Wygodniej być wierzącym niż ateistą.
Bo jeśli ateistą się jest i nic nie ma po śmierci, to i tak tylko do piachu.
Ale jeśli po śmierci 'coś' jest, a ja będę ateistą, to nie chciałbym być w ręku tego "coś" czy tego "kogoś" czy może piekiełka.
Tak pisał w II wieku Justyn Męczennik:
„Popatrzcie tylko na koniec każdego z cesarzy, poprzedników Waszych; pomarli, jak wszyscy inni ludzie.
Gdyby śmierć polegała na znieczuleniu, byłby to czysty zysk dla wszystkich złych ludzi.
Nie, żaden z tych, w których iskra życia płonęła, czucia nie traci, a czeka go kara wieczna. Niechżeż Wam tedy to przekonanie i ta wiara nie będzie obojętna, bo to prawda” („Apologia” I:18,1-2).
Tak więc żaden ateista mnie nie przekona.
Wolę ze strachu być wierzącym, choćbym zwątpił w Chrystusa.