Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Problem alkoholowy u świadków jehowy!  (Przeczytany 32078 razy)

Offline Ruben

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #150 dnia: 08 Grudzień, 2020, 13:44 »
w mojej ocenie przyczyny alkoholizmu wśród świadków Jehowy można podzielić na (1) standardowe (2) typowo zborowe, świadkowskie.

świadek Jehowy oprócz normalnych problemów takich jak np. bezrobocie, zdrada małżeńska, impotencja, nowotwór czy inne problemy zdrowotne itd. ma jeszcze dodatkowe problemy:

(1) musi zawsze świecić przykładem i to przykładnie świecić przykładem, nie jak żarówka 220V ale jak halogen 10.000 V
(2) musi żyć wśród kapusiów i albo sam ma wyrzuty że na kogoś doniósł albo boi sie że na niego ktoś doniesie albo jedno i drugie
(3) zagłuszanie wątpliwości w sprawach wiary i organizacji
(4) wielkie przemęczenie: praca, zebrania, służba, studia biblijne z zainteresowanymi, itd.
(5) ciągły wyniszczający teokratyczny wyścig szczurów

a alkohol ma tę wielką wadę i zaletę jednocześnie, że pozwala "zatrzymać świat i powiedzieć 'ja wysiadam' i miec wszystko gdzieś"

niestety, tylko na chwilę ;-)

Sebastian, nic dodać nic ująć, można też dodać, że 'lokalne tradycje' też będą mieć jakiś wpływ. Generalnie, to u mnie "prawda o Prawdzie" też stała sie zapalnikiem. Musiałem to wszystko sobie poukładać, przeboleć, żeby wreszcie spojrzeć na przeszłość z perspektywy i dojść do wniosku- nie mam wpływu na to co było kiedyś, ale nie dam sobie zniszczyć resztki zycia. Także alkoholem.
« Ostatnia zmiana: 08 Grudzień, 2020, 13:45 wysłana przez Ruben »


Offline Ruben

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #151 dnia: 08 Grudzień, 2020, 16:05 »
    (...) Będę chciał tylko pokazać, jak Jehowa, bóg świadków przegrywa walkę z uzależnieniami swoich wiernych czcicieli w stworzonej podobno przez siebie organizacji. Jak jego „świadkowskie prawo”, jest i chyba było od początku tak samo martwe, jakim  stał się dopiero później Stary Zakon, który pokazywał grzech, ale nie leczył i nie dawał trwałej drogi wyjścia z opłakanego stanu. Świadkowie Jehowy jako jedna z nielicznych chyba organizacji religijnych nie wypracowała sobie żadnych metod leczniczych uzależnień, ani też nie ma na to specjalistów czy też odpowiednich miejsc (ani przecież  żadnych chęci do tego). To nie wierny potrzebuje tej organizacji, to ona potrzebuje wiernego. Jak się przedwcześnie zużyje, to się go wyrzuci jak przedmiot, najwyżej pogoni się wiernych albo ogłosi nową kampanię i nowi się znajdą z nową większą werwą i kasą. Niewolnik nie wyda ani grosza na ratowanie życia i zdrowia wiernego. Strumień pieniędzy zawsze płynie jak rzeka - tylko w jedną stronę. I jak rzekę nie idzie tego odwrócić.

(...)

Dokadnie jak piszesz NNN. Przykad niedawny: były narkoman (ochrzczony w dorosłym życiu) miał nawrót psychozy i deprechy chyba- zaczął wygadywać głupoty, że na pierwszy rzut oka było widać, że coś nie tego... z głową.  Starszaki zaczęli go namaszczać "oliwą ze Słowa Bożego" i swoimi własnymi przemyśleniami, zamiast delikatnie zasugerować wizytę u lekarza. Na podstawie jego własnych słów bezceremonialnie wypieprzyli ze zboru, bo już nieprzydatny, a kto bedzie się jego problemami zajmował. Co innego, gdyby jakieś korzysci z jego obecności były. Facet miał przebłysk świadomości i chciał chodzić na zebrania. Powiedziałem starszakom- nie bardzo się kwapili mu pomóc. Ze dwa razy podwiozłem go na zebranie (Sala była daleko) mimo karczemnej awantury ze strony żony :-(. Przestał przychodzić. Po kilku miesiącach któryś z jego światowych znajomych poprosił o pomoc w załatwieniu spraw urzedowych. Facet chyba popełnił samobójstwo (nie drążyłem, bo za wrażliwy jestem na tę tematykę).

