Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"  (Przeczytany 119660 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #300 dnia: 20 Kwiecień, 2016, 19:41 »
Wszystkie chwyty dozwolone, parasolka tez. ;D ;D ;D

Gorzej jak nie będzie padało i nie wezmę parasolki!  ;D
Wtedy pozostaje mi inna linia obrony - buty na wysokich (i bardzo kłujących) obcasach, tipsy w kształcie szponów i lakier do włosów (zamiast gazu łzawiącego!)  ;D ;D ;D


Offline gedeon

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #301 dnia: 20 Kwiecień, 2016, 19:47 »
Gorzej jak nie będzie padało i nie wezmę parasolki!  ;D
Wtedy pozostaje mi inna linia obrony - buty na wysokich (i bardzo kłujących) obcasach, tipsy w kształcie szponów i lakier do włosów (zamiast gazu łzawiącego!)  ;D ;D ;D

Ja myślę, że wystarczy się uśmiechnąć, a gdzie tu taka agresja. Ja bym Tobie wolał drugi policzek nadstawić no co Ty butem byś chciała ,mnie okładać. ;D ;D ;D


Offline TomBombadil

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #302 dnia: 20 Kwiecień, 2016, 20:05 »
Ja wam proponuję taki ciemny zaułek , wy w drechach ,stoicie w kapturach z półuśmieszkiem,ręce w kieszeniach a stojak przed wami. A i  droga mocno oświetlona,a wy w półcieniu, najlepiej by tak nagle z zakrętu na was można wpaść.
A wy nagle do przechodnia schrypiałym głosem : może traktacik ?


Offline PoProstuJa

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #303 dnia: 20 Kwiecień, 2016, 20:17 »
Ja myślę, że wystarczy się uśmiechnąć, a gdzie tu taka agresja. Ja bym Tobie wolał drugi policzek nadstawić no co Ty butem byś chciała ,mnie okładać. ;D ;D ;D

Nie, nie - buty to na straż miejską!  ;D
Ciebie Gedeon nie uderzyłabym nawet kwiatkiem!  ;D ;D ;D


Offline gerontas

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #304 dnia: 20 Kwiecień, 2016, 21:14 »
W naszym domu.Raz w tygodniu mamy wspólnne czytanie biblii.Zaczęliśmy od ewangelii. Średnio jest nas 8 osób,czasem 10.  Chcą dołączyć kolejne,ale namawiamy,by próbowali sami u siebie,bo wtedy łatwiej się rozmawia. Każdy coś może fajnego wyszukać na czytany temat. Ostatnio korzystaliśmy ze Świderkówny.
Zaglądamy do W. Barcleya . Młodzież czasem zaprasza kolegów ze szkoły.
Jest naprawdę fajnie. Mamy też pewną 80latkę z bystrym umysłem. Pomagamy jej ,bo to samotna kobietka.
Każdy z nas głosi tzw.nieoficjalnie i opowiadamy sobie o tym.Zastanawiamy się jak coś wyjaśnić.Ale bez tworzenia doktryn. No i co mnie cieszy ,dzieci samodzielnie czytają Pismo św. Dużo rozmawiają z rówieśnikami.Prowokują dyskusje w szkole. Ostatnio chwalił nauczyciel,że to "ludzie wiary,jakich dziś mało".
I mają opinię dzieci z dobrymi sercami. Czyli udało się nam nie dać zrobić sobie krzywdy.
Mamy też poczęstunek i interesujemy się sobą. Nie wszyscy to świadkowie.No i oficjalnie nie jesteśmy ex,
dzięki temu zaglądają do nas inni zniesmaczeni systemem.

Oj, jak pięknie też bym tak chciał. Właśnie w taki sposób wyobrażam sobie wspólne chrześcijańskie zgromadzenia, pełne miłości, ciepła, zrozumienia, bez żadnej pompy i zadufania, że to my jesteśmy tą religią prawdziwą... Bo nie o to tu chodzi, czy Jezus zmarł na krzyżu czy palu, czy Bóg ma na imię Jehowa czy Jahwe, bo tak naprawdę tego nie wiemy, że ta nasza prawda jest najprawdziwsza. Chrześcijaństwo to styl życia a nie system wierzeń i doktryn.


