Ich autorytarna postawa i aroganckie metody nie tylko zmienią się ,ale obawiam sięm,że jeszcze nasilą. w jednym z niedawnych przemówień NO ( powołując sie na słowa z Jana 10 ) porównał starszych w zborach do pasterzy, którzy troszczą się o owce w zborze, i powiedział,że gdy członek zboru od pasterza ucieka to znaczy,ze nie jest owcą owcą Jehowy.Ups!
W moim rodzinnym zborze pojawił się kiedyś brat starszy z żoną. Podobno był to zbór z potrzebami i go ściągnięto z innego zboru w mieście. Facet był, delikatnie mówiąc, nawiedzony. Despota, tyran i fanatyk. Do tego tępy. Po prostu mocno średnio inteligentny. Owszem posługiwał się dosyć poprawnie językiem ojczystym, ale
każde
słowo
mówił
oddzielnie,
co sprawiało, że nie dało się go słuchać.
Wiadomo, że w każdym społeczeństwie są tacy co myślą szybciej i tacy, co wolniej. To normalne. Ale jego punkty były katorgą dla mózgu. Takie cedzenie słów, a potem powtarzanie zdania dwa-trzy razy wyprowadzało najwytrwalszych na manowce wyobraźni.
Jak już wiedziała, że nie jestem w stanie dostosować się do jego sposobu przemawiania, to zajmowałam się czymś innym. Gdy wychodził na podium, wyciągałam czasopismo i czytałam, albo jakiś fragment w Biblii, albo układałam sobie w głowie pracę domową do szkoły - cokolwiek, żeby nie zmarnować tego czasu.
Facet był mega narcyzem. Myślę, że mógł mieć ok. 50 gdy przyszedł do tego zboru. Był przekonany o swojej nieomylności w kwestii zrozumienia i interpretacji czegokolwiek. On jedynie miał monopol na prawdę i rację. Zdominował całe grono starszych, cały zbór. Nie znam nikogo, kto bygo lubił. Wszyscy w okolicy wzdychali na myśl o nim, a ja w tym czasie uważałam, że to dla nas jedna z prób, które mamy przechodzić w czasach końca, bo przecież te próby mogą pochodzić z wnętrza organizacji, od współbraci. I tak sobie to latami tłumaczyłam i starałam się go omijać szerokim łukiem. Facet miał hopla i każdego ustawiał, każdego krytykował. Nie umknęła mu ani zbyt modna grzywka u młodej siostry, ani farbowane włosy... Żal i żenada.
Gdy w zborze jedna młoda siostra próbowała popełnić samobójstwo, zamiast otoczyć ją opieką i próbować pomóc, to zaczął jej wytykać złe zachowanie, zły wygląd, grozić komitetem (co zresztą jest zgodne z Paście i było kilka lat wcześniej przyczyną mojego szoku i początkiem odejścia...).
Wg niego każda jedna młoda siostra to z założenia potencjalna nierządnica i na pewno marzy tylko o tym, żeby przespać się z pierwszym lepszym kolesiem.
Finał? Całkiem niedawno, przy obsłudze, został zdjęty z hukiem! Pozostali starsi chyba już nie wytrzymali jego panoszenia się.
Tak więc, często owce uciekają od fałszywego pastrza.
Często tacy pseudopasterze stanowią próbę nie do przejścia i swoim zachowaniem zniechęcają i ranią tych, których mają chronić
Gdyby wts był prawdą, to można by było mieć żal, że tyle osób odeszło przez takich palantów. Ale w sumie dla nich to lepiej się stało. Szkoda tylko, że mogli odnieść rany, z których latami muszą się leczyć.