Ja bym tak nie mogła być w pisie chodzić na spotkania pisu ,patrzeć ludziom w oczy którzy darzą mnie zaufaniem, udawać że się zgadzam a w głowie temu zaprzeczać i na dodatek za plecami popierać PO i angażować się w działalność która ma uderzać w pis. Nie wiem ale chyba mam inną wrażliwość i ...sumienie bo nie wiem jak to nazwać? Bardzo ciekawią mnie takie przypadki jak Pan bo dużo rozmawiam z ludźmi na różnych forach tyle że w tematach polityki ale z takim przypadkiem by ktoś tkwił w obozie wroga i udawał kogoś kim nie jest to jeszcze nie spotkałam choć w internecie można wiele przeczytać. Bez urazy ale tak robią ludzie wyrachowani o najniższych pobudkach nie mający odwagi odejść. Boi się Pan odejść? Nie męczy to Pana takie ciągłe udawanie?
Ponieważ jestem na tym samym etapie co BratJaracz, czyli jestem nadal Świadkiem Jehowy, przynajmniej formalnie, postaram się udzielić prostych odpowiedzi na powyższe wątpliwości:
- idąc na spotkania, patrzę ludziom w oczy, bo tego wymaga kultura, gdy z kimś się rozmawia;
- darzę tych ludzi takim samym zaufaniem jak każdym innym, a swojego zaufania nie uzależniam od zwykłej przynależności do danej grupy, a od tego, czy dany człowiek okazał się być godny zaufania (to samo robię w każdej innej grupie ludzi z którymi przebywam);
- nie udaję ani nie stwarzam fałszywego wrażenia, że się z nimi zgadzam; oznacza to, że nie biorę udziału w dyskusjach, w których wyrażam swoje fałszywe stanowisko, a spytany o moje poglądy, nie udzielam fałszywych odpowiedzi (zupełnie czymś innym jest fakt, że nikogo w zborze ŚJ nie obchodzą moje osobiste poglądy);
- nie angażuję się w działalność uderzającą w organizację Świadków Jehowy; za coś zupełnie innego uważam dyskusje na tym forum, ponieważ wymiana poglądów na dany temat jest daleka od ataku.
Podkreślę raz jeszcze, że nie tkwię w "obozie wroga i nie udaję kogoś, kim nie jestem" (uważam za chore ciągłe odwołania w tym temacie do polityki, ale skoro to Pani ułatwia sprawę, to zostańmy przy tym). Moja obecność w organizacji Świadków Jehowy nie sprawia, że ktokolwiek chce poznać mnie bliżej i zainteresować się moimi osobistymi poglądami. Z drugiej strony ja nie mam potrzeby obnażania moich poglądów wszystkim wokół. Oznacza to, że jestem w zborze i taki układ mi odpowiada, a nikt nawet nie próbuje go zaburzyć, bo nikt nie interesuje się tym, w co ja wierze osobiście. Nigdy nie padło wobec mnie pytanie z ust innego Świadka Jehowy z mojego zboru, które choć zasugerowałoby podzielenie się swoimi rzeczywistymi poglądami na dany temat związany z organizacją. Jeśli natomiast osoby te zakładają, że moje poglądy są jednolite z ich poglądami, to nie jest to już mój problem. Świadczy to jedynie o ich zubożeniu umysłowym, o dalece idącej naiwności i o zupełnym braku szczerego zainteresowania drugą osobą, które lubią tak bardzo podkreślać na każdym kroku.