Jeszcze jak studiowałam Biblię ze starszą pionierką (a konkretnie ona ze mną), to powiedziałam jej, że za dwa tygodnie być może nie będzie mnie na studium. W innym mieście były zawody szachowe i w szkole szukali ekipy na te zawody.
Owa pionierka nic mi nie odpowiedziała, ale na jej twarzy nie było widać entuzjazmu.
W końcu okazało się, że jednak z wyjazdu nici i że będę na studium. Pionierka odetchnęła z ulgą i powiedziała: "Jak to dobrze, że jednak nie jedziesz na te zawody, bo to w końcu RYWALIZACJA!"
Inny przykład. Moja ciotka (katoliczka) po tym jak dowiedziała się, że zostałam Świadkiem zapytała mnie czy ja mogę oglądać telewizor. Popatrzyłam na nią jak na wariata, bo pytanie wydało mi się wyjątkowo głupie.
Za jakiś czas poznałam mojego przyszłego męża i to od niego dowiedziałam się, że za czasów jego dziadka-Świadka w zborach byli święci bracia, którzy postrzegali telewizję jak największe zło. Był nawet taki jeden, który bardzo się zgorszył, gdy dowiedział się, że jego współbrat ze zboru ma zamiar kupić telewizor!
Kolejny przykład - który opowiadała mi znajoma. Było to ze 30 lat temu. Owa znajoma miała w klasie koleżankę Świadka. A ta koleżanka miała bardzo gorliwą matkę. Jakoś tak się złożyło, że owa matka głosiła rodzinie mojej znajomej i nawet ją do domu przyjęli. Gorliwa Świadkowa już na początku nie próżnowała i zaczęła z nimi rozprawiać na temat bałwochwalstwa oraz zaczęła sugerować, że powinni pozdejmować ze ścian święte obrazy. I była przy tym bardzo nachalna. W efekcie domownicy potraktowali ją jak wariatkę i wyprosili z domu.
Pamiętam, że ta znajoma wiele razy opowiadała jacy wśród Świadków są wariaci.
Jeszcze mi się przypomniało.
Byłam na ośrodku pionierskim (już jako mężatka). Warunki dosyć spartańskie, ale była łazienka (nie remontowana chyba z 50 lat - ale nie ważne). Do owej łazienki zawsze ustawiała się długa kolejka (oczywiście dziewczyn, bo facetom do mycia wystarczy szklanka wody
). Trzeba było się spieszyć. No więc umyłam się w lodowatej wodzie z prysznica (dobrze, że w ogóle tam była
). Wytarłam się, ale stwierdziłam, że nie ma sensu żebym traciła czas na ponowne ubieranie się w piżamę. Ubrałam więc tylko spodnie od piżamy, a górę owinęłam sobie dużym ręcznikiem - i było mi widać gołe ramiona! Uuuuuuuuuuu!
I w służbie dowiaduję się od jednej siostry (lat 30), że zgorszyłam braci i siostry.
Pytam: czym?
- No tym, że szłaś w ręczniku prosto z łazienki!
- Przecież miałam na sobie długie spodnie!
- No tak, ale miałaś też ręcznik i gołe ramiona!
- Przecież teraz jest lato i wszystkie siostry chodzą z gołymi ramionami i to w takich bluzeczkach na cieniutkich szeleczkach! I jakoś to nikogo nie gorszy!
- No tak... ale RĘCZNIK MOŻE SPAŚĆ!
Kopara mi opadła.
Inny ośrodek. Siedzimy przy stole na luźnej rozmowie. Mam na sobie jeansy. Siedzę przy samej ścianie. Nie widzi mnie nikt - a konkretnie moich pleców - oprócz siostry Asi (lat około 35).
Wieczorem podchodzi do mnie mój mąż i mi mówi, że Asia JEMU powiedziała, żeby ze mną porozmawiał. Bo jak siedzę w tych jeansach to mam za bardzo odkryte plecy w dolnej części!
Taaakkkk.......... Asia świętobliwa.... ona niestety nie miała jak pokazać pleców, bo jej ginęły pod wałeczkami tłuszczu