Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: historia Sebastiana z Karpacza  (Przeczytany 35178 razy)

Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #15 dnia: 01 Czerwiec, 2017, 23:05 »
trzeba brać pod uwagę że rozmawiając z księdzem miałem zaledwie 14 lat i że nie byłem jakoś mocno dociekliwy. Moja rodzina była niepraktykująca religijnie, rodzice nie chodzili do kościoła a ja nie odczuwałem żadnej więzi ze społecznością parafialną. Ja nie broniłem swojej katolickiej wiary gdyż nie czułem się wierzącym katolikiem.

Moje ówczesne rozumowanie najkrócej można streścić następująco: "ktoś kiedyś bez mojej wiedzy i zgody polał moją niemowlęcą główkę wodą i na tej podstawie dzisiaj ktoś inny mi wmawia że ja rzekomo powinienem czuć się katolikiem. A co mnie obchodzi jakaś zbrodnicza instytucja która w średniowieczu rozpętała inkwizycję i wyprawy krzyżowe a w XX wieku brała udział w obydwu wojnach światowych?!"

Podkreślam że te (być może ostre) słowa nie mają na celu urażenia kogokolwiek. Celem jest ukazanie mojego ówczesnego stanu świadomości.

Gdybym cenił swoją wiarę i gdybym poczuł się zaatakowany to być może broniłbym tego co byłoby dla mnie cenne. Ale ja postrzegałem katolicyzm jako coś zewnętrznego i jako coś nie wartego osobistego zaangażowania.

Z tej perspektywy trzeba patrzeć na moje rozmowy z księdzem.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #16 dnia: 01 Czerwiec, 2017, 23:54 »
Zaledwie w roku 1988 powstała książka pana Tadeusza Kundy Pismo Święte przeczy nauce Świadków Jehowy. (...) Coś wiem na ten temat, choć sam dopiero w 1992 zacząłem publikować (w seminarium duchownym początkowo). ;)
z tego co Roszada pisze wynika że moje rozmowy z księdzem miały miejsce jeszcze zanim Kunda wydał pierwszą polskojęzyczną książkę polemizującą ze świadkami Jehowy. To dużo wyjaśnia dlaczego ksiądz nie znał zbyt wielu argumentów apologetycznych.

Jest rok 1986 ja mam 14 lat jestem uczniem 8 klasy podstawówki, potajemnie studiuję ze świadkami Jehowy a jawnie chodzę na katechezę do salki katechetycznej przy kościele sąsiadującym ze szkołą podstawową.

Jak się domyślacie, ŚJ przedstawili mi swoje koronne argumenty przeciwko katolicyzmowi w tym "ukrywanie" imienia Jehowa (Wyjścia 6:3) oraz "ukrywane przez Kościół Kat. przykazanie dot. balwochwalstwa (2 Mojżeszowa 20). Nikt chyba nie będzie zdziwiony gdy napiszę że szczęka mi opadła z wrażenia gdy czytałem te wersety w katolickiej Biblii Tysiąclecia.

Matka mego kolegi wyłożyła mi sprawę w ten sposób że "jak nie wiadomo co chodzi to prawie zawsze chodzi o pieniądze. Katolicyzm robi biznes na balwochwalstwie, kapłani bardziej miłują pieniądze niż Boga i dlatego świadomie sami popełniają balwochwalstwo i innych do niego nakłaniają". Taka argumentacja wydała mi się wówczas spójna i wystarczająca.

Argumenty ŚJ wydały mi się na tyle silne (powołanie się na Biblię katolicką, jasne ukazanie motywacji przeciwnika, spójność wewnętrzna argumentacji) że sam z siebie nie widziałem nawet potrzeby wysłuchania stanowiska kościoła w tej sprawie.

Zaskoczyło mnie co innego. Matka mego kolegi twierdziła stanowczo że wielu księży w ogóle nie wierzy w Boga, odrzuca biblijne nauczanie o stwarzaniu i wierzy w ewolucję. To wzbudziło moją nieufność. Wydawało mi się że ktoś mi "wciska ciemnotę". Chodziłem przecież od dzieciństwa na religię, pamiętałem że osobiście uczyłem się na religii że Pan Bóg stwarzał świat sześć dni a siódmego odpoczął. Uczyliśmy się o tym albo w pierwszej klasie albo jeszcze w zerówce. Takie jest oficjalne nauczanie kościoła i nie dam sobie wcisnąć kitu że jest inaczej.