Podsumowując: wybierani 'duchem świętym' starsi NIE MAJĄ ZA GROSZ PRZYGOTOWANIA I CHĘCI do zajmowania się kłopotliwymi przypadkami. Ciężar opiekowania się kłopotliwymi członkami szybciutko przerzucany jest na światowe, szatańskie społeczeństwo. Dla mnie jest to obrzydliwie zakłamane: to tak, jakby partnerem życiowym opiekować się dopóki jest zdrowy i przydatny.


Offline Ruben

Odp: Alkoholizm w zborach Świadków Jehowy
« Odpowiedź #152 dnia: 09 Grudzień, 2020, 11:52 »
(...)
Podsumowując: wybierani 'duchem świętym' starsi NIE MAJĄ ZA GROSZ PRZYGOTOWANIA I CHĘCI do zajmowania się kłopotliwymi przypadkami. Ciężar opiekowania się kłopotliwymi członkami szybciutko przerzucany jest na światowe, szatańskie społeczeństwo. Dla mnie jest to obrzydliwie zakłamane: to tak, jakby partnerem życiowym opiekować się dopóki jest zdrowy i przydatny.

Dlatego tak lubię powiedzonko jednego z moich byłych nauczycieli: "Takim specjalistom, to KURY SCZAĆ PROWADZAĆ, a nie się wymądrzać"- można dopasować je do każdej podobnej sytuacji, gdy ktoś jest TOTALNYM ignorantem w danej dziedzinie, a nie ma pokory się do tego przyznać. Smutne to, bo i konsekwencje nie do odwrócenia jak to było w powyzszym przypadku :-(
« Ostatnia zmiana: 09 Grudzień, 2020, 12:01 wysłana przez Ruben »


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 219
  • Polubień: 8692
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Problem alkoholowy u świadków jehowy!
« Odpowiedź #153 dnia: 09 Grudzień, 2020, 13:12 »
(mtg): Problem alkoholowy zajmuje poważny węzeł gordyjski w społeczeństwie do rozwiązania.
Zmagają się różnorodne ośrodki AA, psychologowie, terapeuci mając w tym zagadnieniu  dogłębne doświadczenie, rezultat jest nikły.
Cóż dopiero taki starszak(Ww)może pomóc opilcowi, oczywiście czyni pewne prelekcje wobec niego kierując się zasadami  czy pouczeniami z PS, w wielu przypadkach to trafianie kulą w płot, żadnych rezultatów przeważnie kończy się wykluczeniem z społeczności sJ.

Osoba cyklicznie pijąca tzw. uzależniona od alkoholu to ''bomba zegarowa'' nie wiadomo kiedy eksploduje tygodniówką zamroczenia.
Napiszę wprost mocnym słowem - ALKOHOLIKOWI nikt, powtórzę z naciskiem nikt nie pomoże jeżeli on sam nie podejmie takiej walki z nałogiem, to żmudna,  trudna walka z samym sobą nie jednokrotnie przy wielkim wysiłku smakosz przegrywa ów walkę, staje się poirytowany brakiem pozytywnych rezultatów jakie sobie narzucił. Nikły procent w takich zmaganiach wychodzi na prostą, lecz ma na uwadze  ''alkohol to wróg'' dla niego.
W najbliższym otoczeniu znam takiego królewicza, który stara się wzbudzać litość i chęć poprawy lecz to puste słowa.
Dlatego uważam każdy powinien być stanowczy, konsekwentny w działaniu wobec gazownika, nie jedna kobieta w małżeństwie zderza się z tym utrapieniem.
Nie chciałbym w temacie się wymądrzać, bo tak ''wiem i nic nie wiem''  osobiste odczucie, żal  tylko takich osób a przede wszystkim tych  którzy przeżywają takie katusze w rodzinach.
 
