Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 11 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"  (Przeczytany 119733 razy)

Offline tomek_s

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 109
  • Polubień: 2041
  • Nigdy nie byłem ŚJ.... KRK
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #30 dnia: 27 Wrzesień, 2015, 20:56 »

Ja z pierwszym opłatkiem miałam inny problem - łamałam się nim na kilka dni przed swoimi 31. urodzinami i miałam glupie uczucie, że sobie z tym nie poradzę :D

Smutne to...
„Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim” (Mt 8:11),


Offline Córka Weterana

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #31 dnia: 27 Wrzesień, 2015, 22:06 »
   Zobacz niby takie proste rzeczy, wręcz  banalne a dla nas bywają nie do przeskoczenia.
Znam pana który po 25 latach odszedł i nie potrafi złożyć komuś życzeń światecznych urodzinowych bo czuje się jakby kogoś zdradzał.

Mówiłam mu, że sam sobie z tym nie poradzi, powinien iść po pomoc do fachowca.

A propos "radzenia sobie po wyjściu" dużo zrozumiałam po lekturze książki autorstwa Koreanki, która uciekła z Korei Północnej. Polecam zresztą (przeczytałam w dwa dni, mimo że mam niemowlaka na stanie).
Oczywiście u śJ nie jest tak straszliwie, bo nie ma państwa, , tajnej policji, terroru i obozów pracy, ale pewne mechanizmy psychologiczne, dotyczące prania mózgu są podobne.


Offline Safari

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #32 dnia: 18 Październik, 2015, 21:37 »
Ostatnio stało się coś, co sprawiło, ze pojawia sie tutaj ten post. Zastanawiałam się dlaczego tak bardzo trudno mi (po przebudzeniu) znaleźć jakiekolwiek pozytywy w byciu SJ.
Chodzi o spustoszenie jakie sieją te doktryny w emocjach człowieka, szczególnie malych dzieci.
Podsumuje to parafraza slow, które usłyszałam w jednym z dziesiątek filmików, jakie obejrzałam na yt (tworzonych przez exow).

Bycie SJ to bycie samotnym,
Przeraźliwie samotnym.
Ludzie są przeciwko tobie (świat),
Szatan i demony przeciwko tobie,
Ty sam jesteś grzeszny i ciągle niewystarczający,
Nie taki jak trzeba.
Bliscy, zbór przeciwko tobie,

Nawet Bóg jest przeciwko tobie.

Uważam, że doktryny wraz z atmosfera zebrań i zboru, gdzie ludzie się oceniają na okrągło, sprawiają, ze ma się ogromne poczucie winy i tego, ze jest się nie takim jak trzeba. Atmosfera terroru emocjonalnego i ... Nie ma sie do kogo zwrócić. Bo nawet Bóg cie nie akceptuje takim, jakim jesteś...

Pamietanie o tym pomaga mi miec cierpliwość i zrozumienie wobec bliskich, którzy tam tkwią.


« Ostatnia zmiana: 18 Październik, 2015, 22:20 wysłana przez Safari »
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris


Offline Córka Weterana

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #33 dnia: 18 Październik, 2015, 22:47 »
Ostatnio stało się coś, co sprawiło, ze pojawia sie tutaj ten post. Zastanawiałam się dlaczego tak bardzo trudno mi (po przebudzeniu) znaleźć jakiekolwiek pozytywy w byciu SJ.
Chodzi o spustoszenie jakie sieją te doktryny w emocjach człowieka, szczególnie malych dzieci.
Podsumuje to parafraza slow, które usłyszałam w jednym z dziesiątek filmików, jakie obejrzałam na yt (tworzonych przez exow).

Bycie SJ to bycie samotnym,
Przeraźliwie samotnym.
Ludzie są przeciwko tobie (świat),
Szatan i demony przeciwko tobie,
Ty sam jesteś grzeszny i ciągle niewystarczający,
Nie taki jak trzeba.
Bliscy, zbór przeciwko tobie,

Nawet Bóg jest przeciwko tobie.

