Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Problem alkoholowy u świadków jehowy!  (Przeczytany 32049 razy)

Offline NNN

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #45 dnia: 25 Kwiecień, 2018, 07:14 »
 Pamiętam, że broniłem się przed nim dwa tygodnie.  Po tym czasie miałem dość jego zrzędzenia i pękłem. To był chyba sam przełożony Lucyfer w jego skórze! To był mój dzień próby! Nie ustałem. Wypiłem ten jeden mały kieliszeczek! To dobrze, że była to tylko ćwiartka. A jak by przynosił po połówce? Strach pomyśleć!

 Ale jak się okazało, to w końcowym rozrachunku ilość wypijanego alkoholu nie ma znaczenia. Ma znaczenie jego regularne picie.  I boleśnie się o tym wkrótce przekonałem.
Odtąd nie miałem spokoju sumienia. Miałem ogromnego kaca moralnego, wyrzuty sumienia chciały mnie zamęczyć, że przestąpiłem prawo Jehowy. Jak coś mówiono  o złym wpływie alkoholu w Strażnicy, czy na zebraniu, to ja już tej nocy nie mogłem spać. Już się widziałem jak ginę w Armagedonie!  Boże jakie to były katusze - a jak byłem w pracy, to nie dawałem rady i wypijałem ten przeklęty kieliszeczek!

-  Ale to jak miało się wkrótce okazać, był tylko początek moich kłopotów. Otóż, pamiętam to doskonale, iż po równym miesiącu codziennego wypijania przeze mnie tego przeklętego jednego maluteńkiego kieliszeczka ja się łapię na tym - uświadamiam sobie to, że właśnie się uzależniłem od alkoholu!  Po czym to poznałem? Pewnego dnia nie mogłem doczekać się, kiedy mój  współpracownik wyjmie tę ćwiartkę wódki! Zaczęło mnie nosić. Tylko o tym myślałem; kiedy on wreszcie ją wyjmie!? Przecież jest już czas, dlaczego on zwleka, zapomniał o tym czy co? A może dzisiaj jej wcale nie ma? Przeraziło mnie to! Jakżeby  śmiał dzisiaj nie mieć! Przecież zawsze miał. Niechże już ją wyjmuje! Parę razy mu przypomniałem, że możemy już siadać do posiłku. Mamy teraz spokój to możemy  konsumować, bo za chwilę może być robota – perswaduję mu. Ale on nic. Prawdopodobnie było jeszcze za wcześnie, ale to mój zegar biologiczny zaczął przyśpieszać. To mój organizm zaczął się wcześniej domagać kolejnej porcji trunku.  Jak sobie to wszystko uświadomiłem, to wpadłem w przerażenie i w kolejny jeszcze gorszy koszmar.

-  Nie wiem jakby to wszystko się skończyło, a raczej dzisiaj wiem, a wtedy nie wiedziałem, gdyby nie pewne zdarzenie. Ten pijący kolega nieraz nam demonstrował, że umie otworzyć każdą kłódkę; jak poginęły narzędzia kolegów to padło na niego. Został znowu gdzieś przeniesiony karnie. A ja odetchnąłem. To jeszcze nie było chyba konkretne uzależnienie, tylko początki przyzwyczajania się organizmu do stałej dawki alkoholu, więc szybko mi ta chęć minęła,  bo ani razu sam nie napiłem się ani w pracy, ani poza nią. Od tej pory jednak bardzo się pilnowałem i dobrze, bo się okazywało wielokrotnie później, że „Szatan” na tym nie poprzestał i wykorzystywał nawet innych członków organizacji, którzy chętnie konsumowali trunki, abym jednak i ja się w końcu uzależnił. Szatan ma swobodne dojście do organizacji?  Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Jednak pamięć o tym zdarzeniu była tak mocna, a może byłem tak przerażony konsekwencjami Armagedonowymi, iż nigdy potem nie miałem kłopotów z nadmiernym spożywaniem trunków. Ani wtedy, gdy przestałem być świadkiem. Teraz wiem, że wcale nie trzeba mieć  do tego rzekomej ochrony Jehowy.

