Ja się chętnie podzielę pozytywami, bo o ile żal czy pretensję mogę mieć do konkretnych ludzi, tak sama organizacja o dziwo wniosła w moje życie dużo dobrego.
Przede wszystkim jestem wdzięczny świadkom za wpływ jaki mieli na mój charakter. W bardzo młodym wieku musiałem mierzyć się z bardzo wieloma trudnościami, głównie w szkole, więc szybko nauczyłem się radzenia sobie w stresujących sytuacjach. Początkowo byłem dość nieśmiałym dzieckiem. Wyjaśnianie innym moich przekonań, głoszenie, punkty w TSSK - to wszystko sprawiło, że obecnie nie mam problemu by coś załatwić, zmierzyć się z jakimś problemem czy choćby przemawiać publicznie. Pierwsze punkty na zebraniach mnie tak stresowały, że zdarzało mi się powtarzać "lekcje". Po paru latach potrafiłem wygłaszać w szkole (tej normalnej) referaty z głowy, wdawać się w polemikę z nauczycielami i tak dalej.
Paradoksalnie świadkom zawdzięczam też mnogość zainteresowań i ciągły niedosyt wiedzy. Zakazy i niechęć do zagłębiania się w niektóre dziedziny nauki czy historię, przyniosły odwrotny skutek. A publikacje poruszające tematy nauki ("Jak powstało życie?"), religii ("Człowiek poszukuje Boga") czy historii ("Proroctwo Daniela") zostawiały mi niedosyt lub zachęcały do weryfikowania faktów, sięgania do źródeł i tak dalej. Ogółem świadkowie nauczyli mnie trzeźwego i krytycznego myślenia, próbując mnie tego oduczyć...
Myślę też, że poniekąd nauczyłem się dzięki nim cwaniactwa, choć nie wiem czy to dobra cecha. Na pewno praktyczna.
W ostatnim czasie doszedłem do wniosku, że przez świadków zdecydowanie bardziej emocjonalnie podszedłem do kwestii własnego zdrowia i transfuzji. Mam przez to wielką potrzebę by pomóc innym poprzez oddawanie krwi, za co jestem wdzięczny świadkom.
Jestem też wdzięczny za cały, bardzo bogaty bagaż przeróżnych doświadczeń. W gruncie rzeczy wszystkie przeżycia z czasów pobytu w organizacji - te dobre i te złe - w jakiś sposób wpłynęły na mnie. Uczyniły mądrzejszym, czegoś nauczyły, albo wytknęły mi jakieś moje wady. I nie żałuję tego czasu, bo mam wrażenie, że gdyby nie świadkowie to nie byłbym tym kim jestem teraz.
Czasem sobie gdybam, co by było jeśli nie urodziłbym się w rodzinie świadków, ale koniec końców jestem wdzięczny za wszystkie doświadczenia z organizacji, bo nauczyłem się wiele.