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 553
  • Polubień: 14441
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #305 dnia: 20 Kwiecień, 2016, 22:18 »
Ja wam proponuję taki ciemny zaułek , wy w drechach ,stoicie w kapturach z półuśmieszkiem,ręce w kieszeniach a stojak przed wami. A i  droga mocno oświetlona,a wy w półcieniu, najlepiej by tak nagle z zakrętu na was można wpaść.
A wy nagle do przechodnia schrypiałym głosem : może traktacik ?
Ja bym wziął...ze strachu ;D
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Fox

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #306 dnia: 26 Kwiecień, 2016, 19:33 »
Ja mam bardzo mieszane odczucia wobec swojego dzieciństwa.

Najwięcej złego doświadczyłem ze strony rówieśników, więc szkoła była dla mnie katorgą. Kolegów, ani nawet zwykłych znajomych praktycznie nie miałem, ale za to w rodzinie byłem wtedy uważany za cudowne dziecko, bo w końcu takie "prześladowania za wiarę". Pamiętam, że mnie nawet kiedyś zaproszono do występów na zgromadzeniu jako "przykład dzielnego młodego głosiciela, który radzi sobie z prześladowaniami w szkole". Wtedy też nie odczuwałem za bardzo negatywnych skutków wychowania w rodzinie świadków, bo rodzice, dziadkowie oraz wujkowie i ciocie ze zboru starali się mi wynagradzać wszystkie przykrości i krzywdy, więc można powiedzieć, że w czasach podstawówki byłem wręcz rozpieszczany. Bardzo młodo zostałem też głosicielem i członkiem szkoły teokratycznej, więc wszystko było "pięknie i idealnie".
Negatywne doświadczenia zaczęły się tak naprawdę kiedy byłem odrobinę starszy, zacząłem mieć swoje przemyślenia i zdarzało mi się z czymś nie zgadzać. W oczach rodziny też nagle przestałem robić postępy duchowe. No i zacząłem mieć normalne kontakty z rówieśnikami, więc zaczęły być podejrzenia w stylu: "pewnie ukrywasz to, że jesteś świadkiem" albo "pewnie koledzy kładą ci te wszystkie bzdury do głowy". O ile wcześniej miałem olbrzymią swobodę, tak nagle zaczęto mi tą swobodę ograniczać - sprawdzano co czytam, jakiej muzyki słucham, czym się interesuję, z kim i o czym rozmawiam. Pamiętam, że kiedy rozmawiałem przez telefon stacjonarny zdarzało się, że ktoś z rodziny słuchał o czym rozmawiam (przez drugi aparat), a jeśli przez komórkę to co chwila ktoś niby przypadkiem wchodził do pokoju. Ochrzciłem się pod dość sporą presją, chociaż już wtedy (jako 15 latek) miałem sporo wątpliwości i zastrzeżeń. Po prostu czułem już, że to nie jest ta religia ale nie robiłem postępów, więc chrzest był naturalnym krokiem by atmosfera w domu się poprawiła. I na jakiś czas poprawiła.
Najgorzej wspominam chyba zmuszanie do rodzinnego i osobistego studium, przygotowywanie do strażnicy, wspólnego omawiania tekstu dziennego i tak dalej. Moja rodzina, zwłaszcza ojciec, ma specyficzną mentalność. Na przykładzie ojca - on gdyby tylko mógł poświęcałby cały dzień na studium. Potrafi omawiać tekst dzienny przez dwie godziny, bo musi rozważać każde zdanie z osobna. Często potrafił brać urlop z pracy, bo była obsługa lub czytanie biblii przed pamiątką i potrzebował całego dnia na studiowanie. I tak, przykładowo sobota składała się z prawie dwugodzinnego omawiania tekstu dziennego, zbiórki, głoszenia, a reszta dnia to było przygotowanie do strażnicy. Kiedy się zbuntowałem i postanowiłem samemu się przygotowywać/studiować ciągle wysłuchiwałem, że robię to na odwal, bo trzeba się dogłębnie zastanawiać, a nie po prostu przeczytać. Same zebrania nie były takie złe, bo w porównaniu do domowego studium, trwały tylko dwie godziny. Za to zgromadzenia były dla mnie koszmarem i zawsze wykręcałem się od nich jak tylko mogłem, często symulując chorobę.
Jeśli chodzi o największą krzywdę jaka się na mnie odbiła, to niewątpliwie traktowanie mnie jako "zła", "nasienia szatana" czy "opętanego". Bardzo wiele szkód w moim życiu wyrządzili mi bliscy sącząc jad, że szatan mnie będzie dręczył po nocach, że zginę i oni już nawet mnie nie żałują, albo wprost twierdzenia, że lepiej by było żebym umarł, bo wtedy chociaż miałbym szansę na zmartwychwstanie. Wszystko to było w czasie kiedy miałem 14 - 17 lat i byłem sługą demonów, bo z czymś się nie zgadzałem. Miałem wtedy sporo problemów, które z perspektywy czasu mógłbym uznać za dość poważne objawy depresji.
Za to jeśli chodzi o inne kwestie. Nigdy nie brakowało mi świąt, imprez czy urodzin, co jest problemem wielu dzieci świadków. Nawet teraz, gdy już nie jestem świadkiem, jakoś nie ciągnie mnie do tego. Raz byłem na wigilii u rodziny, która nie jest świadkami i chociaż było całkiem miło to jakoś nic specjalnego. Urodzin nie obchodzę, bo nie czuję potrzeby. A imprez nie lubię, bo nie lubię hałasu. :) Więc jak widać mój charakter oszczędził mi paru dodatkowych przykrości.
Tak naprawdę najbardziej tęskniłem za swobodą poglądów i wyrażania myśli. Bardzo ciężko mi było dopasować się do bardzo ciasnych poglądów i atmosfery, w której samodzielne i krytyczne myślenie było czymś złym. Miałem też pęd do wiedzy, a w domu książki czy publikacje naukowe lub historyczne, były uważane za złe i zmanipulowane przez szatana.