-  Czyżby jednak to, że inni w organizacji świadków mają z tym problemy świadczyłoby, iż Szatan ma do niej łatwy dostęp? Sami oceńcie po następnych zdarzeniach. Co rusz napotykałem w „organizacji Bożej” ludzi nadmiernie spożywających, ale o tym innym razem.
 
« Ostatnia zmiana: 25 Kwiecień, 2018, 07:16 wysłana przez NNN »
Nie walczę z organizacją, ja się przed nią bronię, jestem jej ofiarą!
Droga jest mi moja wolność.


Offline NNN

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #46 dnia: 27 Kwiecień, 2018, 20:31 »
                                               Pić, albo nie pić, oto jest pytanie!


-  Idę przez rynek pewnego miasteczka a tu nagle z boku ktoś mnie woła po imieniu. Spoglądam tam –  brat z dawnego mojego zboru. Podchodzę bliżej i mówię, że ja jestem wykluczony. A on do mnie – wiem, chcę z tobą porozmawiać. Tak porozmawialiśmy, że od razu pojechaliśmy do niego. Tak naprawdę to szukał towarzystwa. Nie czuł się już od pewnego czasu w organizacji dobrze.

Opowiedział mi swoją historię. Wracał do domu na skróty przez jakieś chaszcze przy torach. Spotkał znajomego, a ten proponuje wypicie połówki na łonie natury. Nie chciał, stanowczo odmawiał, mówił, że się spieszy ale tamten był tak zdesperowany i nie odpuszczał. Prawie go siłą wcisnął w tę trawę.  Piją. Nadjechał tramwaj, z niego wysypała się spora liczba ludzi. Normalka. Jak zobaczyli dno butelki pożegnali się grzecznie i poszli, każdy w swoją stronę.

Za parę dni zawitało do niego dwóch smutnych panów. Powiedzieli mu, że był widziany co najmniej przez dwie osoby, jak pił wódkę publicznie przy torach tramwajowych. Przyniósł tedy ujmę Jehowie. Teraz i On jest smutny.   Przyznał się od razu i przedstawił okoliczności. Poszli.

-  Ten brat w swojej całej rodzinie był tylko sam świadkiem, żonę miał katoliczkę, po prostu ona kiedyś została przy swojej religii, a on raczył ją zmienić. Po jakimś czasie znowu przyszli ci sami panowie. Mówią mu, że żona potwierdziła, iż on często korzysta z wody ognistej. Ale kiedy u niej byli? Powinien o tym wiedzieć. Nie wiedział. Chyba upilnowali, jak go nie było w domu. Chociaż bronił się zaciekle, że to nieprawda – nie dało rady. Wykluczyli.

Twierdził do mnie, że jednak chyba nie mieli dwóch świadków i wpadli na pomysł aby wykorzystać do tego jego żonę katoliczkę. Nadawała się idealnie. Chciała bardzo aby mąż wrócił do poprzedniej religii. Sąsiedzi, katolicy dziwili się dlaczego dopuściła, aby jej mąż poszedł do „kocików”. Przyjaźnili się z nim  poprzednio, więc teraz przychodzili i namawiali go do powrotu. I ona właśnie teraz  zobaczyła okazję powrotu męża na łono wspólnej wiary i dopięła swego. Przecież najlepiej jest jak małżonkowie razem trzymają front, pod każdym względem. Ślubują przecież na dobre i złe. A tu mąż się wyłamał. Źle także dla dzieci. Chciała dobrze. Zeznała jak zeznała.  Nie skłamała, od czasu do czasu wypił. Przy okazji i w towarzystwie rodziny, przyjaciół. Ale jednak. Nie skłamała.  Nie wszystko przecież rozumiała. Nie znała tej religii, bo nie  chciała. Zabrała jej męża. Skomplikowała życie. Nie było go często w domu. Dla niej i dla dzieci. Myślała, że może się wszystko zmieni. Oni najwyraźniej szukali pretekstu. Ona tego nie ogarniała.  Jego wyrzucili  - myślała, że to dobrze. Teraz wszystko się zmieni na lepsze.
Cdn.
 