 


Offline Ruben

Odp: Problem alkoholowy u świadków jehowy!
« Odpowiedź #154 dnia: 11 Grudzień, 2020, 06:30 »
(mtg):
Problem alkoholowy zajmuje poważny węzeł gordyjski w społeczeństwie do rozwiązania.
Zmagają się różnorodne ośrodki AA, psychologowie, terapeuci mając w tym zagadnieniu  dogłębne doświadczenie, rezultat jest nikły.
Cóż dopiero taki starszak(Ww)może pomóc opilcowi, oczywiście czyni pewne prelekcje wobec niego kierując się zasadami  czy pouczeniami z PS, w wielu przypadkach to trafianie kulą w płot, żadnych rezultatów przeważnie kończy się wykluczeniem z społeczności sJ.
(...)
W najbliższym otoczeniu znam takiego królewicza, który stara się wzbudzać litość i chęć poprawy lecz to puste słowa.
Dlatego uważam każdy powinien być stanowczy, konsekwentny w działaniu wobec gazownika, nie jedna kobieta w małżeństwie zderza się z tym utrapieniem.
Nie chciałbym w temacie się wymądrzać, bo tak ''wiem i nic nie wiem''  osobiste odczucie, żal  tylko takich osób a przede wszystkim tych  którzy przeżywają takie katusze w rodzinach.

Zgadzam się Nadaszyniak z każdym kawałkiem Twojej wypowiedzi, że "królewicza", szczególnie takiego co podnosi łapy na kobietę lub dzieci NIE powinno się TOLEROWAĆ.

Zycie nie jest jednak takie czarno-białe niestety. Ten przykład, który opisałem też taki nie był. Znałem faceta dość blisko, praktycznie się przyjaźniliśmy jakiś czas. Także gdy dostał tej psychozy, to nadal ze mną potrafił nawet rozsądnie rozmawiać. Nawet zaczął nową pracę(fizyczną i nielekką w piekarni). Ale po tzw "gadce" od razu było widać, że ma urojenia i coś nie ten- tego z umysłem. Przeczytał coś też na stronach "odstępczych" i zaczął starszym z argumentami wyjeżdzać (w czasach, gdy ja sam bałem się Was jak ognia!).

A ponieważ mam bliską osobę, która od 20-stu lat choruje na psychozę maniakalno-depresyjną, tzw "dwubiegunówkę", to doskonale wiem jak zachowuje się taka osoba na etapie "manii". Moja bliska osoba najpierw nie śpi kilka tygodni po nocach np. robiąc jakieś remonty w domu, w ciągu dnia stawiając się do pionu hektolitrami kawy i papierosów, po to by robić nieprzemyślane zakupy na tysiące złotych(również na kredyt)- aż mózg jest już tak zmęczony, że zaczyna mieć omamy i widzieć "prześladowców" nawet w bliskich. Wtedy nadmiernie pobudzony i zmęczony mózg zaczyna poszukiwać remedium, chce się po prostu wyłączyć- chory sięga podczas dnia po alkohol na tym etapie. Następnie zaczyna się jazda bez trzymanki!....- rozkręcanie rur gazowych/piecyka, jazda samochodem "na bani" i publiczne wymyślanie członkom rodziny itp. Podczas dwóch pierwszych ataków NIKT nam nie chciał pomóc- nawet Policja. Osobiście byłem z małżonkiem tej osoby na Policji, składać zawiadomienie, że osoba ta jest chora psychicznie, i jeździ po alkoholu swoim samochodem właśnie w tej chwili gdy przebywamy tu, na komisariacie, i że kogoś może zabić, jeśli spowoduje wypadek. Błagaliśmy, żeby zatrzymali do kontroli na zawartość alkoholu, oraz żeby przymusem doprowadzili na badanie do psychiatry (ten stan trwał wtedy już dwa-trzy tygodnie). Policja się na nas wypięła! To nic, że parę dni później specjalna jednostka i strażacy szturmowali mieszkanie, bo jak wspomniałem- zaczął rozkręcać rury gazowe.... :-( dopiero wtedy zawieźli do psychiatryka i wprowadzili w stan śpiączki farmakologicznej, żeby mózg na siłę wyciszyć.

