Szlag jasny człowieka trafia czytając powyższe refleksje, ale niestety mam identyczne na ten temat zdanie.
Owo dopatrywanie się samego zła w spotkaniach nastolatków, te wszystkie listy, wskazówki, nieustanne 'wskazywanie na niebezpieczeństwa' stało się chyba czyjąś obsesją. Odkrywa też zupełnie złudny autorytet moralny tej instytucji utrzymywany nie przez zaufanie do zasad biblijnych oraz do siebie nawzajem, lecz poprzez ciągłą kontrolę połączoną z donosicielstwem - szeroko zachwalanym, i to praktycznie w każdej sferze życia. Kiedy się temu przyjrzeć bliżej, jest to przerażające.
Jestem przeciwny bezstresowemu wychowaniu i puszczaniu kilkunastolatka samopas, ale sprowadzanie wszystkiego do tezy, że kiedy chłopak spotyka się z dziewczyną myśli wyłącznie o tym, żeby się na nią rzucić, jest absurdalne, chore, obraża szlachetne uczucia. A przede wszystkim pokazuje jakie zdanie o swoich owieczkach ma sam WTS. Pragnie wychować posłusznych 'uduchowionych' tępaków bez obycia, dla których jedynym hobby powinno być studiowanie gazetek i 'budująca' rozmowa wyłącznie na ten temat.
Znany slogan ze Strasznicy brzmi: "Słudzy Jehowy trzymają się wysokich mierników moralnych".
Powinni dodać jeszcze: "pod warunkiem, że są pilnowani".
No i właśnie dzięki takiemu pilnowaniu sumienie w ogóle nie jest nam potrzebne! Nie jest potrzebne, bo nawet nie wiemy jak go używać!
Jeżeli jest brak wolności i ciągły nadzór, to po prostu wykonujemy polecenia i rozkazy ze strachu przed karą. Na własne przemyślenia nie ma tu miejsca. A kiedy rozkazodawca znika z horyzontu... choćby na ośrodku pionierskim, gdzie nie ma rodziców i starszych zboru... to wtedy "hulaj dusza - "piekła"
nie ma".
I jak tu się później dziwić, że po ukończeniu 18-stego roku życia taka młodzież odchodzi ze zboru, a nierzadko przestaje utrzymywać kontakt z nadgorliwymi i świętoszkowatymi rodzicami.
Idąc tym tokiem myślenia, to Bóg po stworzeniu Adama i Ewy nie powinien ich był zostawiać sam na sam żeby czegoś nie zmajstrowali!
A najlepiej jakby Bóg ich zamknął w klatce albo na łące ogrodzonej drutem kolczastym pod napięciem - wtedy Ewa nie podeszłaby do drzewa poznania dobra i zła - i żylibyśmy teraz w raju!