Matka mego kolegi doradziła mi abym porozmawiał na ten temat z księdzem ale abym użył pewnego fortelu. Mam udawać zwolennika ewolucji i mówić że "naukowcy" popierają ewolucję a wtedy przekonam się czy ksiądz będzie bronił biblijnej nauki o stwarzaniu czy nie.

Propozycja wydała mi się dziwna ale postanowiłem spróbować. Dekalog zostawiłem sobie na kiedy indziej.

Rozmowa z księdzem faktycznie miała bardzo zaskakujący dla mnie przebieg.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #17 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 02:10 »
w przeprowadzonej po zakończeniu katechezy rozmowie w cztery oczy ksiądz wyjaśnił mi że kościół dopuszcza prawdziwość teorii ewolucji.

Na mój argument że w księdze rodzaju napisano że Bóg stworzył wszystko wg rodzaju swego kazał mi odczytać ten fragment w innym przekładzie gdzie napisano wg gatunku swego. A może ja argumentowałem że wg gatunku a w przekładzie wręczonym mi przez księdza było wg rodzaju swego? Tego dokładnie po ponad 30 latach nie pamiętam. W każdym razie istota problemu sprowadza się do tego że różnica słowa użytego w tekście biblijnym nie zmienia sensu zdania (Jahwe stwarza świat serią oddzielnych aktów stwórczych i nie posługuje się ewolucją).

Uznałem że odpowiedź księdza jest pokrętna i że ksiądz zamiast bronić nieomylnego słowa Bożego (co powinien wg mnie robić jeśli jest sługą Bożym) opowiada się po stronie omylnych naukowców.

Bardzo to zachwiało moimi resztkami zaufania do Kościoła Katolickiego jako całości.

Ale kolejny szok przeżyłem na kolejnej katechezie.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #18 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 08:52 »
Po prostu Świadkowie Jehowy oszukali Ciebie.
z dzisiejszej perspektywy zgadzam się z Twoją opinią.

Nie chcę jednak koncentrować się tylko na słuszności lub niesłuszności sporów doktrynalnych ale pokazać dlaczego ich "oferta" wówczas wydała mi się (naiwnemu nastolatkowi) atrakcyjna.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #19 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 09:42 »
słowa dopuszczające ewolucję były dla mnie na tyle dziwne że chciałem na następnej katechezie kontynuować polemikę z księdzem, tym razem w obecności kolegów z klasy.

A tutaj zaskoczenie: ksiądz rozpoczyna katechezę słowami "jak być może wiecie, tak zwana teoria ewolucji upadła".

normalnie mnie zatkało! Tydzień temu w cztery oczy mówił mi coś dokładnie przeciwnego!
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Alicja_W

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #20 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 10:01 »
w przeprowadzonej po zakończeniu katechezy rozmowie w cztery oczy ksiądz wyjaśnił mi że kościół dopuszcza prawdziwość teorii ewolucji.

Na mój argument że w księdze rodzaju napisano że Bóg stworzył wszystko wg rodzaju swego kazał mi odczytać ten fragment w innym przekładzie gdzie napisano wg gatunku swego. A może ja argumentowałem że wg gatunku a w przekładzie wręczonym mi przez księdza było wg rodzaju swego? Tego dokładnie po ponad 30 latach nie pamiętam. W każdym razie istota problemu sprowadza się do tego że różnica słowa użytego w tekście biblijnym nie zmienia sensu zdania (Jahwe stwarza świat serią oddzielnych aktów stwórczych i nie posługuje się ewolucją).

Uznałem że odpowiedź księdza jest pokrętna i że ksiądz zamiast bronić nieomylnego słowa Bożego (co powinien wg mnie robić jeśli jest sługą Bożym) opowiada się po stronie omylnych naukowców.

