Wydaje mi się,że istotą problemu jest powrót do "o r g a n i z a c j i".
Nie tyle powrót ,co traktowanie naszej społeczności nie tyle,jako "organizmu" tylko jako "organizacji".
Nie występuję przeciw naszej nazwie ,czy jej zasadności.
Tylko jej tak traktowaniu.
Jesteśmy ludźmi "z krwi i kości",tworzącymi nasze wyznanie.
I powrót do organizacji nie wydaje się potrzebny,[do domu,do swoich],już tak.
A pod niejednym względem bycie "świadkiem" jest wyzwaniem.
Mam "świeckich" pracowników ,i wiem o czym mówię.
Tego jak żyją,jakie wyznają wartości. itp.
Tak naprawdę większość z nich żyje tylko według jednej zasady:
"żyć bez zasad".
W naszej społeczności w przeciwieństwie do wielu innych nie straciliśmy poszanowania ,dla tradycyjnych wartości.
Jednostki na pewno.
Społeczność nie.
A wracając do tematu,pytania :czy ,to pewnie tak.
Czy koniecznie.
Nie wiem.
Pewnie z tej przyczyny,że szanujemy natchnione słowo itp.
I co najważniejsze ,należymy do społeczności.
"którzy go skwapliwie i z cierpliwością oczekują".Heb.9:28
Nawet jeżeli początkowo z "niecierpliwością",to ponieważ nadal i ciągle to w istocie ,to na pewno oczekujemy na niego:
"skwapliwie[entuzjastycznie,gorliwie,może i przez to wyrywnie] i z cierpliwością".
Temat nie przetaczania krwi jest emocjonalny i wcale mnie to nie dziwi,jak i istnienia wystąpień przeciw temu.