Chyba na oba wątki nie ma dobrej odpowiedzi.
W każdej możliwej religii są ludzie, którzy wierzą i nie wierzą.
Na mnie obecnie też robi co najmniej wrażenie niezrozumiałego postępowanie Jahwe ze Starego Testamentu, a przecież lata temu nie widziałam nic zdrożnego w wielokrotnie czytanych opisach.
No może za wyjątkiem opisu pociętej na 12 kawałków i rozesłanej po całym Izraelu nałożnicy z Księgi Sędziów, to zawsze robiło na mnie piorunujące wrażenie.
I zero zdania Boga na ten temat.
Wydaje mi się, po chwili zastanowienia, że ludzie wierzący tracą wiarę, gdy jakoś do nich dociera, że Bóg nie jest studnią życzeń.
Gdy tracą kogoś bliskiego, gdy są świadkami okrucieństwa, choroby małego dziecka, niesprawiedliwości, i wytłumaczyć się tego nie da.
A odwrotnie, to może gdyby ateiście nagle objawił się dobry duszek spełniający życzenia i by je faktycznie spełnił, to by pewnie tenże ateista uwierzył.
Oczywiście bardzo upraszczam.