Nie walczę z organizacją, ja się przed nią bronię, jestem jej ofiarą!
Droga jest mi moja wolność.


Offline NNN

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #47 dnia: 28 Kwiecień, 2018, 08:48 »
  -  W obu wypadkach cel uświęcił środki! Obie strony zadowolone. Sanhedryn i żona. Teraz już powinno być coraz lepiej. Ale on stracił zaufanie do obu wyznań. Jeśli żona oczekiwała, że znowu będzie chodził z nią pod rękę do kościoła, to się bardzo myliła. Ale zdobył także awersję do zboru. Nie było mowy, aby cierpiał dodatkowo chodząc  na „oślą ławkę” do sali zebrań.

 Czuł się bardzo pokrzywdzony. Ze zboru ‘pies z kulawą nogą’  do niego nie zaglądnął.  Tak się zeźlił, że dziesięć lat był poza zborem.  Pod koniec tego okresu syn mu sprezentował książkę. Stwierdził, że poniewierała się u jego znajomych, on powiedział, że ojca ma świadka, więc mu ją dali. Tytuł tej książeczki to:  „Fałszywym prorokom-nie!” autor –Tomasz Kulig  z Olkusza. Rok wydania 1994. Po jej przeczytaniu stracił resztę złudzeń. Teraz wiedział, dlaczego starsi tak podstępnie z nim postąpili. Stracił całkowicie resztę wiary w to, że Jehowa kieruje swoją organizacją.

 -   I jak to zwykle bywa po długim czasie w zborze nastąpiły zmiany, nowych zamianowano i przeglądając kartoteki  natrafili na takiego właśnie delikwenta.  Przyszli po ponad dziesięciu latach już radośni  i uśmiechnięci. Namawiali, prosili, przedkładali mu świetlaną przyszłość. Oto wszystko stoi przed nim otworem; przywileje na niego czekają. Może być sługą pomocniczym, albo nawet starszym. Jehowa już mu wszystko wybaczył. Nie jest pamiętliwy. Wkrótce zginie poza zborem, bo Armagedon blisko. I sytuacja się powtórzyła jak z tym wypiciem wódki. Nie miał krzty wiary w to, oczym oni mówili, ale ze względu na ich  namolność zgodził się wrócić. Dzisiaj sam zadaje sobie pytanie po co mu to było, czy Jehowa, Bóg świadków jest ślepy? Dlaczego nie widział, że u niego nie pali się nawet jedna iskierka wiary? Gdzie Jego Duch? Gdzie aniołowie, którzy kierują pozyskiwaniem uczniów? Ale przecież modlono się nad nim. Proszono o ducha Jehowy i błogosławieństwo. Chyba jednak Jehowa nie wysłuchał, kiedy przyjęto do zboru niewierzącego.

Ale był już   schorowanym człowiekiem. Wkrótce nie mógł nawet wychodzić z domu. I sytuacja się znowu powtórzyła. Braciszkowie o nim zapomnieli. Sąsiedzi katoliccy wozili go do szpitali i po lekarzach. Widział tylko od czasu do czasu przez okno jak braciszkowie i siostrzyczki głoszą na jego ulicy. Widział jak omijają jego dom. Tak, bo przecież to jest najważniejsze. „Oni wyrobią sobie zbawienie, a ja muszę zginąć”, myślał. Ale omijając jego dom, omijali także jego żonę. Przecież była katoliczką, jej też należało głosić. O niej też zapomnieli. Raz tylko starsi zajrzeli do niego na wiosnę, gdy Nadarzyn im napisał, aby nieczynnych odwiedzić. Teraz jednak stanowczo odmówił powrotu do aktywności. Nie będzie ryzykował  zdrowiem a nawet życiem. Nie rozumieli. Kazali pisać listy, albo dzwonić. To miała być recepta na jego zbawienie. Chyba tak źle go opisali do braciszków z Nadarzyna, że w kolejnym roku już nie przyszli.

