Adam
Gdy dzieci poszły do szkoły, poprosił siostrę, aby zawiozła go do lekarza. Od tej pory ćwiczył jak szalony, czasem siostra go nawet upominała, aby nie przesadzał. Mówił, że nie ma czasu, zostało mu pół roku do urodzin córki, aby stanąć na nogi.
Przyszła wiosna, już dawał radę przejść kawałek o kulach. Lekarz prowadzący zaproponował zabieg, po którym będzie musiał chodzić w gorsecie, ale za to o jednej kuli.
Zgodził się bez wahania, Po zabiegu dalsza rehabilitacja i bardzo widoczne postępy. Pewnego dnia, siostra nakryła go jak spaceruje po domu, ucieszyła się, ale musiała mu obiecać, że nie go nie wyda.
Przyszły wakacje, a z nimi urodziny Ady. Dzieci z rana pojechały z siostrą na zakupy, wrócili przed dwunastą. Władysław zrobił obiad, który jak zawsze latem zjedli razem na dworze.
Po posiłku wyją spod stołu kulę, wstał wyciągną rękę do córki i powiedział...Adeczko chodź idziemy na lody do pani Kazi, zaproś wszystkich przecież dziś są twoje urodziny.
Mała początkowo nie reagowała, jakby nie wierzyła w to, co widzi.
Po chwili zaczęła piszczeć, skakać, ściskać ojca i znów piszczeć z zachwytu. Całą drogę trzymała ojca mocno za rękę i powtarzała, tatusiu ty chodzisz, ty chodzisz.
Dzień był bardzo udany, mała ani na chwilę nie opuszczała ojca.
Po powrocie do domu dostała prezent, upragnione wrotki.
Do końca dnia nie odstępowała ojca na krok i choć Władysław miał już ochotę usiąść na wózek, to jednak nie chciał psuć dnia dziecku i próbował chodzić.
Wieczorem Ada przybiegła do pokoju ojca, położyła się obok i powiedziała, wiesz tatusiu Mikołaj naprawdę istnieje, on spełnia życzenie, trzeba go tylko ładnie poprosić. Gdyby mamusia nie umarła tylko gdzieś pojechała, też bym go poprosiła, aby do nas wróciła. Przytulił córkę mocno do siebie i był bardzo szczęśliwy, że ma tą małą, rezolutną, życzliwą istotkę. Wiedział, że nie może się poddawać, musi walczyć i być silnym, ma dla kogo żyć.
Od tamtej pory wiele się zmieniło w ich życiu. Po kilku miesiącach wrócili do swojego domu, zrobili porządek w rzeczach Teresy. Władysław nic nie chciał wyrzucać bez zgody córki. Jeśliby powiedziała, że chce wszystko zachować, tak też by było.
Zostawiła sobie tylko ogromną wełnianą chustę, którą matka okrywała się w chłodne wieczory, brała na kolana małą i tak sobie obie siedziały. Ada wzięła chustę w dłonie, docisnęła ją do buzi i powiedziała do ojca, wiesz tatku ona pachnie jak mamusia, zostawię ją sobie. Skinął tylko głową i szybko się odwrócił, czuł jak emocje zaczynają go ściskać za gardło.
Długie lata, dziewczynka spała z tą pamiątką po matce, inne dzieci śpią z misiami, lalkami, a ona spał z chustą.
Gdy sama została matką, też siadała otulona chustą, z maleństwem na kolanach. Tak patrzył na nią i gdyby nie jego kule, uważałby, że to powrót do przeszłości. Nie tylko była podobna do matki, ale także do Adama jego najstarszego syna, który, choć gdzieś tam żył, był dla Władysława nieosiągalny.
Wciąż miał nadzieję, że kiedyś się spotkają, jednak czasem nachodziły go czarne myśli, że nie będzie mu dane się z nimi spotkać. Ponieważ tak bardzo go nienawidzą, iż nie chcą go znać, tego najbardziej się obawiał.
Nie chciał wiele, chciał tylko zobaczyć jak wyrosły, z kim się związały i czy mają dzieci?