Wczoraj gdy rano się obudziłam powiedziałam sobie - dość. Wystarczy życia w kłamstwie i czas podjąć jedną z ważniejszych decyzji... napisałam list, że odchodzę bo chcę być wreszcie szczęśliwa bez żadnego udawania i tylko tyle. Pofatygowałam się do jednego z ważniejszych "braders" i wręczyłam mu osobiście list stwierdzając, że jakakolwiek rozmowa w tym temacie nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Więc za kilka dni padnie z mównicy, że Aleksandra nie jest już śj...
Nie czuję już żalu zaakceptowałam to w czym tkwiłam i wszystko co jest związane z organizacją nie robi już na mnie najmniejszego wrażenia. Czy mogłam zrobić to wcześniej... myślę, że każdy ma swój czas i wie kiedy jest gotowy na to by zmierzyć się z ostracyzmem ja już do tego dojrzałam.
Co czuję napewno ulgę nie muszę już ukrywać swojego szczęścia... sporo ostatnio się działo i dzięki oparciu bliskiej mojemu sercu osobie jestem silna i wiem, że mogę wszystko i że to "wszystko" zależy tylko ode mnie 😆