Uważam, że doktryny wraz z atmosfera zebrań i zboru, gdzie ludzie się oceniają na okrągło, sprawiają, ze ma się ogromne poczucie winy i tego, ze jest się nie takim jak trzeba. Atmosfera terroru emocjonalnego i ... Nie ma sie do kogo zwrócić. Bo nawet Bóg cie nie akceptuje takim, jakim jesteś...

Pamietanie o tym pomaga mi miec cierpliwość i zrozumienie wobec bliskich, którzy tam tkwią.

Taaa, bycie dzieckiem wychowanym w tym "światku świadków" znakomicie ksztalci kompleksy i poczucie niskiej wartości. Głównie zebrania, wówczas 3xtydz. Jak ciągle słyszysz, że jesteś niedoskonały, grzeszny, na nic dobrego sam z siebie nie zasługujesz, a tylko z łaski Boga może masz marne szanse, to zaczynasz w to wierzyć. Potem tacy niedowartościowani ludzie budują kiepskie związki i relacje z innymi ludźmi, projektują na nich swoje lęki, frustracje. Społeczności śJ przydałaby się gruntowna socjoterapia.
Nie masz szans na normalne dojrzewanie, na prawidłowe kształtowanie świadomości ciała, seksualności. Jak masz trochę oleju w głowie, to potem to jakoś nadrobisz, jak masz szczęscie, to nigdy sobie tego nie uświadomisz :)


Offline Estrella Despierta

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #34 dnia: 19 Październik, 2015, 07:41 »
Mnie dzieciaki biły w podstawówce za to że byłam dzieckiem od jehowców - ogólnie ciemnogród na mojej wsi był w latach 90... W okolicy były dwie rodziny świadków (zakały katolickiej wsi) w tym moja...
Dodatkowo dziecko tamtych świadków mogło robić co chciało w szkole: śpiewać i mówić wierszyki na święta, robić wszelakotematyczne laurki, jeździć na wszystkie wycieczki, itp.... Mi nie było wolno nic. Nawet stać na baczność na hymnie... Domyślacie się co musieli sobie myśleć nauczyciele jak tamto dziecko mogło wszystko, a ja nic? Które w ich oczach było nienormalne?... Już od zerówki nie mieli ze mną łatwo. Z resztą ja z nimi też. Wszystkie panie nauczycielki mocno katolickie i mocno, mocno patriotyczne. A ja jak powiedziałam że czegoś nie zrobie to koniec. I mieli problem wymyśleć coś na poczekaniu innego żeby dziecko mogło zaliczyć (oczywiście nie na 5, nie było szans - w odwecie 3 + , gora 4, rzadko mi stawiali 5tki). Przez te mohery zawsze miałam tylko same 3, 4.
Nie mogę się nadziwić skąd u mnie była taka gorliwość już od pieluchy skoro ojciec nie jest świadkiem, z resztą nigdy się swoimi dziećmi nie interesował jakoś szczegolnie,  a matka jakoś nie kładła do głowy zbyt dużo i systematycznie ???


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #35 dnia: 19 Październik, 2015, 08:19 »
Mnie dzieciaki biły w podstawówce za to że byłam dzieckiem od jehowców - ogólnie ciemnogród na mojej wsi był w latach 90... W okolicy były dwie rodziny świadków (zakały katolickiej wsi) w tym moja...
Dodatkowo dziecko tamtych świadków mogło robić co chciało w szkole: śpiewać i mówić wierszyki na święta, robić wszelakotematyczne laurki, jeździć na wszystkie wycieczki, itp.... Mi nie było wolno nic. Nawet stać na baczność na hymnie... Domyślacie się co musieli sobie myśleć nauczyciele jak tamto dziecko mogło wszystko, a ja nic? Które w ich oczach było nienormalne?...

