Fikcyjny Bóg biblijny jakoś nie manifestuje, że zależy jemu na naszym szczęściu, czy tu, czy tam. Dlaczego więc nie stworzył tak jak aniołów, lecz stworzył ludzi do doznawania cierpień, porównywalnych do zwierzęcych?
Pytasz i orzekasz zarazem.
A co z miłością, radością, pokarmem, Twoim organizmem, który działa idealnie choćby po to, byś mógł zjeść i potem pisać tu na forum, itp?
Ja rozumiem, że dla niewierzącego to nie będą argumenty, ale w końcu są to przecież świadectwa
wskazujące na system tak ukształtowany, by w odpowiednich warunkach, przynajmniej w epizodach, dawał nam szczęście.
Uważam to co napisałeś, za jednostronną generalizację. Ludzie są często szczęśliwi, poruszeni tym co robią dla innych, płaczą ze wzruszenia.
Dla mnie to piękne. Jestem bardzo czuły na takie zachowania. Wiele rzeczy jest zdumiewających dookoła, o ile je dostrzegamy i doceniamy.
Gdy byłem mały, wiele spędziłem w szpitalu. Kiedy rodzice mnie zostawiali, trawiło mnie poczucie tragedii i rozżalenia.
Płakałem zanosząc się. Nie rozumiałem, dlaczego nie mogę być z nimi. Nie ogarniałem prawdziwej rzeczywistości.
Dopiero dorosłość i spojrzenie na fakty sprawiły, że zrozumiałem iż prawda była inna niż ją postrzegałem jako rozżalone dziecko.
Nigdy jednak ni zwątpiłem w miłość moich rodziców, a później tylko ją jeszcze doceniłem.
Dlatego uważam, że to co się dzieje, na pewno nie może być dowodem na "fikcyjność" Boga.
Zwłaszcza, że mamy rzeczy które - mimo tragedii jakie musimy doświadczać - dają nam równocześnie wiele dobrego.
Może kiedy lepiej przygotuję się do tego, założę wątek poświęcony tej kwestii.
Może niektórzy to będą wyśmiewać, ale mam powody sądzić, że sam Bóg jest uwikłany
w pewnego rodzaju cierpienie, i to jest przyczyną problemów wśród istot żywych.
Pisałem już w którymś wątku, że nawet wielu chrześcijan gorszy się, kiedy przedstawia się
prawdy łamiące ich przyjęte aksjomaty. A to jest taki właśnie temat.
Muszę jednak dobrze przemyśleć biblijną (wybaczcie mi wszyscy niewierzący
)
podstawę do tego co opiszę. Jeszcze nie teraz.