Na początek zacytuję to co napisałem w poście, na który wzrosło oburzenie:
Takie tam
moje osobiste podejście do zmian po wyjściu z orga.
I co to znaczy, że szczęśliwi mogą być tylko ludzie wierzący?
Tego nie napisałem o innych tylko o sobie.
Nie za dużo sobie wyobrażasz? Nie za duże roszczenia?
Mogę sobie wyobrażać o sobie co mi się podoba i nie roszczę sobie od innych żeby myśleli i robili to co ja.
A może całkiem się w główkach poprzewracało z tego poczucia ''lepszości''?
Gdzie napisałem, że jestem lepszy od reszty?
Trochę mi zborem zapachniało.
To raczej tylko twoje skojarzenia takiego podejścia do życia ze zborem ŚJ. Ludzie spoza orga mają podobne podejście do tego co jest
dla nich wartością. Wrzucanie ich do orgowego wora to nadinterpretacja.
Człowiek szczęśliwy to ktoś radosny, zadowolony, uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do świata i ludzi. Optymista, który cieszy się z tego gdzie jest i co ma.
Kryminaliści, dilerzy, złodzieje i innej maści osoby żyjący szczęśliwie
na swój sposób mogą tak myśleć o sobie więc szczęście i wartości w takim pojmowaniu to
bardzo subiektywna sprawa. Bez wyższych norm moralności można żonglować do woli szczęściem i tym czy zawsze wynika z wyższych norm.
Wg mnie wiara w Boga w dużym stopniu stabilizuje te normy. Jeśli ktoś sam ustala zasady gry to ciężko znaleźć płaszczyznę do dyskusji, więc nie ma sensu ciągnąć tematu przy takim kontrastowaniu.
A nie, grzebciu -archeolog, który wiecznie szuka i wciąż nie wie czy dobrze to robi. A jak nawet dobrze, to nie wie czy kuma w odpowiednim kierunku. A jak zacznie gdybać, to nie wie czy dobrze gdyba i co z nim będzie jak źle zakumał?
To co? Lepiej przed TV kiełbachę do łapki i piwo w drugą i niczego nie zgłębiać, nie szukać? Przecież wyjście z orga też wymagało grzebciu grzebciu w archeologii (czy Jerozolimę zburzono w 607pne czy nie). Każdy na chwilę obecną jest na jakimś poziomie swojego grzebciu grzebci i nie jest powiedziane, że na zawsze zostanie w tym samym miejscu.
Tak samo Ty Zła nie dasz ręki, że zawsze będziesz uważała to co piszesz teraz za prawdę absolutną - no chyba, że dasz.
Ja nie twierdzę, że ludzie wierzący są nieszczęśliwi.
Ja też nie.
... jedno co nam pozostaje to się starać.
Nie wiem czy jedno i jeśli się starać to wg jakich norm...? Często widzę jak ludzie się starają. Jedni sobie wmawiają szczęście, inni udają, a jeszcze inni osiągają szczęście. Może jest jakaś systematyka w tym wszystkim, skoro mózg pracuje w bardzo poukładany/ zaprojektowany (przez Kogoś/coś bezmyślnego) sposób - to też
moje własne przemyślenia odnośnie obserwacji
głównie siebie oraz ludzi.
To powiedz w czym Twoje szczęście jest lepsze od mojego? Czy to tylko taki slogan wyświechtany przez wierzących?
Nie wiem czy jest i nie wiem czy lepsze, bo Cię nie znam w ogóle. Być może inni świechtają sloganami - ich sprawa.
Wg osób niewierzących, równie uwłaczająca człowiekowi może być wiara w jakiś fikcyjny byt.
Jak na razie bardziej "fikcyjne" jest uskutecznianie wiary w powstawanie bezgranicznie skomplikowanych namacalnych rzeczy na tym świecie z niczego. To tak jak bym chciał przegadać kogoś kto nie wierzy w istnienie autora jakiegoś smartfona, bo takowy nie przyjechał do mnie do PL udowodnić, że w ogóle istnieje - tylko na mój telefon i wątpliwości. Pominę istnienie skomplikowanego smartfona i skupię się tylko na tym, że tamten nie uznał moich wątpliwości. Dochodzą jeszcze ufoludki które dokonały zrzutu smartfona na Ziemię i tacy też będą udowadniać swoje. Są granice logiki, rozsądku i absurdu. Kto co uważa za absurd? - tu temat się gmatwa i nie dojdziemy niczego więc lepiej zostać przy
swoim poglądzie na życie i Boga. Ja pisałem
o sobie bez uważania innych za gorszych.
Bożydar, chcesz żeby twoje poglądy były szanowane? Szanuj poglądy innych, nie wszyscy są wierzący, a nie są gorsi od Ciebie.
Szanuję poglądy innych mimo, że mogę się z nimi nie zgadzać - do tego mają prawo wszyscy o wszystkich. Wiem, że nie są gorsi, bo nie mnie ich sądzić czy oceniać.
Ja nie robię dla boga . Ja robię dla siebie. Będę za to potępiony?
Dasz rękę na 1000%, że nie będziesz? Ja nie daję ręki i zawsze piszę
'wg mnie na dzień dzisiejszy'.
Gdybyśmy nie mieli poglądów, których jesteśmy pewni
na dzień dzisiejszy to byśmy ich nie wyrażali i nie byłoby tego forum.
Ale nikt nie pozjadał całej prawdy najprawdziwszej i nikt z nas nie twierdzi, że na zawsze zostanie przy tym co pisze teraz (nawet ja) - no chyba że ktoś tak twierdzi to inna sprawa.
Mam nadzieję, że niejasności wynikające w moich wcześniejszych słów się wyjaśniły nawet jeśli coś zabrzmiało 1 czy 2 znacznie.
Niech nikt nie czuje się zmuszany czy potępiany. Bądźcie zdrowi!
Milej niedzieli.