Bardzo to zachwiało moimi resztkami zaufania do Kościoła Katolickiego jako całości.

Ale kolejny szok przeżyłem na kolejnej katechezie.

Miałam kilka rozmów z księżmi, już jako SJ i większość z nich popierała teorię ewolucjonizmu umiarkowanego  :o. Wiedziałam, że księża się mylą a mimo to było dla mnie zdumiewające, że tak jawnie dyskredytują Biblię. Domyślam się jaki szok Ty musiałeś przeżyć.


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #21 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 12:20 »
ha ha ha, kto ci uwierzy w te dyrdymały   :-\ :-\ Kolego weź lepiej się za solidne odkłamywanie nauk ,,niewolnika,, bo to jest forum o ŚJ, a nie o Katolikach i anonimowych wypowiedziach  Księży .
Podaj dane tego Księdza to się okaże, o czym z nim rozmawiałeś  :-\
Tyle bzdur jakie się słyszy od ŚJ pt ,, A MI TO KSIĄDZ POWIEDZIAŁ.........   ;) ;)  ,,  żeby tylko dowalić KK /2000 lat istnienia/ .
Takie manewry w stosunku do KK służą tylko werbunkowi nieszczęśników do ,,jedynie słusznej organizacji,, ....ot taka jedna z metod psychomanipulacji  :-\  będąca w zestawie działań głosicieli podczas wstępnych ,,podchodów,, do ofiary .
Co chcesz uzyskać ???  Poparcie na forum ,czy dać upust emocjom ??



Ja uwierzę w te dyrdymały  :) bo wyszłam z KK
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #22 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 15:19 »
ha ha ha, kto ci uwierzy w te dyrdymały   
nie dziwię się Twojej reakcji bo słowa te są dla mnie szokujące nawet po ponad 30 latach

kompletnie nie wiem, dlaczego ksiądz tak wtedy powiedział. Przypuszczam, że dla tego konkretnego księdza kwestia za ewolucją lub przeciwko ewolucji była czymś drugorzędnym.

nie mam żadnych problemów z tym żeby podać dane tamtego księdza. Każdy kto sobie tego życzy dostanie na priv jego imię i nazwisko.

Opisując tamte rozmowy nie zamierzam ani atakować Kościoła Katolickiego ani usprawiedliwiać samego siebie. Uważni czytelnicy zapewne zauważyli już że jestem krytyczny wobec samego siebie a dokonane wówczas wybory życiowe uważam z perspektywy lat za błędne.

Dzisiaj jestem daleko poza organizacją świadków Jehowy dzisiaj należę do parafii katolickiej.

Co więcej: nie tylko należę do parafii (można należeć i krytykować kościół katolicki bardziej zajadle niż wrogowie kościoła z dawnego IV departamentu MSW) ale ogólnie jestem bardzo życzliwie nastawiony emocjonalnie do kościoła katolickiego jako społeczności i jako instytucji.

Owszem, niektórzy (zwłaszcza Roszada, który kilkanaście lat temu poznał mnie osobiście) mogą być mocno zawiedzeni moją aktualną niewiarą ale ta niewiara nie ma nic wspólnego ze świadkami Jehowy (ta niewiara ma zupełnie inną późniejszą przyczynę do czego dojdę w swoim opowiadaniu we właściwym czasie).
 
Dla potrzeb opowiedzenia historii mojego dzieciństwa najważniejsze jest że gdy wspominam moje ówczesne rozmowy z księdzem, rzuca mi się w oczy fakt, że ksiądz ogólnie nie potrafił dostosować sposobu argumentacji do mojego wtedy bardzo młodego wieku.

Druga okoliczność którą trzeba brać pod uwagę to okoliczność że moje rozumowanie było wówczas już ukierunkowane przez świadków Jehowy i niektóre argumenty które wówczas padały rozumiałem zupełnie inaczej niż planował ksiądz (ale o tym opowiem później).

W każdym razie (wracając do ewolucji) "zmiana stanowiska" przez księdza w sprawie ewolucji była dla mnie kompletnie niezrozumiała. I na bazie tego nie zrozumienia nabudowałem zupełnie nielogiczne bzdurne wnioski które sprawiły że poszedłem na manowce.