Alkohol w tym wypadku był zawsze konsekwencją/wtórną rzeczą, a nie główną przyczyną.
Oczywiście, wszyscy wszechmądrzy wokół doradzali rozwód (już po fakcie- bo gdy wcześniej prosiliśmy ich o prostą pomoc, przez "złożenie zawiadomienia na Policji o tzw "groźbach karalnych", to się na nas wypięli, a przecież dzięki temu zawiadomieniu trafiłby do szpitala duuuużo wcześniej)

Dodam, że osoba ta jest teraz regularnie "na lekach", i jest człowiekiem "przyłóż do rany". Teraz objawy manii nie występują, a tylko raz-dwa razy do roku faza małej "depresji" się przytrafia.

Gdyby doszło do rozwodu- jestem pewien, że tego dobrego człowieka już by nie było, a moje dzieci nie miałyby dziadka, którego uwielbiają.

Nie każdy jest więc tym "królewiczem-alkoholikiem", i tylko specjalista może to właściwie rozpoznać i leczyć.

Jestem stuprocentowo przekonany, że wiele osób mających zupełnie niezwiązane z alkoholizmem problemy natury psychicznej, lub innej- przez wykluczenie (którego czasem PRETEKSTEM jest alkohol, ponieważ współistniał)-zostały "doprowadzone" przez starszych do samobójstwa.

Przykład? (niezwiązany stricte z alkoholem)- ostrzegam, dość drastyczny: możecie przesłuchać całość, bo historia ciekawa, ale dla ułatwienia podaję znaczniki czasowe najważniejszych fragmentów:

https://www.youtube.com/watch?v=49VwDAGyzkM

24:30- zaczyna opowiadać o tym, jak znalazł się poza domem....

27:38- 28:54 - opowiada, jak blisko był samobójstwa, i tylko telefon od matki, która postanowiła go zabrać z powrotem do domu, WBREW "zaleceniom" zasranych starszaków (wyboldowanie moje, tj.Rubena)

w telegraficznym skrócie: NIEOCHRZCZONY chłopak został wywalony z domu, ponieważ starsi przekonali rodziców, że nie mogą tolerować syna-geja (nastolatka) w domu. Chłopaka "przytulił" pedofil i zaoferował mu "darmowe" mieszkanie. Pozostawiony samemu sobie nastolatek postanowił strzelić sobie w łeb, na szczęście zadzwoniła matka- dosłownie w ostatniej chwili.

Jeszcze inny przykład o którym słyszałem kiedyś: przykładny brat starszy poślubił skromną siostrę. Po ślubie okazało się, że żona wzbrania się przed współżyciem- okazało się, że była w dzieciństwie molestowana seksualnie, i ma głęboki, psychiczny uraz. Brat nie miał o tym najmniejszego pojęcia przed ślubem. Oczywiście, jako kochający mąż, nie zniżył się do poziomu "małżeńskiego zgwałcenia". Na przestrzeni kilkudziesięciu lat współżył ze swoją małżonką dosłownie kilka razy. Popada w depresję (może czuje się nieatrakcyjny i w pułapce?), oczywiście nie może rozwiązać problemu przez znalezienie sobie "kochanki" lub pójście na dziwki- jest głęboko wierzącym świadkiem.... Po kryjomu zaczyna każdego wieczoru od jednego drinka... Okazuje się, że alkohol pozwala mu zapomnieć i wygasić frustrację seksualną.... po jakimś czasie okazuje się że przerodziło sie to w codzienny nawyk... pije niestety coraz więcej....

Co w takiej sytuacji byście doradzili? Wykluczyć i wywalić z chałupy alkoholika?

