Bardziej przydałoby się jej studium książki "Paście..." Chociaż nie wiem, czy na razie tej pani coś pomoże...
sorry za mały offtop, ale tytuł tej książki zabawnie mi się kojarzy
nie wiem czy jest to nasz dolnośląski regionalizm czy wyrażenie znane w całej Polsce, ale moi znajomi bardzo często używają słowa "paść się", (1) w sensie utraty czegoś albo (2) w sensie małoeleganckiego wyproszenia kogoś (bliskoznaczne do "spier..." albo "wypier..." albo "wynocha...")
źródłosłów tego ogólnie znanego wyrażenia bierze się od określenia że coś się zgubiło/utraciło/ (co jest wulgarnie określane że "poszło się pier....ić" albo łagodniej - eufemizm - ze coś "poszło się kochać" albo - alternatywny eufemizm - coś "poszło się paść")
wychodząc od tego źródłosłowu niektórzy mówią o "pasaniu się" w sensie "wywaleniu kogoś na zieloną trawkę", czyli pozbyciu się kogoś (np. utrata pracy albo utrata członkostwa w jakiejś grupie)
sumując: Ilekroć czytam że starszyzna używa książki "paście" to kojarzy mi się to ze słowem "paście się" czyli "wynocha = spier...aj = (łagodnie) "ić sobie stont"
każde użycie tejże książki "paście" jest przecież związane z komitetem sądowniczym, a więc szansą na wywalenie delikwenta z organizacji (wywalona owieczka "idzie się paść" na zieloną trawkę, wywalona owieczka idzie własną pozaorganizacyjną drogą)
takie mam skojarzenia ilekroć czytam o książce "paście..."