Wówczas (nie rozumiejąc dlaczego ksiądz "zmienia zdanie") uznałem że matka mojego kolegi miała rację - wówczas uznałem że faktycznie świadkowie Jehowy mogą mieć rację nawet w tak nieprawdopodobnej kwestii jak "niewierność wobec Biblii" w kwestii ewolucja czy stwarzanie.

Ogólnie (w zakresie ostatnich 20 lat) można zgodzić się z uwagą Tusia
Cytat: Tusia
jest mnóstwo literatury, dokumentów Kościoła. Wystarczy chcieć szukać, a nie uwierzyć na słowo, że
wtedy 31 lat temu (na kilka lat przed wydaniem książki Roszady i co najmniej na kilkanaście miesięcy przed wydaniem książek Kundy) było dużo trudniej. To był koniec komuny w Polsce reglamentacja papieru przez państwo, monopol państwa na decydowanie co będzie wydawane. O wiele mniej bibliotek katolickich, wiele parafii nie posiadającej własnej biblioteczki parafialnej itd.

Dzisiaj ciężkie do uwierzenia a wtedy "normalne" (jak na tamtą nienormalną epokę).
« Ostatnia zmiana: 02 Czerwiec, 2017, 15:52 wysłana przez Sebastian »
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #23 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 16:12 »
Niezależnie od powyższego, rodzice podejmowali różne próby aby przedstawić mi różne inne alternatywne pkt widzenia (o tym napiszę więcej nieco danej). Niestety, ja byłem mocno zindoktrynowany, część ich działań odbierałem jako "atak" na swoją wiarę w Jehowę, część argumentów była dla mnie niezrozumiała z uwagi na brak doświadczenia życiowego, a część argumentów zrozumiałem zupełnie opacznie.

Istotną rolę odegrały również (nie należące do sekty i nie znające zagrożeń z niej wypływających) mojej mamy koleżanki z pracy które udzieliły jej błędnej rady co do nieszkodliwości świadków Jehowy i co do ewentualnej użyteczności ich oferty w tym że ja jakoś odnajdę własną ścieżkę w swoim życiu.

W tym momencie należy wspomnieć że od urodzenia jestem niepełnosprawny fizycznie i utykam na jedną nogę, a to kalectwo odcisnęło duże piętno na moim życiu osobistym. Byłem odrzucany przez rówieśników, dzieci nie chciały się ze mną bawić, a rodzice martwili się o to abym ja czuł się szczęśliwy i akceptowany (bardzo mnie kochali i chcieli abym nauczył się żyć i zachowywać pozytywne nastawienie do życia pomimo niepełnosprawności).

mojej mamy koleżanki z pracy niekompetentnie ale z subiektywnym dużym przekonaniem uznały że akceptacja ze strony środowiska jakim jest mała społeczność wyznaniowa będzie dla mnie korzystna bo pozwoli mi znaleźć swój świat w którym będę akceptowany.

wszyscy chyba znają zjawisko love bombing i wiedzą jak wielką życzliwość i jak wielkie pozory szczerego zainteresowania okazywane są każdej osobie interesującej się nauczaniem strażnicy. Do tego dołóżcie sobie moje wynikające z niepełnosprawności ponad standardowo duże zapotrzebowanie na akceptację i zrozumiecie dlaczego społeczność ŚJ bardzo mi się spodobała.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #24 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 16:30 »
Wyszłaś, bo zostałaś oszukana. Jak ja słyszę, że powodem odejścia z Kościoła było to, że ktoś tam coś powiedział, to mnie strzyka. Powodem odejścia jest brak podstawowej wiedzy o wierze Kościoła i to nie z winy księży, lecz z własnej winy.
Jest mnóstwo literatury, dokumentów Kościoła. Wystarczy chcieć szukać, a nie uwierzyć na słowo, że katolicy wierzą w trzech Bogów w jednej osobie.