    Ja w podstawówce byłam sama na całą szkołę i dlatego byłam istnym dziwactwem. Bywało, że pewnych rzeczy uczyłam się ukradkiem np inwokacji bo matka powiedziała, że mi nie wolno mówić o....pannie co jasnej broni...
A ja wolałam się nauczyć, zaliczyć jak inne dzieci nawet  gdyby ten na górze miał mi język....
Szkoła średnia, było już lepiej tam była dziewczyna taka jak ja. Początkowo trzymała się z boku, małomówna, skryta. Kiedyś przez przypadek zauważyłam u niej w plecaku pismo i to już mi nie dało spokoju.  Zaczęłam podpytywać, aż padło sakramentalne...bo ja jestem śJ. I jak najpierw się ucieszyłam, że nie jestem sama, tak później zaczęłam zastanawiać...a jak to jakiś gorliwiec?
Okazało się, że Ona jest OK, a nawet bardzo ok. Miałyśmy podobne dylematy i wątpliwości, a teraz to nawet myślę że wzajemnie się nakręcałyśmy.
Dziś i ja i Ona jesteśmy odstępczuchy i dobrze nam z tym.

Ps. Mimo że wszyscy z czasem dowiedzieli się że jesteśmy kim jesteśmy i próbowano nam wejść na głowę. To razem potrafiłyśmy spuścić takie manto ( nie jednej osobie) że czuli przed nami respekt.
Raz dorwałyśmy chłopaka który najwięcej za nami wołał kici kici. Oj długo nas popamiętał.  :D I w tych okładach jak się przed nami bronił, bo my nie drapałyśmy, nie szarpałyśmy za włosy, gdzie tam. Lałyśmy równo, a prawy sierpowy miałam jak mało kto. Kolega zapytał a co wasz Bóg na to? Koleżanka mu odparła, że...stoi za nami murem dlatego nam więcej wolno. Później z tym kolegom to nawet do kina żeśmy chodziły. :P
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Córka Weterana

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #36 dnia: 19 Październik, 2015, 08:37 »
Mnie dzieciaki biły w podstawówce za to że byłam dzieckiem od jehowców - ogólnie ciemnogród na mojej wsi był w latach 90... W okolicy były dwie rodziny świadków (zakały katolickiej wsi) w tym moja...
Dodatkowo dziecko tamtych świadków mogło robić co chciało w szkole: śpiewać i mówić wierszyki na święta, robić wszelakotematyczne laurki, jeździć na wszystkie wycieczki, itp.... Mi nie było wolno nic. Nawet stać na baczność na hymnie... Domyślacie się co musieli sobie myśleć nauczyciele jak tamto dziecko mogło wszystko, a ja nic? Które w ich oczach było nienormalne?... Już od zerówki nie mieli ze mną łatwo. Z resztą ja z nimi też. Wszystkie panie nauczycielki mocno katolickie i mocno, mocno patriotyczne. A ja jak powiedziałam że czegoś nie zrobie to koniec. I mieli problem wymyśleć coś na poczekaniu innego żeby dziecko mogło zaliczyć (oczywiście nie na 5, nie było szans - w odwecie 3 + , gora 4, rzadko mi stawiali 5tki). Przez te mohery zawsze miałam tylko same 3, 4.
Nie mogę się nadziwić skąd u mnie była taka gorliwość już od pieluchy skoro ojciec nie jest świadkiem, z resztą nigdy się swoimi dziećmi nie interesował jakoś szczegolnie,  a matka jakoś nie kładła do głowy zbyt dużo i systematycznie ???

W 90? Ojej, myślałam, że jesteś starsza :D ja też chodziłam w 90. do podstawówki (zaczęłam w 89). Też miałam w tejże podstawówce przerąbane, bo przecierałam szlaki "inności". W liceum już miałam spokój, bo nauczyciele szanowali każdego ucznia, który się dobrze uczył i na poglądy nie zważali. No i w liceum to ja już nie przypominam sobie jakiegoś rycia na pamkę wierszyków... :) a w podstawówce owszem.
A teraz mi się odwróciło, i jestem patriotką, po wyjściu z organizacji. Nie lubię, jak ktoś pluje na Polskę :)