Oczywiście żeby być uczciwym to muszę też wspomnieć o pozytywach. Nigdy nie doświadczyłem bicia na (lub po) zebraniach. Chociaż parę razy w życiu jako dzieciak dostałem po tyłku za zrobienie jakiejś niebezpiecznej głupoty, to nigdy nie dotyczyło to niczego związanego z religią. Mój ojciec też, chociaż bardzo ortodoksyjny, jest jednak w gruncie rzeczy dość dobrym człowiekiem i często starał się być wyrozumiały. Nawet jeśli zazwyczaj jego wyrozumiałość dotyczyła wszystkiego, tylko nie religii to i tak doceniam te starania. Moja matka również jest dobrą osobą, mam wrażenie że ona sama jest ofiarą fanatyzmu swoich rodziców, więc z jej strony zawsze mogłem liczyć na większe zrozumienie i łagodne traktowanie.

Tak naprawdę najwięcej złego doświadczyłem dopiero kiedy zacząłem mieć wątpliwości, a także kiedy odszedłem od świadków, niż kiedy byłem dzieckiem. Dlatego mam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony dzięki temu wszystkiemu jestem tym kim jestem i mam mocny charakter. Z drugiej strony broniąc się przed niektórymi mechanizmami wykształciłem wiele bardzo złych cech, nad którymi teraz muszę pracować. Żalu o przeszłość nie mam, bo to przeszłość. Jeśli już to boli mnie teraźniejszość i to jak obecnie zachowuje się wobec mnie rodzina, bo jestem "odłączony".

Nieźle się rozpisałem, ale to jednak temat rzeka. :)
Żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście.
- Siddhartha Gautama (Budda)


Offline gedeon

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #307 dnia: 26 Kwiecień, 2016, 20:37 »
Wiesz pewnie nikt tego bardziej nie zrozumie jak MY. To kawał życia wyrwanego z życia. Każdy z nas miał podobnie.
Dzięki że to napisałeś.