Ja bym doradził wizytę u psychologa/psychiatry, a nie starszyźniane "nacieranie oliwą słowa bożego"

Dużo by mówić. Sam miałem w domu alkoholika, i wiem, że nic nie bywa tak doskonale "czarno- białe" jak to nam się wydaje. Ale z całym przekonaniem powiem, że pozbywanie się problemu przez wykluczenie i odrzucenie (poza  oczywistym przypadkiem przemocy fizycznej lub psychicznej) - to pójście na tzw. "łatwiznę" i przerzucenie problemu na innych/szatański świat.
« Ostatnia zmiana: 11 Grudzień, 2020, 06:56 wysłana przez Ruben »


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 219
  • Polubień: 8692
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Problem alkoholowy u świadków jehowy!
« Odpowiedź #155 dnia: 11 Grudzień, 2020, 17:24 »
Witaj Ruben:
Oglądnąłem z uwagą nadesłany materiał, prawdziwe samo życie - tak na marginesie mogę delikatnie stwierdzić ''królewicz'' ma problemy psychiczne nie leczone wzmagają się - to podłoże genetyczne lub nabyte wzmaga się pod wpływem trunku systematycznie spożywanego.
Rozmawiałem z kolegą będący psychiatrą i przyznałem jemu rację: alkoholik to nie ten co pije na umór lecz systematycznie jeden kieliszek trunku np. wieczorową porą.
Dziesięć czy piętnaście lat temu znałem kobietę alkoholiczkę, która szantażowała swoją szesnastoletnią córkę.
Niepełnoletnia dziewczyna stanęła przed Sądem Rodzinnym za pobicie koleżanki. Na sprawie ubrana była charakterystycznie jak Emo, gdyż lubiła taki styl mody.
Na rozprawie przestawiono jej zarzuty sąsiadów między innymi za  picie alkoholu, słuchanie późnym wieczorem głośnej muzyki, zalaniem sąsiada, który mieszkał poniżej jej lokalu oraz wszczynane domowych awantur w stosunku do matki.
W szkole nie miała zbyt dobrej opinii opuszczała lekcję z niewiadomego powodu a frekwencja była znaczna wciągu roku szkolnego, wyniki w nauce prawie żadne, również zażądała zwrotu pieniędzy jakie ojciec uiścił.

Nawet był niepodważalny dowód w sprawie, gdy sąsiad zrobił jej zdjęcie jak kupuje i przynosi alkohol do domu.
Sprawa wobec tej dziewczyny była przesądzona i jednoznacznie wskazywała, żeby umieścić nieletnią w Zakładzie Poprawczym.

Kiedy sędzia poprosił aby ustosunkowała się wobec zarzucanych je czynów i wyjaśniła co było powodem takiego działania.
Ona stojąc przy barierce przed składem sędziowskim, rozpłakała się i odpowiedziała na stawiane zarzuty wobec niej.
Stwierdzając, że fakty są prawdzie ale powód jest całkowicie inny:
Powiedziała, że matka jest alkoholiczką i ona ratując reputację matki, musiała spełniać absolutnie jej wolę dlatego między innymi kupowała alkohol, kiedy były awantury podkręcała radio na cały regulator aby sąsiedzi nie słyszeli awantur, zalanie mieszkania sąsiada spowodowała również matka kiedy w stanie zamroczenia alkoholowego spała nie raz w wannie.
Pieniądze jakie odebrała z szkoły potrzebne były na uregulowanie niepłaconego kilka m-cy czynszu.
Była również szantażowana przez swoją matkę,która zażądała grożąc -  jeżeli nie zerwie kontaktu z partnerką ojca (z którą  miała bardzo dobre relacje) to popełni samobójstwo, nie raz nieletnia zakręcała w domu gaz kiedy podczas lekcji nagle przybiegała na interwencję sąsiadów, dlatego szybko niespodziewanie je opuszczając ku zaskoczeniu ogółu. Pobiła rówieśniczkę tylko dlatego, że ona nazwała jej mamę alkoholiczką w obecności koleżanek.
Na rozprawie zaistniała konsternacja na przedstawione argumenty dziewczyny. Zapytano więc matkę czy to prawda, która się przyznała stwierdzając, że córka mówi prawdę.
Nieletnia nie została skierowana do Zakładu Poprawczego lecz opiekę nad córką przyznano ojcu a matka została pozbawiona praw rodzicielskich i skierowana na przymusowe leczenie w AA.
Dla ciekawości ta kobieta była wychowawczynią trudnej młodzieży.
 