Offline Szyszoonia

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #37 dnia: 19 Październik, 2015, 09:52 »
Taaa, bycie dzieckiem wychowanym w tym "światku świadków" znakomicie ksztalci kompleksy i poczucie niskiej wartości. Głównie zebrania, wówczas 3xtydz. Jak ciągle słyszysz, że jesteś niedoskonały, grzeszny, na nic dobrego sam z siebie nie zasługujesz, a tylko z łaski Boga może masz marne szanse, to zaczynasz w to wierzyć. Potem tacy niedowartościowani ludzie budują kiepskie związki i relacje z innymi ludźmi, projektują na nich swoje lęki, frustracje. Społeczności śJ przydałaby się gruntowna socjoterapia.
Nie masz szans na normalne dojrzewanie, na prawidłowe kształtowanie świadomości ciała, seksualności. Jak masz trochę oleju w głowie, to potem to jakoś nadrobisz, jak masz szczęscie, to nigdy sobie tego nie uświadomisz :)

Zgadzam sie w calej rozciaglosci. A najgorsze jest to, ze te wszystkie kompleksy, tak jak powiedzialas, dotycza nie tylko naszych relacji z Bogiem, ale niszcza nas w zyciu codziennym... I zamiast byc czlowiekiem pewnym swoich decyzji, z wysokim poczuciem wlasnej wartosci, odwaznym i asertywnym, jestesmy praktycznie ubezwlasnowolnieni. Ja podczas mojego pozal sie Boze pierwszego malzenstwa mialam poczucie, ze wszystkie zachowania mojego bylego, ktory nie sprawdzil sie ani w roli meza ani ojca, to moja wina. Za wszystkie wybryki mojego ex obwinialam siebie. Dzisiaj wiem, ze to bylo glupie i sama nie moge zrozumiec, jak wogole moglam tak myslec, ale to wciskanie w org. kitu o wiecznej pokorze, nadstawianiu drugiego policzka, podporzadkowaniu itp. zrobilo w moim mozgu swoje :) Jeszcze do tego zaborczy i nie znoszacy sprzeciwu rodzic.... no mogila po prostu.... Szkoda, ze tak pozno mnie olsnilo, ale lepiej pozno niz wcale... :)


Offline Córka Weterana

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #38 dnia: 19 Październik, 2015, 13:15 »
Zgadzam sie w calej rozciaglosci. A najgorsze jest to, ze te wszystkie kompleksy, tak jak powiedzialas, dotycza nie tylko naszych relacji z Bogiem, ale niszcza nas w zyciu codziennym... I zamiast byc czlowiekiem pewnym swoich decyzji, z wysokim poczuciem wlasnej wartosci, odwaznym i asertywnym, jestesmy praktycznie ubezwlasnowolnieni. Ja podczas mojego pozal sie Boze pierwszego malzenstwa mialam poczucie, ze wszystkie zachowania mojego bylego, ktory nie sprawdzil sie ani w roli meza ani ojca, to moja wina. Za wszystkie wybryki mojego ex obwinialam siebie. Dzisiaj wiem, ze to bylo glupie i sama nie moge zrozumiec, jak wogole moglam tak myslec, ale to wciskanie w org. kitu o wiecznej pokorze, nadstawianiu drugiego policzka, podporzadkowaniu itp. zrobilo w moim mozgu swoje :)

O moim eks-małżeństwie mogę dokładnie to samo napisać. A jak próbowałam o cokolwiek walczyć, to zawsze ja byłam winna, bo za mało Biblii czytałam (tak w skrócie).


Offline Safari

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #39 dnia: 19 Październik, 2015, 23:57 »
Byłam już przebudzona. Mała dziewczynka, lat ok 7 (rodzice szczerze i mocno wierzący, kochani prostolinijni ludzie, niestety b. gorliwi). Jesteśmy w służbie, ja chcę jak najszybciej skończyć, sama nie wiem co tu robię. Trochę ze strachu tkwię tam i głoszę, a raczej robię godziny.