Offline Rob Roy

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 111
  • Polubień: 265
  • JakPowiemyIm Prawdę DamyWolność ToKto Nas Utrzyma?
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #308 dnia: 26 Kwiecień, 2016, 20:39 »
Czytając Twoją historię stwierdzam, że mamy bardzo dużo wspólnego.
Znam ból przygotowywania się do strażnicy 3 godziny, jak był podany werset w akapicie to odczytywaliśmy czasami CAŁY rozdział :'(,


Offline PoProstuJa

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #309 dnia: 26 Kwiecień, 2016, 22:35 »
Same zebrania nie były takie złe, bo w porównaniu do domowego studium, trwały tylko dwie godziny.

Fox ciekawie opisałeś swoje dzieciństwo i okres dorastania. W mojej rodzinie nikt nie był Świadkiem, więc dorastanie w takiej atmosferze poznaję tylko w teorii, z opowiadań innych osób. Jak przeczytałam o tym, że zebrania były fajne, bo trwały TYLKO 2 godziny, to się nieźle uśmiałam  ;D

Ale miałam gęsią skórkę jak czytałam o tym fanatycznym podejściu Twoich rodziców, a zwłaszcza te słowa o "nasieniu szatana".
Mi autentycznie nie mieści się w głowie jak można tak się znęcać psychicznie nad własnymi dziećmi?! I to wszystko w imię "wyższej idei"...


Offline Szitus

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #310 dnia: 27 Kwiecień, 2016, 13:24 »
Niestety ale zazwyczaj jeśli ludzie są słabo uświadomieni , słabo wykształceni to bardzo łatwo ulegają różnego rodzaju manipulacjom, widać to i w kościele katolickim i u ŚJ czy w partiach czy nawet oglądając co niektórych dziennikarzy chociaz w ich przypadku bardziej chyba idzie o stołki i kasę ;)


Offline PoProstuJa

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #311 dnia: 28 Kwiecień, 2016, 00:54 »
Niestety ale zazwyczaj jeśli ludzie są słabo uświadomieni , słabo wykształceni to bardzo łatwo ulegają różnego rodzaju manipulacjom, widać to i w kościele katolickim i u ŚJ czy w partiach czy nawet oglądając co niektórych dziennikarzy chociaz w ich przypadku bardziej chyba idzie o stołki i kasę ;)
Zgodzę się z tym, że ludźmi niewykształconymi można  ŁATWIEJ manipulować. Ale niestety także ludzie wykształceni ulegają manipulacji. Za Hitlerem poszły prawie całe Niemcy i to różni ludzie, nie tylko ci z nizin społecznych.

Jeżeli jakaś religia staje się "narzędziem" do gnębienia innych, to trzeba poważnie przemyśleć co to za religia.  Bo chrześcijanie (na logikę) powinni krzewić miłość i pokój, a nie podziały i nienawiść.



Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #312 dnia: 28 Kwiecień, 2016, 06:31 »
Jeżeli jakaś religia staje się "narzędziem" do gnębienia innych, to trzeba poważnie przemyśleć co to za religia.  Bo chrześcijanie (na logikę) powinni krzewić miłość i pokój, a nie podziały i nienawiść.

Dokładnie w samo sedno trafiłaś.
Prawdziwa wiara w Boga cechuje się podporządkowaniem Jego zasadom. Miłością do Jego praw.
Dlatego, że wymagania Boże cechują się miłością i miłosierdziem!!!
A każda religia która narzuca wyższość swoich praw i zasad nad Bożymi, która przekłada swoje filozofie, zwyczaje i tradycję ponad to, co ustanowił Bóg - jest religią fałszywą!!! >:(
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.


Offline matus

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #313 dnia: 28 Kwiecień, 2016, 09:40 »
Czyli każda.
Bogowie są gorsi od Pokemonów, bo nie da się złapać ich wszystkich, tylko jednego (albo małą grupkę), bo się obrażają.


Offline Fantom

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #314 dnia: 28 Kwiecień, 2016, 09:50 »
 wszystkie oprocz jedynego prawdziwego kościoła(wiadomo którego):)
''Brak sprzeciwu wobec błędu jest jego zatwierdzeniem, a niebronienie prawdy oznacza jej tłumienie''
 Ignoruję: Tusia,tomek_s