Był dla mnie bardzo ciężki czas po poważnym zdarzeniu drogowym, gdzie skutki możemy odczuwać do końca swoich dni a moje serce zawsze będzie krwawić jak patrze na syna. Nikt absolutnie nikt nie zapytał czy czegoś nam nie potrzeba. Gdy targałam wózek z dzieckiem a rękę miałam w gipsie przechodziła owa aktywna-stojakowa od niechcenie zapytała czy mi pomóc? odmówiłam.
Zagubina, bardzo Ci współczuję, przeżyłaś z rodziną bardzo trudne chwile, dobrze, że wszyscy jesteście cali po tym zdarzeniu drogowym, mimo, jak piszesz nie bez blizn
.
Reakcja tych braci to właśnie to co nazywam byciem cyb
orgiem, bezuczuciowe podejscie do ludzi, kalkulacja "chodzi czy nie chodzi na zebrania, udziela się jak tak to wart pomocy" jeśli nie to zimne spojrzenia i cedzona przez zęby propozycja pomocy.
Jak ja miałam problemy to jeszcze byłam w zborze, aktywna, niby jakoś tam ceniona, a i tak dla prawie wszystkich byłam jak niewidzialna, omijana wzrokiem, normalnie zrobiłam się przezroczysta.
Takie to braterstwo.
Nie byłam w swoim zborze na zebraniu dwa lata, owocu nie oddaje od 5, wiem o zakłamaniu, braku miłości, wszystkich aferach a mimo wszytko parę dni temu pomyślałam może wrócić? Postarać się, zapomnieć, przemilczeć i znowu żyć w zborze, ale mąż mnie szybko naprostował, że nie warto.
Organizacja ciągle gdzieś we mnie żyje. Życie po za dla mnie jest bardzo ciężkie. Chyba musi upłynąć jeszcze sporo czasu aż się wyleczę.
Czasami jakby moje myśli zaczynały biec w tym samym kierunku, ale wtedy myślę sobie, że to "nawrót choroby", dokładnie na tych samych działa zasadach.
Wiem, ze nic dobrego mnie tam nie spotka, bo po ponad roku nieaktywnosci to chyba pięć lat musiałabym chodzić na kolanach aby odpracować czy zapracować na nowo na dobrą opinię, łaskawe oko zboru (czytaj starszych).
Niedawno spotkałam siostrę z mojego zboru, którą często z dziećmi podwoziłam na zebranie, z uśmiecham powiedziałam dzień dobry a w odpowiedzi dostałam niemrawe witaj. Patrzyła na mnie jak na kosmitę. Tak działa organizacja. Jesteś i spełniasz oczekiwania organizacji to masz akceptację, jeśli nie - jesteś nikim.
Zagubina, jeśli to wszystko widzisz to znaczy, że jesteś na najlepszej drodze do całkowitego wyleczenia. Czego Tobie i sobie życzę.
ja też byłam ślepo zapatrzona w niewolnika i org
ale miałam też dysonans poznawczy bo bliska mi osoba w zborze robiła wprost odwrotnie do tego co było jedyną słuszną linią partii.
ale dopiero TERAZ to dostrzegłam!!!! po 20 latach!!!!
wtedy myślałam że pada.
Trinty, wyzwoliłaś się z manipulacji a to bardzo trudne, teraz dostrzegasz i to jest COŚ.
dziś sobota zróbmy coś szalonego
A co na przykład?
Wychodząc stamtąd wydaje nam się, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy. Tam byliśmy paniska bo znaliśmy prawdę, a teraz paniska na ful bo odkryliśmy zakłamanie organizacji i niejednej osobie sodówka uderza do głowy.
Wiem, mogę się niektórym narazić, ale za ....nie rozumiem tych którzy, jawnie i bez litości nabijają się z czynnych świadków, z tego co piszą, jak mówią, jakie błędy popełniają. Ja rozumiem skomentować, ale robić z tego sensacje?
Czasem warto się cofnąć kilka lat wstecz i przypomnieć sobie siebie, jakim ja byłem/byłam wtedy człowiekiem? Co się myślało, mówiło, jakie miało poglądy.
Tak naprawdę, wyśmiewając czyjąś pisownię, zwroty, tok rozumowania wydajemy świadectwo sobie, nie temu komuś.
Ja nie twierdzę, że wszyscy tak mają, ale duży procent osób ma taki sposób dowartościowania się.
Tazła, W moim przypadku poczucie tzw. wariowania nie wynikało, że tracę poczucie bycia paniskiem. Raczej z zamętu co jest a co nie jest
prawdą.
Nigdy nie miałam poczucia wyższości, że "znam prawdę", choć organizacja wpajała poczucie wyjątkowości z tego powodu to jednak z drugiej mówiła, że jest się grzesznikiem, który w pocie czoła, bez wytchnienia musi zapracować na niezasłużoną życzliwość Boga. Celowa manipulacja, raz poczucie wielkości raz bezwartościowości.
A po odkryciu faktów o organizacji tym większy zamęt i poczucie jakby wstydu.
Nabijanie się i cyniczne drwiny z cudzych wierzeń czy to katolików, czy świadków czy innych, jest płaskie i świadczy o kulturze, lub raczej jej braku, osoby, która takie opinie wygłasza.
Mnie nie podobały się takie uwagi o katolikach, które często padały z podium. Ze zwykłego szacunku do ludzi, ich prawa do odmienności.