Jakoś tak wyszło, ze przez chwilę mogłyśmy porozmawiać same, jakaś przerwa w głoszeniu była. I ona zapatrzyła się przed siebie, utkwiła swój siedmioletni wzrok gdzieś przed siebie, taka mała poważna... I mówi do mnie, trochę przerywanym głosem, szybko:
"Ciociu, jak to Jehowa zrobi, jak będzie Armagedon? Bo ja nie chcę widzieć jak ludzie umierają. A może Jehowa zrobi takie bańki mydlane i zamknie nas w nich, tak do góry nas weźmie, żebyśmy nic nie widzieli...? Bo ja się boję... Ja nie chce widzieć jak Jehowa zabija ludzi..."

I patrzy na mnie pytająco. Mam łzy w oczach. Co mam jej powiedzieć...? Prawdę o Prawdzie? Taka mala dziewczynka...jeszcze wierzy w świat jej rodziców...Bosze, co ja tu robię?

Przytuliłam ją i powiedziałam na ucho: "Powiem Ci coś ważnego... Zapamiętaj to. Nigdy nie bój się Armagedonu... Nigdy." "Ale przecież w Biblii pisze, ze to będzie straszne". "Nie będzie. Zobaczysz. Nie ma sie czego bać. Zapamiętasz? Nie bój się"...

To była jedna z rzeczy, które przeważyły ... Nie mogłam dłużej tam tkwić... Krótko po tym przestałam chodzić na zebrania.

Czasem myślę o tych dzieciach, które tam zostały... 😞
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #40 dnia: 20 Październik, 2015, 08:04 »

"Ciociu, jak to Jehowa zrobi, jak będzie Armagedon? Bo ja nie chcę widzieć jak ludzie umierają. A może Jehowa zrobi takie bańki mydlane i zamknie nas w nich, tak do góry nas weźmie, żebyśmy nic nie widzieli...? Bo ja się boję... Ja nie chce widzieć jak Jehowa zabija ludzi..."


To była jedna z rzeczy, które przeważyły ... Nie mogłam dłużej tam tkwić... Krótko po tym przestałam chodzić na zebrania.

Czasem myślę o tych dzieciach, które tam zostały... 😞

   Dorośli może się i boją jak gorliwie i ślepo wierzą, ale dzieci....Te biorą wszystko tak jak się mówi, jak widzą wprost, bez przenośni i metafor. Widzą w strażnicy kamienie lecące z nieba a za nimi kule ognia. I tak właśnie sobie wyobrażają armagedon. Pamiętam że wiele razy chciałam umrzeć ( jako dziecko) ze strachu przed armagedonem. A mówiono mi że zginę bo jestem niegrzeczna, wiercę się i dokuczam siostrze. Później doszły gorsze przewinienia....mała aktywność na zebraniach itp....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Córka Weterana

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #41 dnia: 20 Październik, 2015, 09:47 »
   Dorośli może się i boją jak gorliwie i ślepo wierzą, ale dzieci....Te biorą wszystko tak jak się mówi, jak widzą wprost, bez przenośni i metafor. Widzą w strażnicy kamienie lecące z nieba a za nimi kule ognia. I tak właśnie sobie wyobrażają armagedon. Pamiętam że wiele razy chciałam umrzeć ( jako dziecko) ze strachu przed armagedonem. A mówiono mi że zginę bo jestem niegrzeczna, wiercę się i dokuczam siostrze. Później doszły gorsze przewinienia....mała aktywność na zebraniach itp....

Dzieciom w tej organizacji robi się straszną krzywdę. Teraz to widzę, z perspektywy lat. Zachęcanie do bicia (karcenie cielesne jest bardzo pochwalane), pranie mózgu od małego, pozbawianie wszelkich przyjemności. Zdarzają się rozsądni rodzice, którzy potrafią to "obejść", ale niestety zapewne rzadko...