- Na przekór wszystkiemu – żyje. Nie tęskni. Należy tylko formalnie.

Morał z tego jest taki: nie pij publicznie. Pij w skrytości. Jehowa nie kabluje. To procentuje. Jakby to w  tej sytuacji nie brzmiało. Wynika to z kolejnych przeżyć kolejnego człowieka. Opowiedzieć?
 
 
« Ostatnia zmiana: 28 Kwiecień, 2018, 08:58 wysłana przez NNN »
Nie walczę z organizacją, ja się przed nią bronię, jestem jej ofiarą!
Droga jest mi moja wolność.


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 780
  • Polubień: 5166
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #48 dnia: 28 Kwiecień, 2018, 09:25 »
Opowiedzieć?
 
Ciekawe historie opisujesz! Bardzo proszę:)
 
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline zero1

  • Pionier
  • Wiadomości: 983
  • Polubień: 2223
  • YT - 'Świadkowie Jehowy przebudźcie się!'
Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #49 dnia: 28 Kwiecień, 2018, 10:41 »
Opowiedzieć?
No zdecydowanie:-)
nowezrozumienie@gmail.com
J3b4ć komitety sądownicze.


WIDZĘ MROKI

  • Gość
Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #50 dnia: 28 Kwiecień, 2018, 12:29 »
'Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy' ciekawa kwestia, w ogóle kwestia alkoholizmu, był czas że miałem z tym poważny problem, byłem na leczeniu w ..............nie ważne, i cóż się okazało, że to jest również kasa, jedna z pracownic, doktor Psychiatrii, po wyjściu jednej z grup (trzydzieści osób) powiedziała: " Cieszymy się gdy na czterdziestu wychodzących, jeden trzeźwieje", dla mnie na tamten czas była to informacja o statystykach, z czasem po przemyśleniu tej informacji, doszedłem do wniosku, że to biznes, tysiące ludzi, którzy podobno pomagają uzależnionym, uzależnionym od czego? Od alkoholu? Nie ma większej bzdury. Podkreślam, nie  ma większej BZDURY jak twierdzenie o uzależnieniu alkoholika od alkoholu by mógł normalnie funkcjonować. Dla lepszego zobrazowania podaję przykład cukrzyka insulino zależnego, on musi brać każdego dnia by mógł funkcjonować - FAKT, zresztą sami na terapiach ten przykład podają. Znam z autopsji, że aby funkcjonować nie musiałem strzelić "jednego" by funkcjonować, a wiem co piszę, zaraz ktoś się odezwie: "racjonalizujesz", napiszę nic bardziej błędnego, racjonalizują wszyscy ci, którzy, upadlają na terapiach, wmawiając każdemu tam przebywającemu, że jest alkoholikiem i bez grupy nie będzie funkcjonował. Na spotkaniach "chodzi" kapelusz" na datki 'skromne'. W Polsce jest kilkanaście tysięcy takich grup, kasa ???  Skąd do Polski przybył klub AA, USA?
 Dla św.j. alkoholik, to margines, dno, i osoba, a tym bardziej dociekliwa to aut. Wpadłem na ten wątek dziś po zmianie nocnej i dało 'po garach' , bez złych skojarzeń, bo pewnie o tym ktoś czytający ten wpis, pomyślał. Pracuję w kopalni, pod ziemią i po prostu, ciężka praca wycieńcza, tym bardziej nocna. Czytałem ciekawe wypowiedzi profesorów Amerykańskich że: "Udało się wmówić pewnym grupom społecznym, że jest coś takiego jak choroba alkoholowa, co jest absolutną nie prawdą". Wrócę do tego w kolejnym wpisie. Ciekawy watek i bardzo szerokim będąc, jest niezmiernie głęboki. Na podobieństwo powiązań św.j.  z masonerią, co jest bezdyskusyjnym faktem. Czekam rozwoju wydarzeń.           


