Próbuję przypomnieć sobie kiedy pojawiły się pierwsze wątpliwości. Zanim dotknęły one kwestii doktrynalnych najpierw dotyczyły sytuacji i relacji w zborze, zwłaszcza tym drugim.
Zastanawiało mnie wiele, na przykład dlaczego zachęca się do niekształcenia, ale dzieci niektórych starszych studiują i jest to temat tabu, absolutnie nienagłaśniane wręcz ukrywane. Z mównicy mówią jedno, w życiu robią zupełnie co innego. Teoria odbiega od praktyki.
Dlaczego tuszuje się prawdziwą przyczynę śmierci brata, który popełnił samobójstwo. Zresztą nie jedno, o którym słyszałam, wydaje mi się, że w ciągu 25 lat znałam lub słyszałam o czterech osobach, które skutecznie targnęły się na swoje życie. Co ciekawe, przez te lata nikt z ludzi ze świata, których też przecież znałam sporo, takiego kroku nie dokonał. A przecież to świat był zły i podległy szatanowi a w organizacji "raj duchowy". Pomimo głośnego mówienia o miłości, mnóstwo konfliktów rodzinnych, nie rozumiałam, jak np siostra żyjąca z mężem u teściów, latami nienawidziła swej teściowej, wszyscy w domu "w prawdzie", aktywni w zborze.
Zauważyłam, że nazywanie siebie "bratem" i "siostrą" jest sztuczne - o czym pisałam wcześniej.
Pozycja w zborze w dużym stopniu zależy od statusu materialnego, zamożniejsi są traktowani cieplej i chętniej poklepywani po ramionach, zwłaszcza jeśli pozwalają ze swych środków korzystać innym. Bo jeśli nie pozwalają, odróżniając pomoc od wykorzystywania, to po pewnym czasie są traktowani chłodno i na dystans. Tutaj muszę nadmienić, ze był to problem w drugim zborze, w którym byłam najdłużej. Być może inne zbory miały lepiej:). Nie podobało mi się i zawsze czułam się zażenowana, jeśli z mównicy padały jakieś negatywne komentarze na temat wierzeń innych, najczęściej katolików, często ironiczno-cyniczne. Było mi wstyd i przykro, zawsze rozglądałam się po sali czy jest ktoś nowy, obcy, którego może to dotknąć.
Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć ludzi, którzy czytali coś innego niż wydawnictwa Strażnicy, ja lubiłam bardzo czytać książki i kupować je, przychodzący bracia do mnie dziwnie patrzyli na pełne półki.
Dlaczego toleruje się alkoholizm jednego brata, a drugiego starszego wiekiem wyklucza za to że nie zgadzał się w jakichś sprawach ze starszymi. Przecież mógł on już nie rozumieć pewnych zagadnień. Albo może właśnie rozumiał
. Teraz wiem, że ten pijący brat donosił o wszelkich niepokojących dla starszych sprawach i był bardzo dla nich użyteczny.
Zastanawiało mnie też dlaczego skrzynki na datki są dwie ale sprawozdanie finansowe jest przedstawiane tylko jedno. Jak wyglądają wpływy i wydatki całej organizacji?
Później, z braku czasu miałam ciągle zaległości w czytaniu "literatury". Postanowiłam więc, że będę czytać samą Biblię, dopóki mi się nie przewali nawał pracy i innych spraw.
Zauważyłam, ze to co czytam jest proste, jasne, daje ukojenie. Nie mam takiego natłoku informacji jak na zebraniach, chaosu, zapętlenia. Ale szczerze mówiąc wtedy żyłam tak szybko, że nie zatrzymałam się zbyt długo nad tą refleksją.
Później pojawiły się stojaki a we mnie wewnętrzny opór przed 'głoszeniem' przy nich. Nie ma w Biblii żadnych stojaków, publiczne głoszenie w I wieku polegało zupełnie na czymś innym. Stojaki przypominają do złudzenia wózki kolporterów prasy w Stanach , takie mobilne kioski ruchu by USA
. Mamy być naśladowcami Jezusa a nie kolporterami gazetek. Nie stałam na stojaku nawet jednej minuty
Później jedna siostra zapytała mnie jak ja tłumaczę ludziom to nowe zrozumienie 1914 bo jak ją ktoś zapyta to ona nie umie. Przyznałam, że ja też nie tłumaczyłam. Ale wróciłam do domu i postanowiłam zgłębić temat aby jej pomóc, no i sobie też. Nie pomogłam jej, bo zaczynało mi świtać, że to jakieś poplątanie z pomieszaniem i jakie to nowe światło. Gdyby to zrozumienie się uściśliło lub rozszerzyło to możnaby to nazwać nowym światłem ale problem polegał na tym że doktryna definitywnie upadła gdyż pokolenie 1914 miało nie umrzeć a umarło. Więc jeśli ck myli się w tej spawie to w jakiej jeszcze?
Byłam przerażona. Wypierałam to jakiś czas, tłumaczyłam sama sobie, że to niedoskonałość, że tzw czynnik ludzki. Ale w tyle głowy miałam myśl, że to przypomina eksperymentowanie na żywych organizmach. Co ważne, świadome eksperymentowanie.
Niedługo później spotkałam się z małżentwem, które przestało chodzić na zebraniach - o czym już pisałam. Sprawa pedofilii i bezczelnego zaprzeczania przez ck, ktora szokowała mnie najbardziej zwlaszcza zeznania Jacksona, ale tez australijskich starszych, którzy odpowiadali na pytania prawników jakby byli ograniczeni umysłowo. Ale też inne sprawy: członkostwo w ONZ, inwestowanie w firmy zbrojeniowe, banki krwi, wyprowadzanie zysków do rajów podatkowych, jeden z ck, nawet nie wart wymienienia nazwiska, które na szczęście już zapomniałam, który zaparł się członkostwa aby uniknąć przesłuchań przed sądem w sprawie o pedofilię.
Wnioski? Jeden na pewno: nie ma to nic wspólnego z Bogiem. Obiecywano raj, o ironio. My mieliśmy bajkę a oni mają raj.