W normalnym zborze wygląda to tak:
1. Starsi spotykają się w gronie
2. Czytają list (lub co najmniej jego fragmenty dotyczące odłączenia się)
3. Wyznaczają 2 starszych do potwierdzenia tego faktu z odłączającym się na osobistym spotkaniu
4. Próbują dociec czy decyzja jest ostateczna, a może podjęta pod wpływem impulsu; ewentualnie delikatnie próbują nakłonić do jej zmiany
5. W co najmniej jednym przypadku, gdy decyzja odłączającego się była ostateczna podjęto jeszcze jedną próbę, wysyłając 3 starszych
6. No i dopiero po tym ostatecznym, drugim potwierdzeniu że człowiek naprawdę chce odejść zdecydowano o powiadomieniu zboru
Przy czym zaznaczam - nie chodziło im o nakłonienie człowieka do zmiany poglądów, tylko o upewnienie się, że decyzja nie jest kaprysem/wołaniem o pomoc/itp - podobnie jak to jest w przypadku chrztu, którego chęć też się bada.
Już wiem jak to wygląda ponieważ wczoraj odbyłem miłą rozmowę telefoniczną z dwoma starszymi, jeden z nich to koordynator. Odbyło się to tak:
1. Zadzwonił do mnie starszy zboru i poinformował mnie, że jest teraz z koordynatorem, którego w tle usłyszałem.
2. Zapytano mnie tak: "rychtarze, czy nadal podtrzymujecie to co do nas wysłaliście?". Odpowiedziałem, tak stanowczo podtrzymuję.
3. Powiedziano mi: "Szanujemy Waszą decyzję. Dziękujemy za rozmowę, pozdrawiamy Was."
4. Ja też podziękowałem za rozmowę i za to, że zostaliśmy przez nich kulturalnie i z szacunkiem potraktowani.
5. Co do ogłoszenia powiedziano mi, że muszą jeszcze spotkać się w gronie starszych po czym ogłoszą bez względu na powód odejścia, że już nie jesteśmy Świadkami Jehowy.
I to tyle, cała rozmowa trwała kilka minut i wywarła na mnie pozytywne wrażenie, to znaczy że nie zostałem w żaden sposób skrytykowany, nawet nie było w niej cienia sugestii, że robię głupotę odchodząc ze zboru.