Wracając do tematu delegalizacji świadków Jehowy w Rosji...
Przeczytałem na sąsiednim forum opinię Antykierata, że atak na świadków Jehowy wynika z jakiejś paranoi W.Putina i że atak ten jest całkowicie nieracjonalny...
Niestety, obawiam się że uznanie świadków Jehowy za ekstremistów wynika z czystego wyrachowania i nie ma w sobie absolutnie nic z szaleństwa...
myślę, że świadkom Jehowy przypadła niewdzięczna rola worka treningowego na którym władze będą uczyć się zadawania ciosów organizacjom faktycznie ekstremistycznym.
Pod tym względem ŚJ stanowią idealny cel ataku: można z 99,99% a być może i 100,00% pewnością założyć, że nie podłożą bomby pod budynkiem sądu najwyższego. Można z taką samą pewnością założyć że nie będą używać broni palnej przeciwko policjantom czy milicjantom którzy przyjdą ich aresztować. I można (co najcenniejsze z pkt widzenia władzy) dyskretnie poobserwować jakimi metodami świadkowie Jehowy będą posługiwać się w nielegalnej działalności, czyli:
- jak będą werbować nowych mimo zakazu
- jak będą finansować nielegalną działalność (np. chodzi o śledzenie operacji finansowych jak są dokonywane aby władza ludowa ich nie zauważyła)
- jak będą przemycać literaturę ekstremistyczną
itd. itp.
To może być cenna wiedza, która może się władzom państwowym przydać w przyszłości gdyby zaszła konieczność walki z jakąś naprawdę ekstremistyczną sektą, przypominającą np. "najwyższą prawdę" z Japonii (tą co podkładała trujący gaz w metrze)
takie są obiektywne "potrzeby szkoleniowe" władz rosyjskich.
Jednocześnie władze Rosji te nie mogą ogłosić "publicznego losowania" - tzn. Władymir Władymirowicz nie może walnąć w telewizji tekstem w stylu "entliczek pentliczek czerwony stoliczek na kogo wypadnie na tego bęc - a teraz losowo wyciągnę karteczkę z nazwą konkretnego związku wyznaniowego "do wykończenia"... i wyjaśnić telewidzom że do publicznego losowania zakwalifikowało się około osiemdziesięciu zupełnie niegroźnych małych religii działających na terenie Rosji.
Myślę że każdy czytelnik rozumie dlaczego Putin "po prostu nie może" takich słów powiedzieć publicznie.
A z powyższego wynika że Putin musi kogoś zaatakować oficjalnie i musi to zrobić z zachowaniem wszelkich pozorów (musi być jakiś "materiał dowodowy", muszą być jakieś "powody", itd.).
No i padło akurat na świadków Jehowy. A równie dobrze mogliby to być np. baptyści. Ważne, aby mieć worek treningowy do poćwiczenia.
Sumując: świadkowie Jehowy "po prostu mają pecha", że władze Rosji zaatakowały akurat ich.