Offline NNN

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #51 dnia: 29 Kwiecień, 2018, 16:32 »
                                                                                        Picie jako Hobby

-  Był skazany na picie. W domu rodzinnym była to normalka. Chyba dlatego, jak dzieci były małe matka poszła do Świadków Jehowy. Nie pomogło bo pomóc nie mogło. Nie tędy droga. Ojciec pracował i pił bo miał trudną pracę, a ich wychowywała matka - na świadków. Wszyscy z rodzeństwa później pili. Komuna stresująca = picie. Stresujące wyznanie = picie. Praca odpowiedzialna = picie. W młodości jeździł na ośrodki pionierskie. Tam było wiele okazji. Wieczorami zawsze znajdywał chętnych. Nie wszyscy chcieli. Ale  w dużej grupie zawsze było paru chętnych. „Panu Bogu świeczkę i Diabłu ogarek”. Lubił jeździć na ośrodki pionierskie. Same korzyści. Zbierał punkty za aktywność, miał zawsze godzinki, był chwalony. A picie alkoholu, to takie uboczne hobby. Nieszkodliwe. Nie upijał się przecież widocznie, nie przewracał, wielokroć razy nikt nic nie zauważał. I miał zawsze towarzystwo do swojego hobby. Na tym etapie nie pije się samemu (do lusterka).

 Poprzez całe lata funkcjonowania jako świadek w organizacji wypracował sobie wiele metod ‘partyzanckich’, aby nie wpaść. Działał całe życie przecież w konspiracji. Wszystkich oszukiwał. Jehowę też? Tak! Nawet dla Niego nie miał żadnych skrupułów ani litości. Nawet wydawało by się, że organizacja Jehowy jest  świetnym miejscem maskującym jego wybryki. Doszedł do perfekcji. Stał się mistrzem kamuflażu. Mógłby złożyć wiele patentów.

 Na przykład w dorosłym i małżeńskim pożyciu mieli garaż daleko od domu. Samochód zawsze lśnił czystością. Że też on dziur nigdy nie narobił przy tym częstym glancowaniu! Żaden metal nie powinien tego wytrzymać!  A odkurzacz nigdy się nie zapalił? To było duże garażowisko. Samochód często się psuł. Naprawiał go osobiście, poszukiwał części, nie było jeszcze Internetu. To pochłaniało dużo czasu. Nikt nie wpadł na to jak mógł się psuć, jak prawie nie jeździł !? Ano nikt. Widocznie są tacy u świadków, co nie znają się na samochodach. Na zbawianiu innych już tak. Było z kim wypić. Same chłopy. Trafiło się paru świadków. Zawsze się kompanię zorganizowało przy garażach.

 Jak żonie ręce się wydłużyły od noszenia pełnych siat prowiantu zaczęła coś podejrzewać. Bo jak to? Samochód pucowany, naprawiany a nie jeździ. Jej koleżanki w pracy się chwaliły, jak to obkupiły się w jeszcze nielicznych i oddalonych sklepach wielkopowierzchniowych, a ona niezmiennie dźwigała zakupy z tych samych małych sklepów, pokonując pieszo w obie strony ponad dwa kilometry. Bo on zawsze ‘chycony’. Zawsze znalazł jakiś pretekst, a ona dotąd nic się nie domyślała. Jak dopytywała, bardziej cisnęła, to powiedział jej, że kupując używany samochód nie najszczęśliwiej trafili. Oszukano ich. Auto ma wady. Powinien jej powiedzieć, że to on ma wady. Że źle za niego wyszła. Świadkowie przecież mówią prawdę, a nawet ją głoszą wszem i wobec. A tutaj taka ściema! Ale nastał taki dzień, że zaczęła przychodzić pod garaże, wypytywać ludzi. Ale u samochodziarzy solidarność w tym kierunku jest duża. Zresztą przyznali by przecież, że pili z nim, a każdy z  nich miał  wiele 'za uszami' i nie chciał zadymy. Ich bliscy często i ich za to samo ścigali. Zaglądała przez dziurkę od klucza jak był ich garaż zamknięty słysząc w nim głosy (nie miała swojego klucza!). Wypatrzyła, a jakże. Odtąd nie było już spokoju w 'domu Bożym'.
   Czy przestał? Skądże! Założył w środku żaluzje w poprzek garażu. Mogła sobie do woli patrzeć przez szpary w drzwiach i się domyślać, bo nic nie widziała. Pili cicho, po przeciwległej stronie drzwi garażowych za zasuniętymi żaluzjami.  (bracia  świadkowie nie kopiujcie w tym momencie patentów – są chronione). Nic nie mogła udowodnić. Borykała się tak z nim i z tym alkoholem przez wiele lat.  Może i była u starszych, ale brak było drugiego świadka i oczywistych dowodów.
Cdn.
 
