A więc witaj! W kupie raźniej!
W pewnym momencie życia byłam bardzo gorliwą katoliczką i chodziłam na wszystkie msze. Najbardziej w kościele podobały mi się czytane przypowieści Jezusa i fragmenty Ewangelii. Niestety po ponad roku uczęszczania na wszystkie msze zauważyłam, że jest "powtórka z rozrywki", czyli identyczny program mszy - znów te same fragmenty Biblii, te same Ewangelie, te same przypowieści. Ale to się jeszcze da przeżyć. Najgorsze było to, że Biblia była przez 5% mszy, kazanie przez 15%, a pozostałe 80% to klepanie tych samych formułek, tych samych modlitw i tych samych pieśni w kółko. Wiedziałam, że to nie dla mnie. Ciągnęło mnie do wiedzy z Biblii.
Ponadto zniechęciła mnie postawa księży, którzy nie kojarzyli mi się nigdy dobrze. Pamiętam jak poszłam jako 10-latka do spowiedzi i mówię, że nie byłam kilka razy w kościele. Więc ksiądz dopytuje ile konkretnie razy. Na co ja mówię, że nie wiem. A on do mnie z wyrzutem i pretensją: A to ja mam wiedzieć?!
No i dodatkowo moralność księży zawsze pozostawiała wiele do życzenia - ciągłe wieści o księżach pedofilach i księżach z kobietami na boku nie działały na mnie zachęcająco.
Akurat się tak złozyło, że po jakimś roku odkąd przestałam chodzić do kościoła spotkałam ŚJ. Miałam studium. Olśniły mnie poznawane prawdy z Biblii. A poza tym zebrania były dla mnie ciekawe - możliwość zgłaszania się i wypowiadania. Co tydzien inny temat. Ciagłe posługiwanie się Biblią. To było super! I jest super.
Choć przyznam szczerze, ze już od kilku lat jestem "przejedzona manną". Te ciągle powtarzające się tematy (choć w nieco innych odsłonach) często działają na mnie usypiająco i mało mobilizująco.
No ale mimo wszystko i tak jest dużo ciekawiej niż w kościele
Wychowana byłam od dziecka wg zasad śJ, 30 lat po chrzcie i jako śJ miałam podobne odczucia jak Ty, gdy uczęszczałaś na msze do Kościoła, na zebraniach wałkowane tematy w kółko, książki do studium też powtarzane kilka razy do przerobienia na zebraniach, tematy Strażnic tez podobne i powtarzane (z wyjątkiem "nowych świateł"). Jeżeli chodzi o czytanie Biblii to był taki punkt na zebraniu służby, który nie trwał dłużej niż 7-10 minut?
(nie pamiętam dokładnie, ale trwał ten punkt krótko) - odniosłabym to do Twoich słów że w KK "Biblia była przez 5% mszy, kazanie przez 15%, a pozostałe 80% to klepanie tych samych formułek, tych samych modlitw i tych samych pieśni w kółko." Studium Strażnicy, to nie omawianie Biblii, to studium Strażnicy, z góry określonych i tak nakierowanych tematów na uzyskanie konkretnego celu, a popierane wyszukanymi wersetami biblijnymi, aby poparte zostały myśli przekazywane w Straznicy. Pieśni przecież też się powtarzają u śJ, przez 30 lat ile razy śpiewałam te same pieśni?
Tutaj bym dopisała słowa z postu Matusa.
Cytat: "Powtarzanie się tematów to raczej standard, chyba, że obowiązującą świętą księgę się rozwija i dopisuje kolejne rozdziały
"
Jeżeli chodzi o nieobecność na zebraniach, odnosząc do Twojej nieobecności w Kościele, to już jako dorosła tak mi się dali bracia we znaki, tak mnie gnębili, za każdym razem słyszałam a dlaczego cię nie było, znów cię nie było, zamęczyli mi mózg cytowaniem wersetu z Hebrajczyków " nie opuszczajcie wspólnych zgromadzeń" a nie żebym opuszczała zebrania z błahych powodów !!!!! o nie!!! Dziecko moje chorowało na chroniczna chorobę, zagrażającą życiu!!!! i wiedzieli bracia o tym i po co było mnie tak dręczyć? Sama byłam często osłabiona fizycznie, chora, rodzice wymagali pomocy, bo schorowani. Gdybym nawet " żyły wypruła " to i tak byłoby za mało robione dla organizacji/ Boga wg standardów dowodzących śJ . doszło do tego, że na kalendarzu śJ zaznaczałam wszystkie moje obecności na zebraniach, niedziela, wtorek, piątek "OBECNA", żeby im już naocznie pokazać, ze byłam obecna na KAŻDYM zebraniu. Aż w końcu przejrzałam na oczy
przyglądnęłam się z przebudzoną świadomością wszystkiemu co dotyczyło śJ, nauk, doktryn, zmiennych świateł, fałszu, psychomanipulacji, dręczenia mnie, że robię za mało itd.
Co do pedofilii, ukrywanie tego haniebnego procederu wśród śJ, dramaty wszystkich dzieci skrzywdzonych w zborach śJ rzuca na organizację śJ ten sam negatywny odbiór tej religii, jak na każdą inną.