Bardzo zależało mi na powrocie do zboru z racji kontaktów rodzinnych , które zostały utrudnione , a dwa , że uważałem świadków za jedyną prawdziwą religię. Kontakt z rodzicami był bardzo okrojony z racji faktu , że na przeciwko ich domu wybudowany jest starszy , który ma niesamowitą przyjemność w upadlaniu innych i donoszeniu na każdego. Kiedyś posunął się nawet do tego , że pilnował w nocy z własnego samochodu wraz z innym starszym , mieszkania pewnej siostry , bo podejrzewał , że się z kimś szatyneczka
spotyka.
Nie chciałem narażać rodziców na nieprzyjemności i nie jeździłem do nich , a jeśli było coś do załatwienia , podwoziłem Harnasiową , ona ogarniała temat a ja siedziałem w aucie . Chore to bardzo, ale cóż liczyły się zasady. Było mi przykro , ze gdy ja dzwoniłem to rodzice owszem rozmawiali , ale sami z taką inicjatywą nie wychodzili. Nie zapraszali mnie i to potrafię zrozumieć , ale nie przyjeżdżali też do mnie co już bolało , bo przecież mogli gdyby tylko chcieli. Mogli mieć alibi w postaci wnuka, teściowej czy Harnasiowej. Tata to były starszy , mama wieloletnia pionierka mieli głęboko zakodowane , że tak postępując podobają się Bogu choć nie zgadzali się z decyzją komitetu otwarcie mówiąc , że to zawistni mali ludzie.
I ta ich zawiść sprawiła , że odrzucili po kolejnych trzech miesiącach mój drugi list. Wszyscy w rodzinie liczyliśmy , że tym razem to już na pewno będę przyłączony , bo byłem grzeczny
, żeby ich niczym nie sprowokować. Nie było to łatwe bo przyglądali mi się uważnie szukając kolejnego potknięcia. Wpadłem na czymś co wydawało mi się banalne , ale jednak położyło mnie w niebyt na kolejne trzy miesiące.
Otóż stałem przed tablicą ogłoszeń chcąc doczytać kto będzie miał wykład. Na salę weszło małżeństwo z małym chłopcem , tak gdzieś na oko czterolatek. Gdy mnie zobaczył krzyknął:
- O wujek Harnaś - i podbiegł się przywitać.
Kucnąłem aby mieć swoje oczy na jego wysokości , wyciągnąłem rękę i się przywitałem. Gdy zobaczył to inny chłopiec , który był na korytarzu , też podszedł aby się przywitać . Scena śliczna ale zepsuli ją dwaj starsi , którzy odprowadzili dzieci do rodziców tłumacząc , że nie wolno się z Harnasiem witać
Ta scena będzie mnie prześladować do końca życia , tym bardziej , ze gdy po zebraniu szedłem do samochodu mały chłopiec spytał:
-wujek a ty zrobiłeś coś złego?
- ...... zapadła cisza.
Widocznie tak to wytłumaczyli mu rodzice , dlaczego nie może się ze mną witać