zadzwoniłem do starszego zboru i odmówił pomocy bo byłem wykluczony.
Zadzwoniłem do ojca katolika i ten mi pomógł!
To nie ŚJ odmówił Tobie pomocy tylko człowiek, który w ten sposób postąpił niegodziwie.
To nie katolik Tobie pomógł tylko człowiek który prawidłowo rozumie, co znaczy miłość bliźniego.
Syn marnotrawny też musiał dostać porządnie w ty..k żeby się opamiętać.
Taaaa...
A gdzie to wyczytałeś, a może usłyszałeś, że syn marnotrawny spotkał się z ostracyzmem ze strony bliskich?
Czy oni się od niego odwrócili i nawet go nie pozdrawiali? Czy może to on z powodu chęci zaznania innego życia się od nich odwrócił?
Czy kapłani zrobili mu komitecik? Czy zakazali jego bliskim i znajomym kontaktów z nim?
A jak się zachowali kiedy wrócił?
Czy potraktowali jak morowe powietrze? Czy kazali udać mu się do starszych/kapłanów celem zdjęcia klątwy wykluczenia? Czy czekali na ruch ze strony ówczesnej organizacji?
A może przyjęli z otwartymi rękoma? Podobnie jak w przypowieści Jezusa o zaginionej owcy?
Czy Jezus o owcy która się odłączyła od stada powiedział: zgiń przepadnij? Wykluczam ciebie? Czy może nakazał jej pilnie szukać?
Cóż... Akurat przykład syna marnotrawnego w usiłowaniu WTS-u podciągnięcia go pod ostracyzm względem wykluczonych pasuje tutaj jak wół do karety