Tusia nie do końca masz rację,moje odejście z kościoła zaczęło się bardzo wcześnie nawet bez mojej świadomości . Dlaczego ? ponieważ jako dziecko nie wszystko mogłam ogarnąć . Moim dość wczesnym wspomnieniem jest pobita przez ojca mama , rozbite szkło , a na ścianie obraz matki boskiej z dzieciątkiem . Nie mogłam zrozumieć dlaczego ONA może na to patrzeć.
Potem kiedy ksiądz który tuż  , przed bierzmowaniem wyrzucił mnie z kościoła wrzeszcząc na cały głos przy wszystkich dzieciakach , że dla takiej jak ta nie mam miejsca w kościele , jako nastolatka miałam koleżankę ,nieco starszą , która miała kochanka księdza. Potem ksiądz na pogrzebie mojego ojca powiedział , że bóg pokarał mnie jego śmiercią za moje grzechy.

Masz rację , że przeciętnemu katolikowi brakuje wiedzy przede wszystkim biblijnej dlatego świadkowie tak łatwo docierali do ludzi , wręcz imponowali swoją wiedzą . Dlaczego tak jest ? Na to pytanie odpowiedz sobie sam .
To dzięki świadkom zaczęłam czytać biblię a nie dzięki księdzu.

Wyszłam z jednej religii , wyszłam z drugiej i dlatego nie mam potrzeby należeć gdziekolwiek ,  wg mnie każda ze struktur religijnych ma na celu panowanie nad drugim człowiekiem a ja chcę być człowiekiem  , który ma własne zdanie , ceni ludzi za to jakimi są a nie kim są, ile mają pieniędzy , czy jakie stanowiska piastują.







Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #25 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 16:33 »
zanim zaczniecie się spierać w moim wątku
Tusia nie do końca masz rację, (...) Masz rację , że (...) To dzięki świadkom zaczęłam czytać biblię a nie dzięki księdzu.
pozwolę sobie napisać dalszą część swego opowiadania.

Dla sprawy bardzo istotne jest że religijność odgrywała bardzo niewielką rolę w życiu moich rodziców.

Oni postrzegali moje zainteresowanie świadkami Jehowy nie jako zagrożenie natury duchowej (że odpadnę od „prawdziwego” kościoła i pójdę do „fałszywej” sekty) ale jako zagrożenie natury społecznej i wychowawczej.

Przykładowo, interesowało ich czy nie ograniczę swoich możliwości intelektualnych i zawodowych, np. czy będę chciał uczyć się dalej po skończeniu podstawówki, czy będę chciał iść do liceum a w dalszej perspektywie iść na studia wyższe, czy będę chciał uczyć się zawodu.

Przykładowo, zakładali że z uwagi na niepełnosprawność istnieje wyższe od przeciętnej prawdopodobieństwo że mogę nieszczęśliwie zakochać się i zostać odrzuconym albo przez dziewczynę którą sobie upatrzę albo przez rodziców tej dziewczyny. Martwili się że jeśli do niepełnosprawności dołoży się jeszcze odmienność wyznania to prawdopodobieństwo nieszczęśliwej miłości znacząco wzrośnie.

Przykładowo, słyszeli coś o nieprzetaczaniu krwi i bali się że w razie wypadku mogę niepotrzebnie stracić życie.

Rodzice chcieli abym był w życiu szczęśliwy i zabiegali o to koncentrując się na ziemskim aspekcie życia.
« Ostatnia zmiana: 02 Czerwiec, 2017, 16:36 wysłana przez Sebastian »
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline HARNAŚ

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #26 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 16:47 »
Rozumiem Dorkas i rozumiem Sebastiana. Albo tylko tak ładnie piszesz o rodzicach albo to na prawdę kochający wartościowi ludzie. Obstawiam to drugie. Twoja postawa za młodego głupia , ale rozumiem zachłyśnięcie się atrakcyjnością świadkowską, postawa rodziców szlachetna i mnie osobiście wzruszająca .Dlaczego? Muszę to w sobie chyba przerobić.