« Ostatnia zmiana: 29 Kwiecień, 2018, 16:51 wysłana przez NNN »
Nie walczę z organizacją, ja się przed nią bronię, jestem jej ofiarą!
Droga jest mi moja wolność.


Offline NNN

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #52 dnia: 06 Maj, 2018, 00:01 »
 Ciąg dalszy picia jako hobby:

- Jednak w pewnym momencie został złapany na  nie całkiem gorącym uczynku, ponieważ wracał nieraz z pracy na dużym ‘rauszu’, to co niektórzy  go widzieli. Albo wymiotował, albo się potykał co trochę, albo szedł wężykiem. A to się w pracy zatruł, albo był przepracowany i zmęczony. Nikt go przecież nie widział jak pije.  Chyba mu pogrożono mimo wszystko, bo się uspokoił na jakiś czas. Nawet awansował. Skończył odpowiednie kursy i został sługą pomocniczym. I teraz był w swoim żywiole. Sam pracy fizycznej nie lubił, ale lubił innym ją planować i wyznaczać innych do jej wykonania. Lubił wielogodzinne nasiadówki i debaty o cudzych grzechach. Teraz mógł się odgryzać na tych, co go kablowali. Dawał im robotę i wynajdywał im przywary i braki, potknięcia i nielojalności. Wszystko to legalnie i w ramach staranności o czystość zboru.
Wkrótce okazało się jednak, że po spotkaniach ze starszymi miał okazję przedłużać swoją nieobecność w domu i proponował to innym sługom pomocniczym. Trzeba to podkreślić, że znalazł tylko jednego kompana. Chociaż wszyscy wiedzieli o co chodzi, to jednak ograniczyli się tylko do odmowy uczestnictwa w tym procederze, nie zgłaszając go nigdzie i nikomu. Zajmowali się tylko pijaństwem i niestaraniem się o rodzinę w wykonaniu zwykłych głosicieli. Innymi grzechami także. Na boki nie patrzeli.

Wkrótce małżeństwo kompana od kieliszka się rozsypało. Zostawił kilkoro maleńkich dzieci na głowie byłej żony  i prysnął z domu. A przecież w świętej organizacji nie ma rozwodów. Nie wierzcie w to. Są. Jest ich coraz więcej. Ale oczami wiary ich nie widać. Są przezroczyste. Rozwody nie oczy. Oczyma wiary to widać je tyko w starym świecie.

 - Żebyście widzieli i słyszeli, jak nasz trunkowy sługa pomocniczy nieraz prowadzi dialog z żoną, lub ze swoimi dziećmi w czasie, gdy przecież był bardzo zajęty ważnymi i wiadomymi nam sprawami, a tu dzwonią oni i pytają o takie duperele - gdzie jest i kiedy wróci. Siedzi przecież ze światowym kumplem w barze piwnym, a tu dzwoni dziecko, tato gdzie jesteś?
- W biedronce synu.  – A to dobrze, to kup mi to i tamto. – Dobrze synu.  Ale przyjdziesz dzisiaj, bo mi to jest już potrzebne. – Tak, zaraz staję przy kasie. Syn się rozłącza.
- Ojciec do kumpla: - musimy szybko kończyć te piwa i pędzę do biedronki. Muszę coś wymyślić, dlaczego mi tak długo zeszło.  Jak tłumaczył później opóźnienia w przyjściu do domu? Nie wiadomo.  Ale zawsze wytłumaczył skutecznie. Często te rozmowy to było mistrzostwo świata w konfabulowaniu! Jakąż on miał w tedy inwencję, jaką elokwencję, jak był utrudzony w staranie o rodzinę, no i o zbór przecież. O! Ileż on czasu i wysiłku poświęcał zborowi! Żeby to chociaż w małej części było prawdą, to zbór byłby najbardziej zadbanym zborem na kuli ziemskiej. Zakwitł by jak łąka na wiosnę.

