Muminka, można przegiąć w każdą stronę. Wg mnie zasady muszą być, ale syna będę się starała wychowywać w przekonaniu, że jest wspaniałym, wartościowym człowiekiem i że jego błędy nie dyskwalifikują go. Że zawsze będę go kochać, chociaż nie zawsze muszę się zgadzać z tym, co robi. U mnie w domu tego zabrakło, zawsze byłam "za mało" jakaś tam, mimo dobrych ocen, inteligencji itd. Co z tego, że masz świadectwo z paskiem, skoro córka braci jakichś tam właśnie przyjęła chrzest, a jest od ciebie młodsza. Taki absurd.
Z drugiej strony niektórzy opuszczając zbór, trafiają z deszczu pod rynnę i wcale to ich nie wzbogaca. Teraz w pracy widuję jednego chłopaka, który wychowany został w bardzo zamożnej, gorliwej rodzinie, matka i siostra pionierka, całe rodzeństwo też "w prawdzie" itd., a on biedak zdecydował się odejść. Rodzina oczywiście zgodnie udaje, że go nie zna, więc znalazł sobie jakąś nieciekawą dziewczynę, ma byle jaką pracę za grosze, bo wiadomo, że studia i wykształcenie nie mają sensu. Z tego co wiem, to wcale nie jest szczęśliwy, nie zdziwię się, jak za parę miesięcy wróci tam z podkulonym ogonem.
Jak to w życiu, jednym się coś udaje, innym nie bardzo.