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #27 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 17:04 »
Ten sam kolega z klasy który zainteresował mnie „prawdą biblijną” nakłaniał mnie także do złego postępowania, między innymi do kradzieży przedmiotów należących do moich rodziców, które chciał tanio odkupić i drogo sprzedać. Jego ojciec był starszym zboru, a on był znanym całemu miasteczku paserem. Na strychu należącym do swoich rodziców urządził sobie magazyn kradzionych rzeczy którymi handlował. W szkole (z uwagi na religię) miał ksywę „Kiciu”. Całe miasteczko wiedziało, że Kiciu handluje kradzionymi rzeczami, masz coś do sprzedania idź do Kicia, bo Kiciu chętnie od ciebie kupi. Chcesz kupić coś kradzionego idź do Kicia, bo Kiciu chętnie Tobie sprzeda coś co kupił od innego złodzieja. Całe miasteczko o tym wiedziało, tylko rodzice Kicia (zbyt zajęci głoszeniem ewangelii aby zadbać o wychowanie własnego syna) o tym nie wiedzieli.

Oprócz tego Kiciu nałogowo palił papierosy i okazyjnie pił alkohol (dochody z paserstwa były mu potrzebne m.in. na te właśnie szkodliwe używki).

Sprawa kradzieży szybko się wydała, rodzice zajęli się sprawą, skontaktowali się z rodzicami Kicia i odzyskali skradzione przedmioty a ja dostałem największe w swoim życiu lanie pasem od mojego ojca.

Pamiętam że mniej więcej w tym samym czasie Kiciu nadal prowadził ze mną studium biblijne a ja już wiedziałem o jego przestępstwach. Tłumaczył mi że on jest „czarną owcą” a organizacja jest dobra. Spytałem go wprost co musi stać się aby jego rodzice zainteresowali się jego życiem. Kiciu powiedział wtedy z dużą ironią w głosie „musiałaby milicja zapukać do drzwi mieszkania moich rodziców w czasie gdy mój ojciec będzie prowadzić niedzielne studium strażnicy” i zaczął się przeraźliwie głośno śmiać.

No cóż, po dwóch lub trzech tygodniach dokładnie to o czym sobie dowcipkował naprawdę się wydarzyło, wywołując ogólnozborowy skandal obyczajowy.

Po tej sprawie ojciec Kicia przejął studium biblijne (sam Kiciu przestał być głosicielem), a także sam osobiście na własną prośbę zrezygnował z funkcji starszego zboru. Rezygnację wysłał do ówczesnej centrali towarzystwa strażnica w Polsce (centrali jeszcze wtedy nieoficjalnej bo rzecz dzieje się latach 80-tych). Ojciec Kicia  samokrytycznie uznał że „kto nie potrafi przewodzić własnemu domowi nie powinien dbać o zbór Boży”.

Jak widzicie na samym początku zainteresowania organizacją zetknąłem się zarówno z brudami (nałogi, kradzież, zaniedbywanie wychowywania syna przez starszego zboru) jak i z pozytywną stroną organizacji (grzechy nie są tolerowane, winni są karani, Kiciu traci status głosiciela, a ojciec Kicia stanowisko w zborze).

W tym samym czasie ksiądz katecheta miał romans z matką mojej koleżanki ze szkoły. Sprawa była mi znana gdyż zdradzony mąż był przyjacielem mego ojca i częstym gościem w naszym domu. Słyszałem o czym rozmawiali z moim ojcem. Dla zatuszowania sprawy ksiądz został przeniesiony do innej parafii ale nadal był księdzem nadal odprawiał msze nadal nauczał młodzież religii.

Porównanie bezkarności tkwienia w grzechu w Kościele oraz jasnych zasad którymi kieruje się organizacja zrobiło na mnie ogromne pozytywne wrażenie.
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Trinity

