoby i tego za czym najbardziej "tęskniła" ona będąc w organizacji. Jeżeli ktoś przez całe dzieciństwo czuł się pokrzywdzony tym, że nie dostawał prezentów na Boże Narodzenie, to najpewniej będzie chciał się przekonać w dorosłym życiu jak to jest obchodzić te święta. Inna osoba mogła czuć się ograniczona przez rodziców czy starszych, którzy z niechęcią patrzyli na to, że chce się ona rozwijać w sporcie czy karierze naukowej. Jeszcze inny nie umawiał się na randki za młodu, a po wyjściu ze zboru chce nadrobić tę "stratę" i zaczyna prowadzić rozwiązłe życie codziennie "poznając" inną partnerkę.

Jeżeli latami tłumimy w sobie jakieś pragnienia, to w końcu one wybuchają jak bomba. To najlepiej widać po tych, którzy się odchudzają stosując bardzo rygorystyczną dietę. Gdy tylko dieta się skończy, to wiele osób rzuca się na jedzenie tak jakby wrócili z obozu w Oświęcimiu.
To taka psychiczna bulimia - jak po okresie długiego postu już przyjdzie napad głodu, to można pochłonąć w godzinę górę jedzenia.

Dlatego ja zawsze byłam przeciwniczką popadania w skrajności. Nie odmawiałam sobie nigdy niczego co mogłoby mnie uszczęśliwić - chodzi mi o nie słuchanie rad CK typu: nie żeń się! nie miej dziecka! nie idź na studia! nie idź do pracy! - bo Armagedon...

A ci, którzy sobie tego odmówili - pomimo wewnętrznej potrzeby - to mają później problem. Raymond Franz opuścił organizację w wieku 57 lat, jego żona miała 44 lata. Wcześniej - jako misjonarze i betelczycy - nie mieli dziecka. I choć w końcu zaczęli się o nie starać, to niestety było już za późno. Franz bardzo żałował, że po swojej śmierci zostawi swoją żonę samą, bez wsparcia ze strony ich dziecka.

Ponieważ ja, jak wspomniałam, realizowałam swoje potrzeby, więc odchodząc z organizacji nie miałabym poczucia, że coś straciłam czy że coś mnie ominęło. Żyłabym dalej tak samo, albo prawie tak samo jak wcześniej. Na pewno zmiany by były, ale nie drastyczne.

Umiejętność nie popadania w skrajności zawsze była dla mnie cnotą (czyżby natchnęła mnie zasada "złotego środka" Arystotelesa? :) ). I staram się tak żyć na co dzień :)

P.S. Zapomniałam jeszcze dodać, że na nasz stosunek do zboru i organizacji ogromny wpływ ma wychowanie rodziców oraz bracia ze zboru. Ja sobie piszę "na luzie", bo nie miałam bardzo złych doświadczeń z ludźmi ze zboru, choć wielkich dozgonnych przyjaźni też nie udało mi się w nim zadzierzgnąć.
Ci którzy odchodzą ze zboru, bo zostali skrzywdzeni przez rodzinę czy braci, czasami na przekór mogą specjalnie popadać w skrajności. Ja się skrzywdzona nie czuję, co najwyżej poważnie niedoinformowana przez CK na temat ich technik manipulowania naukami "biblijnymi" i po prostu wprowadzona w błąd.
Gdybym miała odejść, to ładnie bym się pożegnała z najbliższymi osobami, ale nie trzaskałabym drzwiami na odejście ani nie paliła mostów za sobą.
Jestem zdania, że każdy ma prawo do swoich wierzeń i przekonań choćby z boku wydawały się one dziwne czy nielogiczne. 
« Ostatnia zmiana: 23 Marzec, 2016, 00:02 wysłana przez PoProstuJa »


Offline gerontas

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #118 dnia: 23 Marzec, 2016, 06:53 »
Ja jako nastolatka potrafiłam z całym przekonaniem powiedzieć: "nie będę uczestniczyć w mikołajkach", bo wcześniej doświadczyłam tego i nie znosiłam tego zwyczaju klasowego. Dlatego nieuczestniczenie w nich traktowałam jako ulgę. (...) Fajne było to, że mogłam sama dokonać wyboru.

PoProstuJa, piszesz, że podjęłaś decyzję by nie uczestniczyć w mikołajkach, a jam mam pytanie: czy na swojej studniówce byłaś, czy też podjęłaś decyzję aby nie uczestniczyć w tej imprezie?  :)


Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #119 dnia: 23 Marzec, 2016, 07:22 »
Gdybym miała odejść, to ładnie bym się pożegnała z najbliższymi osobami, ale nie trzaskałabym drzwiami na odejście ani nie paliła mostów za sobą.
Jestem zdania, że każdy ma prawo do swoich wierzeń i przekonań choćby z boku wydawały się one dziwne czy nielogiczne.

Przede wszystkim chciałbym Ci podziękować za opisanie Twojego spojrzenia na organizację ale i życie poza  :) Ogromne źródło informacji dla kogoś z zewnątrz  :) Podoba mi się Twoja postawa.

Jednakże, mimo iż Ty w chwili ewentualnego odejścia z organizacji zachowałabyś się przyzwoicie, nie trzaskałabyś drzwiami na odejście ani nie paliła mostów za sobą, to niestety nie możesz liczyć na wzajemność.  :(
Dobrze wiesz, że to nie byli ŚJ w zdecydowanej większości palą mosty... Robią to pozostali członkowie organizacji wobec osób, które zostały wykluczone nie ze względu na poważny grzech, ale po prostu odeszły, bo jak piszesz "każdy ma prawo do swoich wierzeń i przekonań choćby z boku wydawały się one dziwne czy nielogiczne".  >:(
Niestety wtedy w ogromnej większości nie będą pamiętali Ciebie jako fajnej siostry, lecz z automatu staniesz się "morowym powietrzem"  :-\
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.