Czy ja nie przesadzam z tymi długimi postami? Sorry
Abba, dla mnie twoje posty nigdy nie są za długie.
Czytam je z zapartym tchem a moja dusza wówczas klaszcze bo w 100 procentach zgadzam się z tym co piszesz, czuje to bardzo podobnie.
Kiedy przeczytałem w ostatnim czasie Nowy Testament kilka razy z otwartym umysłem (ja to nazwałem czystą kartą, na którą zacząłem zapisywać wszystko od nowa). Pokochałem Chrystusa jak nigdy dotąd. Zrozumiałem na czym polega dobra nowina Boża. Z drugiej strony poczułem złość do tych, którzy ukrywali przede mną prawdziwego Jezusa i powiedzieli mi, że jestem niegodny tego by być z nim w jedności, że nie mogę otrzymać jego Ducha i w końcu wmówiono mi, że nie jest moim oblubieńcem. Pytam na jakiej podstawie to twierdzą. Przeanalizowałem argumenty, a one okazały się naprawdę słabe w porównaniu do tych, które ja zdobyłem.
Zacząłem zastanawiać się co z tym zrobić. Żyć tak dalej w zakłamaniu w zborze. Przypomniały mi się wtedy słowa Jezusa: "Kto bowiem wstydzi się mnie i moich słów, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale swojej i Ojca, i aniołów świętych".
Jeśli szczerze kocham Jezusa to nie mogę nie przyznać się do tej miłości przed innymi.
Wówczas zadałem sobie niezwykle ważne pytanie: Co stanie się gdy przed zborem Świadków Jehowy przyznam się do tego, że czuję szczególną więź z Chrystusem i pragnę spożywać Jego ciało i krew? Jak zareaguje na to zbór?
Ja już znam przykrą odpowiedz na to pytanie jak zareagują Świadkowie Jehowy niby chrześcijanie na to gdy przyznam się do miłości do Chrystusa: -odstępca, trzeba na niego uważać,
- wizyta starszych, którzy będą mnie uświadamiać, że jestem w błędzie i żebym się jeszcze zastanowił nad tym co robię i czuję,
- odbiło mu i jest zapewne psychicznie chory albo ma problemy emocjonalne.
Uświadamia mi to, że tkwię w naprawdę zakłamanej organizacji, która będzie mnie tępić za to, że przyznam się do więzi z Jezusem tylko dlatego, że "niewolnik" uznał, że nie ma już dla mnie miejsca w grupie 144000.