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #28 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 18:29 »
fajnie Seba że się zdecydowałeś opisać swoją historię

i zabijanie miłością i rozmowy z księżmi nie są mi obce eh...
zupełnie Cię rozumiem że mając defekt fizyczny miałeś komplex który leczyli świadkowie są specjalistami w tej dziedzinie! grają na jakieś strunie której nie potrafię uchwycić (chyba nie umiem tego nazwać)

swoja drogą
ja jestem ułożoną osobą dzieci, dom, mąż wszystko ok jak się patrzy,   
jest w mojej pracy facet który utyka na nogę, chodzi z laską ubiera się jak Got
wiesz taki ,dark personality' w zasadzie nigdy ze sobą nie gadamy, wymieniamy tylko powłóczyste spojrzenia, tyle!
(żebyś nie pomyślał że jestem jakąś desperatką albo że szukam wrażeń, nic podobnego wszystko po Bożemu! może tez kiedyś opisze swoją historie) jego utykanie nie tylko nie przeszkadza ale uważam że w tym cały jego urok! i pewnie tak samo ma Twoje Bóstwo ups czy wyprzedziłam fakty? ;) nie gniewasz się?
 


Offline Sebastian

Odp: historia Sebastiana z Karpacza
« Odpowiedź #29 dnia: 02 Czerwiec, 2017, 18:47 »
jak wcześniej wspomniałem
rodzice podejmowali różne próby aby przedstawić mi różne inne alternatywne pkt widzenia (o tym napiszę więcej nieco danej). Niestety, ja byłem mocno zindoktrynowany, część ich działań odbierałem jako "atak" na swoją wiarę w Jehowę, część argumentów była dla mnie niezrozumiała z uwagi na brak doświadczenia życiowego, a część argumentów zrozumiałem zupełnie opacznie.

Do tych prób zaliczyć można zachętę abym zapoznał się z tym co głosi kościół ewangelicko-augsburski (posiadający w Karpaczu Górnym świątynię Wang) i zaczął uczęszczać na ich spotkania. Uznałem to za atak szatana na moją wiarę w Jehowę. Szatan chce abym należał do obojętnie którego fragmentu Babilonu Wielkiego, ważne abym tylko nie należał do prawdziwego zboru Bożego. Nie dam Ci się szatanie. Padł argument że z ewangelikami można kulturalnie porozmawiać przy herbacie i ciastkach. Co to za argument? Co to my w domu ciastek nie mamy albo herbaty? Szatan ma mnie przekupić ciastkami? Niedoczekanie twoje, szatanie...

Do tych prób poszerzenia mojego spojrzenia zaliczyć można zainicjowaną przez moją mamę rozmowę z nieochrzczonym dorosłym synem aktywnej siostry, który opowiadał mi że jego matka zbyt wiele czasu poświęcała na głoszenie, że z tego powodu  były ciągłe kłótnie między jego rodzicami, użalanie się że w dzieciństwie miał wiele dni bez ugotowanego obiadu itp.

informacje te mnie subiektywnie wydawały się wtedy mało istotne, a mój rozmówca wydawał mi się jakimś strasznym marudą. Głodny był to mógł sobie ukroić pajdę chleba z kiełbasą a nie marudzić że matka obiadu nie ugotowała. A poza tym co to za tłumaczenie? Kuchenki gazowej nie umiał obsługiwać? Zupy nie umiał sobie podgrzać, musiał "czekać na mamusię"? Bez sensu...

Człowiek ten użalał się także na to, że w organizacji panuje terror i wtrącanie się w życie osobiste. Za "szczyt bezczelności" uznał że organizacja rości sobie prawo wykluczania ludzi za seks przedmałżeński. Tłumaczył mi że seks to coś normalnego a sekta robi z tego grzech. Ja patrzyłem na niego jak na szaleńca. Jak mój rozmówca może być tak ślepy żeby nie dostrzegać że wierność przykazaniom Boskim wychodzi człowiekowi na dobre? Jak mój rozmówca może krytykować zbór za to że tenże zbór stara się być wierny Pismu Świętemu i usuwać spośród siebie grzeszników?! Co więcej, mój rozmówca żył w niesformalizowanym związku z kobietą która nie była jego żoną i wyrażał pogląd że Kościół Katolicki jest lepszy, gdyż "szanuje prywatność" (czyli "pozwala na trwanie w grzechu ciężkim").

Po wysłuchaniu tego człowieka uznałem że nie chcę należeć do Kościoła Kat. który pławi się w grzechach, wolę organizację Bożą oczyszczającą zbory z grzeszników.

Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)