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #42 dnia: 21 Październik, 2015, 08:32 »
Dzieciom w tej organizacji robi się straszną krzywdę. Teraz to widzę, z perspektywy lat. Zachęcanie do bicia (karcenie cielesne jest bardzo pochwalane), pranie mózgu od małego, pozbawianie wszelkich przyjemności. Zdarzają się rozsądni rodzice, którzy potrafią to "obejść", ale niestety zapewne rzadko...

           Nie jest inaczej, trzeba wyjść z szamba, stanąć dalej i ochłonąć. Wtedy dopiero poczuje się jego smród.
Tak też jest tutaj. Bicie to norma i nikt się z tym nie kryje, bo to przecież przejaw miłości, o psychicznej tresurze nawet nie wspomnę.

Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Estrella Despierta

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #43 dnia: 27 Październik, 2015, 05:36 »
W 90? Ojej, myślałam, że jesteś starsza :D

To dobrze czy źle, że tak nie jest?  ::). Urodziłam się w latach 80.


Offline Safari

Odp: Dzieciństwo i dorastanie "w prawdzie"
« Odpowiedź #44 dnia: 27 Październik, 2015, 06:31 »
Kolejna opowieść. W dwóch odsłonach. Działo się to dawno temu, ale nie tak dawno jak mogłoby sie wydawać...

Akt I scena 1.

Sala Królestwa Świadków Jehowy. Po zebraniu. Występują: Budząca sie przyszła exSJ i Dziecko SJ (chłopiec lat ok 3), poza tym inne Dzieci.

Budząca sie rozmawia z Dzieckiem i jeszcze kilkoma dziecmi na Sali (a lubi to, bo od dzieci można sie dużo nauczyć) a przynajmniej tego wieczoru Budząca się - doświadczy czegos nowego.
Rozmowa. Dzieci rozmawiają ze sobą, a że na zebraniu był temat miłości, właśnie o tym dyskutują. Zaczęły się zastanawiać kogo można kochać. O wtedy to Dziecko SJ mówi: "Ja kocham wszystkich tak jak Jezus". Budząca sie (w skrócie: B-s) pyta: "Wszystkich? Naprawdę wszystkich kochasz?" Około3letni głosik odpowiada: "Tak. Kocham wszyyyystkich. Jezuś też kochał wszystkich i ja kocham wszystkich wszystkich". Potem dzieci ku rozpaczy dorosłych rzucają się  do pomocy przy odkurzaniu świętej wykładziny i trzeba przekierować ich radosną energię na inny dział świętego sprzątania... B-s wychodzi z Sali.

Jaka miłość w czystej, dziecięcej postaci... Tak kochać wszystkich ludzi... B-s zastanawia się, czy sama potrafi kochać wszystkich ludzi i stwierdza, ze zatraciła w swoim życiu tą pierwszą dziecięcą radość, ze gdzies od środka rdzewieje sarkazmem, dystansem i obiektywnością. Ten wieczór zapamięta na wiele lat. Dziecko SJ przypomniało jej jak piękny jest świat gdy nie zastanawia się komu dać swoją miłość a daje się ją wszystkim, ot tak, bo w sobie ma się jej nadmiar....

Akt II scena 1 (i ostatnia)

Kilka miesięcy później. Sala Królestwa, po zebraniu. Te same dzieci, tylko starsze o jakies 10 miesięcy, ta sama B-s, tylko starsza o Prawdę o Prawdzie. Ta PoP jeszcze ją boli, jeszcze ją przeraża.

Dzieci rozmawiają, temat nie jest taki bardzo przyjemny. Dokuczają sobie. B-s pamięta tamten wieczór więc przypomina Dziecku SJ. "Ty Dziecko SJ, ty kochasz wszystkich ludzi, prawda?"
A chłopiec spogląda na nią i z całą powagą odpowiada: "Nie, nie kocham wszystkich ludzi" "Ale dlaczego?" "Bo niektórzy ludzie nie kochają Jehowy i tych nie kocham. Kocham tylko tych, którzy kochają Jehowę".

...
« Ostatnia zmiana: 27 Październik, 2015, 06:36 wysłana przez Safari »
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris