ha ha ha, kto ci uwierzy w te dyrdymały
nie dziwię się Twojej reakcji bo słowa te są dla mnie szokujące nawet po ponad 30 latach
kompletnie nie wiem, dlaczego ksiądz tak wtedy powiedział. Przypuszczam, że dla tego konkretnego księdza kwestia za ewolucją lub przeciwko ewolucji była czymś drugorzędnym.
nie mam żadnych problemów z tym żeby podać dane tamtego księdza. Każdy kto sobie tego życzy dostanie na priv jego imię i nazwisko.
Opisując tamte rozmowy nie zamierzam ani atakować Kościoła Katolickiego ani usprawiedliwiać samego siebie. Uważni czytelnicy zapewne zauważyli już że jestem krytyczny wobec samego siebie a dokonane wówczas wybory życiowe uważam z perspektywy lat za błędne.
Dzisiaj jestem daleko poza organizacją świadków Jehowy dzisiaj należę do parafii katolickiej.
Co więcej: nie tylko należę do parafii (można należeć i krytykować kościół katolicki bardziej zajadle niż wrogowie kościoła z dawnego IV departamentu MSW) ale ogólnie jestem bardzo życzliwie nastawiony emocjonalnie do kościoła katolickiego jako społeczności i jako instytucji.
Owszem, niektórzy (zwłaszcza Roszada, który kilkanaście lat temu poznał mnie osobiście) mogą być mocno zawiedzeni moją aktualną niewiarą ale ta niewiara nie ma nic wspólnego ze świadkami Jehowy (ta niewiara ma zupełnie inną późniejszą przyczynę do czego dojdę w swoim opowiadaniu we właściwym czasie).
Dla potrzeb opowiedzenia historii mojego dzieciństwa najważniejsze jest że gdy wspominam moje ówczesne rozmowy z księdzem, rzuca mi się w oczy fakt, że ksiądz ogólnie nie potrafił dostosować sposobu argumentacji do mojego wtedy bardzo młodego wieku.
Druga okoliczność którą trzeba brać pod uwagę to okoliczność że moje rozumowanie było wówczas już ukierunkowane przez świadków Jehowy i niektóre argumenty które wówczas padały rozumiałem zupełnie inaczej niż planował ksiądz (ale o tym opowiem później).
W każdym razie (wracając do ewolucji) "zmiana stanowiska" przez księdza w sprawie ewolucji była dla mnie kompletnie niezrozumiała. I na bazie tego nie zrozumienia nabudowałem zupełnie nielogiczne bzdurne wnioski które sprawiły że poszedłem na manowce.
Wówczas (nie rozumiejąc dlaczego ksiądz "zmienia zdanie") uznałem że matka mojego kolegi miała rację - wówczas uznałem że faktycznie świadkowie Jehowy mogą mieć rację nawet w tak nieprawdopodobnej kwestii jak "niewierność wobec Biblii" w kwestii ewolucja czy stwarzanie.
Ogólnie (w zakresie ostatnich 20 lat) można zgodzić się z uwagą Tusia
jest mnóstwo literatury, dokumentów Kościoła. Wystarczy chcieć szukać, a nie uwierzyć na słowo, że
wtedy 31 lat temu (na kilka lat przed wydaniem książki Roszady i co najmniej na kilkanaście miesięcy przed wydaniem książek Kundy) było dużo trudniej. To był koniec komuny w Polsce reglamentacja papieru przez państwo, monopol państwa na decydowanie co będzie wydawane. O wiele mniej bibliotek katolickich, wiele parafii nie posiadającej własnej biblioteczki parafialnej itd.
Dzisiaj ciężkie do uwierzenia a wtedy "normalne" (jak na tamtą nienormalną epokę).