Odwaga wiąże się z niezależnością. Dlatego tak jej mało w zborze. Wszyscy praktycznie są zależni i nie chcą takich węzłów przerywać, albo się boją. Nie raz miałem sytuację, kiedy działa się jakaś krzywda i chciałem pomóc. Tylko kiedy trzeba było odważnie o czymś powiedzieć, to ludzie się chowali. Bo co powiedzą w zborze, co będzie bo ojciec krzywdziciela zatrudnia moje dziecko, męża, żonę. Bo brat to w sumie nie jest taki zły bo 10 lat temu pomógł siostrze x.
Gdy ktoś kto mówi prawdę, naraża się na ostracyzm. Nawet jeśli czasami pojawia się jakiś głosik, super, że to powiedziałeś, to tylko głosik powiedziany gdzieś w łazience szatni parkingu, po dokładnym sprawdzeniu czy nikt nie słyszy.
I zgadzam się, że wychodzący z orga są odważni. Tylko oni najczęściej przerwali te wszystkie zależności, mają nowe znajomości, ostracyzm chociaż jest, nie ma takiej siły sprawczej jak wewnątrz orga.
Odwaga w środku orga to stanie na wózku w deszcz czy słotę. To odmówienie krwii dla umierającego dziecka. Nie śpiewanie hymnu. Walka o wolne na kongres w piątek, jakby nie można byłoby wsiąść urlopu. Jazda na teren oddalony w samochodzie bez przeglądu i łysych oponach. To jest odwaga. Takiej jakiej potrzebuje CK, żeby budować swoją wielką markę.