Myślę, że do wątku wniesie nieco artykuł opisujący fenomen zjawiska zwanego kultem cargo. Sorry za wklejenie całości, ale chciałem wstawić kilka podkreśleń.
Kult Cargo - religia w pigułceJakkolwiek wielu ludzi wypowiadało się o tej religii (czy kulcie) często z rozbawieniem, jednak jest ona na tyle fascynująca, że warto napisać parę słów. Co ciekawe, słowa pogardy słyszałem od osób związanych z religią chrześcijańską, a jak zaraz zauważycie, kulty Cargo są niejako odbiciem właśnie wierzeń chrześcijańskich.
Pojawiły się niezależnie na wielu wyspach Oceanu Spokojnego, często odizolowanych od siebie geograficznie i kulturowo. Najciekawszym jest niewątpliwie kult związany z osobą mesjasza Johna Fruma (Froma), który rozpropagował swoją religię w Republice Vanuatu.
John Frum pojawił się zupełnie znikąd (jego postać jest na poły prawdziwa, na poły mityczna), podburzał krajowców przeciwko misjonarzom i wyzyskującym je władzom kolonialnym, przepowiadał nadejście ery pokoju i głosił wiele niezwykłych proroctw (góry się zapadną, doliny zostaną wyniesione:) Jakieś skojarzenia? Wyznawcy Fruma gremialnie pozbyli się pieniędzy (bo Frum przepowiedział nadejście zupełnie nowej waluty z kokosem na awersie), porzucili misyjne szkoły i harówkę na plantacjach kopry, po czym całym narodem ruszyli w głąb wyspy, by znaleźć swoją upragnioną ziemię obiecaną i świętować tradycyjne obyczaje.
Najważniejsze z jego proroctw było dość interesujące: przepowiadało jego zmartwychwstanie/powrót razem z ogromnym ładunkiem cargo (czyli wszystkich tych dóbr, jakie tubylcy obserwowali na ładunkach statków i samolotów, a które trafiały nie do nich, tylko do władz kolonialnych), by każdy dostał to, czego zapragnie i nie cierpiał już więcej nędzy. Gdy na wyspie stacjonowali żołnierze amerykańscy, wyznawcy religii zaadoptowali wiele postaci amerykańskiej kultury (jak Wuj Sam) i religii (jak Jan Chrzciciel) jako swoich świętych.
Od chwili śmierci/odejścia Johna Fruma wyznawcy oczekują jego zmartwychwstania (powrotu) - podobno ma to być 15 lutego, ale niewiadomego roku. Ich obrzędy są nadzwyczaj ciekawe – karczują część wyspy na „lotnisko”, budują bambusową „wieżę kontrolną”, bambusowe atrapy samolotów, by zwabić Johna, który, według kapłanów, nadleci z Ameryki (oczywiście z ładunkiem cargo).
Najlepiej poznał ten kult sam David Attenborough, który w latach pięćdziesiątych odwiedził tę wyspę i dostąpił nawet zaszczytu audiencji z najwyższym kapłanem religii Johna Fruma.
Ów kapłan zarzekał się, że regularnie rozmawia z Johnem – wszystko dzięki niezwykłemu „radiu”. Tym radiem okazała się pewna kobieta, owinięta drutem, która często wpadała w trans, a jej nieartykułowane krzyki i jęki były interpretowane przez najwyższego kapłana. Mówiąc naszym językiem, była po prostu prorokiem …W 2007 roku 15 lutego (oczywiście w dzień Johna Fruma),
jego wyznawcy świętowali swoją już pięćdziesiątą rocznicę. Kim był John Frum i jak wyglądał, tego nikt nie wie. Jedni mówią, że był tubylcem niskiego wzrostu, miał jasne włosy, hipnotyczny głos i nosił płaszcz z błyszczącymi guzikami.
Attenborough z kolei usłyszał od kapłana, że John był biały, wysoki i mieszka obecnie w niebie, czyli Ameryce Południowej (choć niektóre kulty cargo umieszczają niebo nad Australią). Jedna z ciekawych teorii głosi, że przedstawiał się jako „John from USA” (John z USA) – ang. „from” zostało zatem zaadoptowane na nazwisko.
Cała ta sprawa jednych śmieszy, innych skłania do refleksji. Budowanie bambusowych lotnisk często kończyło się tragicznie, ponieważ zwabianie samolotów naprawdę działało (!) – piloci mylili atrapy lotnisk z prawdziwymi i próbowali lądować, niestety z tragicznym skutkiem. Czasami, gdy „orędzie” proroka za pośrednictwem kapłana docierało do wiernych, brali oni w swoje ręce kije lub zniszczone karabiny z czasów wojen, po czym ruszali do portów i lotnisk. Efekty: cała masa rannych i zabitych, mimo iż lokalna policja rozpaczliwie ściągała posiłki skąd tylko się dało.
Tłumy wiernych, nierzadko wielu tysięcy (podobno kiedyś nawet dwa miliony odpowiedziało na wezwanie!), doprowadzonych do wściekłości, że cargo się nie pojawia, to ogromne zagrożenie.Jeden z kultów czci portret króla Wielkiej Brytanii Jerzego V – kalsyczny kult obrazów. Brytyjski książe Filip podczas swojej wizyty na Nowych Hybrydach zrobił tak ogromne wrażenie swoim pięknym, białym mundurem, że szybko doczekał się „kultu Jerzyjnego”.
Na podstawie kultów cargo można prześledzić przyczyny powstania i ewolucję wielu systemów religijnych na świecie.
Bo czym się różni ten kult od wielkich religii? Mają swojego Mesjasza (Mojżesza, Jezusa, Mahometa), swoje niebo, przepowiednie, najwyższego kapłana (patriarchę, papieża, kalifa, imama), proroków i świętych. Nawet czczą obraz, niczym w Częstochowie! Podobieństwa są uderzające, także w sposobie myślenia. Czym się różni budowa bambusowego lotniska od modlitwy o deszcz w parlamencie, czy od wiary w moc relikwii?A jednak większość się śmieje, czytając właśnie o wyznawcach Kultu Cargo … . Czego zatem potrzebuje Kult Cargo, by "awansować" i dołączyć do grona szanowanych religii? To proste –
potrzebuje czasu. Czasu by okrzepnąć, zdobyć wyznawców i zacząć postępować jak np. postępował Kościół w swojej historii. Np. drogą wyłudzeń zdobyć dobra materialne i ziemię, drogą fałszerstwa stworzyć podstawy prawne do funkcjonowania, później już trzeba tylko wywołać parę wojen religijnych, zacząć prześladować ludzi, urządzić jakąś schizmę na temat bambusa na zakwasie, zwalczać naukę, wypromować tzw.
niepodważalne autorytety (jak np. święty uważający, że kobiety pochodzą ze zgniłego nasienia), wprowadzić termin: „obraza uczuć religijnych”, itd.Wówczas jest duża szansa, że Kult Cargo ze śmiesznego awansuje do grona poważanych religii.Źródło:
http://ryuuk.salon24.pl/284915,kult-cargo-religia-w-pigulce