- Jehowa tolerował jego występki przez wiele lat. Albo drzemał słodko w czasie ich popełniania, albo pożyczał sobie opaskę na oczy od Temidy. W tym samym czasie jednakowoż zawsze widział zło popełniane przez zwykłych głosicieli. Jak to robił? Bóg świadków jest wszechmocny, więc jak chce czegoś nie widzieć i nie wiedzieć to tego nie widzi i nie wie. Ale jakby chciał wiedzieć i widzieć to wie i widzi. Taka preselekcja, czy coś. Taka wszechmocność. Tylko ten Bóg tak ma. Dlatego jest prawdziwy. Inne bogi to żałosne imitacje.
- Ale mówią, że dopóty dzban wodę nosi, aż się ucho urwie. Nasz delikwent nie miał szans przyobserwować, że dzieci nagle dorosły. Ten, kto mi to opowiadał, twierdził, że wreszcie wzięły matkę na siłę pod rękę i zaprowadziły do starszych. Teraz już było dwóch świadków! A nawet trzech  i  jeszcze więcej. Jehowa w świadkach przestępstwa wreszcie matce i żonie obficie wynagrodził.

Cdn.

 
« Ostatnia zmiana: 06 Maj, 2018, 00:03 wysłana przez NNN »
Nie walczę z organizacją, ja się przed nią bronię, jestem jej ofiarą!
Droga jest mi moja wolność.


Offline sawaszi

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #53 dnia: 06 Maj, 2018, 00:38 »
Alkoholizm to choroba społeczna (Polska jest znowu na czele statystyk) .
Za 'komuny' to był "odlot od rzeczywistości" - teraz mamy demokrację
Nie wiem tego jak jest teraz obecnie w zborach śJ - bo nie mam z nimi teraz żadnego kontaktu ..


Offline NieZnaPrawdy

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 419
  • Polubień: 2449
  • Między ślepymi jednooki królem
Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #54 dnia: 06 Maj, 2018, 01:36 »
Wiele lat temu byłem na wyjeździe z grupą damsko-męską. Z mężczyzn tylko ja nie na przywileju. Pijemy codziennie wieczorem. Zbliża się Nowy Rok i powstaje dylemat, pić czy nie pić w Nowy Rok? Opinie są różne. W końcu ja przedstawiam swój punkt widzenia. Skoro pijemy codziennie, to nie picie danego dnia oznaczałoby świętowanie. Rzeczony wieczór spędziliśmy należycie.  :P


Offline Matylda

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #55 dnia: 06 Maj, 2018, 10:27 »
W ogóle problem przemocy domowej wśród Świadków zasługuje na odrębny temat

Tak to prawda.
Nie wiem jak jest w innych domach,ale w moim rodzinnym domu moja matka fanatyczka była i jest sadystycznym przemocowcem.
Alkohol w moim domu nigdy nie był pity,jeżeli już to symbolicznie,a przemoc przedewszystkim emocjonalna ale i fizyczna istniała w każdym aspekcie życia i zawsze była podszyta chorą jehoską ideologią.
A najgorsze jest to że ja cały czas próbowałam usprawiedliwiać i zrozumieć i zracjonalizować sobie postępowanie mojej matki.
Dopiero mając 50 lat i bedąc prawie 30 lat poza sektą zrozumiałam że muszę te kobiete wykluczyć z mojego życia bo inaczej zwariuję.
Często bywało że matka łapała mnie za pukiel moich kręconych loczków i szarpiąc moją głową darła ryja że skoro nie umiałam umyć podłogi jak należy przed przyjściem braci na zbiórkę to będę ją (te podłogę)teraz lizać.
Jak tylko bracia zaczynali się schodzić wkładała maskę Siostry Halinki i rozdawała usmiechy na prawo i lewo.
Sprawa jest dość  świeża bo dopiero rok mija jak nie utrzymuję z moją jehoską rodziną żadnych kontaktów. Jak trochę bardziej okrzepnę to Wam opowiem jak wyglada przemoc bez kropli alkoholu.



Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #56 dnia: 06 Maj, 2018, 10:34 »
Jatiw Matylda
Przypominam sobie historię kopciuszka- To co przeszłaś owiewa zgrozą, ale jak sama piszesz z pod tyrani wyszłaś to wielkie osiągnięcie   :) :) :)


Offline salvat

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #57 dnia: 06 Maj, 2018, 10:53 »
Skłonności do kieliszka, flaszki, kegi są wśród Świadków widoczne, choć trzeba się przyjrzeć i to w sprzyjających okolicznościach.

Podczas dyżurów pilnowania jednej z sal zgromadzeń, a był to dyżur nocny, jeden z braci od godz. ok.22.00 zaczął często wychodzić ze stróżówki pod pozorem " a zobaczę coś w aucie", "a przewietrzę się" itp. Za każdym razem jak wracał był coraz bardziej wesół więc starsi wiekiem bracia przydybali go jak po wyjściu z portierni kierował się wprost do swojego auta i konsumował. Ów brat miał wówczas coś koło 60ki i.... wracał tym autem po dyżurze. Sprawa się rozeszła bez rozgłosu. Jak się dowiedziałem krótko po tym, wcześniej miał skłonności ku napojom z procentowym udziałem alkoholu.

I tak oto pilnując majętności Pana, pod osłoną nocy można umilać sobie nudny wieczór, a potem noc.

O historiach gdzie starsi zborowi pifkowali i nie tylko wiem wyłącznie na zasadzie miejskiej legendy, ale sądzę, że jest w niej nie ziarno a cały worek prawdy.
Jak nazwać człowieka, który mając trochę władzy mówi jedno, a robi coś co tym słowom zaprzecza?

https://www.youtube.com/watch?v=cZMCsCO9hYw


Offline Trinity

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #58 dnia: 06 Maj, 2018, 13:57 »
w moim otoczeniu bracia również za kołnierz nie wylewają
oj nie wylewają! ja myślę że to przez stres związany
z nie możnością bycia doskonałym w orgu

miałam w swoim zborze starszego który nie strzymywał ciśnienia
(komitety, rozmowy , dochodzenia) i brał mojego na piwko
 i mu się ulewało zółci,  czasem mi mój opowiadał o patoli w rodzinach braci
na ich szczęście o pedofilii nie słyszałam bo by nie było lekko
grono starszych wiedziało o tej skłonności ale było mało starszych
« Ostatnia zmiana: 06 Maj, 2018, 14:45 wysłana przez Trinity »


Offline zero1

  • Pionier
  • Wiadomości: 983
  • Polubień: 2223
  • YT - 'Świadkowie Jehowy przebudźcie się!'
Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #59 dnia: 06 Maj, 2018, 16:51 »
Matyldo nie zazdroszczę. Pamiętam gorączkowe porządki też u mnie w domu przez zbiórkami i zebraniami książki. Atmosfera w trakcie iście Brooklyńska - wszystko jak na zdjęciach instruktażowych z biuletynu Strażnica - ale to kosztem nerwówki w ostatniej godzinie przed przyjściem gości.
Opisz swoje niebawem dla nauki potomnych czytelników forum:-)
Wielu dopiero wtedy się otwiera.
nowezrozumienie@gmail.com
J3b4ć komitety sądownicze.