Hej, hej moje siostry i bracia w odstępstwie!
Dawno tu nic nie pisałem, ale nadarzyła się okazja. Jutro czyli 12.12 będzie dokładnie 4 lata jak oficjalnie w miejscowym zborze przeczytano komunikat o moim i moich domowników odejściu z orga!
Szybko to minęło, 4 lata życia "na wolności". Co się zmieniło od tego czasu? Całkiem sporo! Dla mnie osobiście chyba najważniejsze jest to , że przez ten czas odbudowałem swoje poczucie wartości, pewności siebie. Minęły czasy gdy można mi było bezkarnie "nawtykać". Przeminął czas takiego łagodnego, spolegliwego czasem naiwnego Lechity, otumanionego strażnicową doktryną przesadnej pokory, nadstawiania policzka, łagodnego ducha.
Nie znaczy to że zostałem łobuzem, o nie! Daleko mi do tego, a nawet nie aspiruję do takiego określenia. Po prostu nie daję sobie dłużej w kasze dmuchać. Po części wynikało to z mojego wrodzonego introwertyzmu , który okazał się świetną pożywką na nauki ŚJ. Ot, takie "usposobienie owiec". Dziś potrafię zawyć jak wilk gdy zajdzie taka potrzeba!
To oczywiste , że czasem tęskni mi się do tych najbliższych przyjaciół , którzy wciąż tkwią w WTS-ie. Mimo wszystko nie tracę nadziei , że pewnego dnia coś się stanie i dołączą do mnie.
Tak więc gdyby jakimś zrządzeniem losu przeczytali te słowa to: Michał, Monika, Ula, Łukasz, Darek i inni... czekam na Was po drugiej stronie lustra, wierzę (może naiwnie) , że pewnego dnia zorganizujemy wspólnie takiego grilla, aż z połowy lubuskiego zjadą jednostki straży pożarnej!
To chyba będzie na tyle. Chciałem się podzielić z Wami moimi przemyśleniami w przed dzień czwartej rocznicy mojego uwolnienia...
Serdecznie pozdrawiam -
Lechita