A ja Karafko powiem ci tak od serca,że drogę do Boga każdy musi odnaleźć sam. Przez lata słuchałam mądrzejszych. Ale okazało się,że to zawiodło. Nie musisz wszystkiego rozumieć,mieć dowody,sypać wersetami. Czytaj Biblię,módl się i czuj sercem. Mam przyjaciółkę,katoliczkę,od lat spotykałyśmy się by wspólnie rozmawiać o przeczyranych fragmentach Biblii. Gdy odrzucałyśmy ,każda interpretacje swojej religii,to zaczynałyśmy rozkoszować się pięknem i mądrością danego listu,ewangelii. Motywowałyśmy się do działania. Fajnie jak z mężem wrócicie do takich rozmów. Opierając się tylko na Piśmie świętym,bez tych pomocy odkryjecie skarby,które was połączą.Głębia tych rozmów będzie przeciwwagą dla zebrań. Nie bój się jego studiowania ze świadkami,zaufaj mu,pozwól mu nawet popełnić jakiś błąd. On z czasem ,jeśli to szczery człowiek zrozumie w czym rzecz. Ale licz się z tym,że do Kk nie wróci. Szanuj jego uczucia,a on odwzajemni się. Tak to działa