Słyszałem o takich co nie chcieli odbierać w okresie świątecznym, ale furtkę sobie znajdywali w lutym.
Paczki też z opóźnieniem dla dzieci, ale tam były też mikołajki.
Rodzice pracowali, rodzeństwo i ja uczęszczaliśmy do świetlicy i tam były rozdzielane na Święta dzieciom paczki z owocami, słodyczami i pamiętam jak jeden z braci przyszedł do domu i Mama miała rozmowę, gdzie brat odradzał, sugerował, abyśmy takich paczek z okazji Świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy nie brali, bo to uczestniczenie w Świętach babilońskich. Pamiętam jak każde dziecko szło zawiesić jedną bombkę na choinkę i potem otrzymywało paczuszkę, czasy były inne niż teraz, nie uginały się półki w sklepach od towaru, a i nie przelewało się w domu. Wiecie co zrobiłam? Schowałam się ze strachu, tak bardzo bałam się zawiesić tę bombkę na choinkę, a na słodycze miałam taki smak, jak to dzieci, wychowawczyni mnie schowaną odnalazła, zawiesiłam bombkę, trzęsłam się ze strachu !! i wzięłam paczkę ze słodyczami. Czułam się winna.
Inny dzień pamiętam, słodycze w koszyczku na Wielkanoc, również na świetlicy rozdawane dzieciom. Wiosna. Idę i zajadam słodycze z koszyczka Wielkanocnego
smakują mi
patrzę jak sobie je podzielę, liczę, częstuję Mamę i mówię: mamuś, a ten kurczaczek w koszyczku, to nic, ja tylko jem słodycze.
Teraz po latach nie dziwię się, że miałam depresję, już od dziecka żyjąc w poczuciu winy, plus inne trudne przeżycia.