Offline NNN

Odp: Problem alkoholowy u świadków jehowy!
« Odpowiedź #156 dnia: 29 Listopad, 2022, 12:03 »

 
  « Odpowiedź #44 dnia: 23 Kwiecień, 2018, 21:39 »  "Tylko wspomnę mimochodem, że pewien wykluczony za alkohol świadek raczył mi dać artykuł pewnej pani doktor (lekarz), mówiący o tym, czym się różni pijak od alkoholika. Nie pamiętam tego dokładnie, ale może go znajdę to zacytuję."

Tak obiecywałem ponad 4 lata temu. Ach ten uciekający czas! Na starość jeszcze trudniej go dogonić.
Ale w międzyczasie trochę się zmieniło. Ten głosiciel co pił przy torach tramwajowych zmarł w czasie covidu. Żona katoliczka zdecydowanie odmówiła pomocy, jaką telefonicznie zaoferował jej starszy zboru, do którego należał jej mąż. Pochowała męża, oficjalnie świadka Jehowy, po katolicku, z bogatym ceremoniałem. Ksiądz nic nie wspomniał, że zmarły był świadkiem Jehowy. Osobiście brałem udział w pogrzebie.


   Ten świadek Jehowy, co mi przesłał na adres mailowy artykuł, sugerując, iż nie jest alkoholikiem, lecz może tylko pijakiem, właśnie kończy jako zdeklarowany alkoholik. Nie zgłosił się sam do psycholożki, myśląc zapewne, że jak się postara o powrotne przyjęcie do zboru, po wyrzuceniu go za pijaństwo, to Jehowa go uleczy, a może w międzyczasie nastąpi już wreszcie Armagedon i on znajdzie się w raju, a jego nałóg pozostanie po tamtej starej stronie. Ponieważ jak wiecie, Armagedon gdzieś się po drodze zawieruszył, nasz delikwent co prawda postarał się o ponowne przyjęcie do zboru, ale nie mógł się powstrzymać od picia. Dlatego w ciągu tych ostatnich ponad czterech lat tak się uzależnił, że, jak mi opowiedziano, chodzi po mieście, gdzie był wcześniej znany jako pełnoczasowy pionier organizacji, zaniedbany i "po użyciu", zaczepiając tych, którym dawniej głosił, a nawet jak mi mówili znajomi posiadający swoje małe biznesy sklepowe, siada ludziom na kolanach, nie bacząc, czy to kobieta czy mężczyzna. Ma wyraźnie już teraz inną misję, więc albo już jest wykluczony ponownie, albo wkrótce będzie. Taki jest koniec bardzo wiernego Jehowie świadka, głosiciela, pioniera i sługi pomocniczego, któremu tak dłużyły się czasy końca, że niestety nie doczekał się wpłynięcia "zbawiennej arki" do macierzystego portu.
 

A oto i link, który dostałem od tego człowieka, myślę, że warto się z nim zapoznać.  Na uwagę zasługuje fakt, że wtedy bardzo mnie zdziwiło to, iż trzymający się wiernie organizacji głosiciel, przesyła mi artykuł zamieszczony w dwutygodniku księży Sercanów "Wstań"  z sierpnia - września 2014 roku i nie zauważa, że to jest jakby nie było konkurencja "Strażnicy" oraz czasopismo "Babilonu wielkiego".

https://prasa.wiara.pl/doc/2515045.Alkoholik-czy-pijak







« Ostatnia zmiana: 29 Listopad, 2022, 12:17 wysłana przez NNN »
Nie walczę z organizacją, ja się przed nią bronię, jestem jej ofiarą!
Droga jest mi moja wolność.