Wszystko zależy od tego gdzie i w czym ktoś upatruje szczęścia. Znam ja takich "bratków" co do bytności w WTS-ie podchodzą jak do kariery i taki mikrofon w ręce na oczach całego zboru jest dla nich powodem do radości, dumy, wręcz zadufania! Toż to pierwszy szczebel w drabinie kariery, a potem już tylko w górę, po tych szczeblach i głowę coraz wyżej nosi jeden z drugim.
A jak już taki delikwent dostanie w ręce trochę zborowej władzy to biedne są te owieczki, których on pasienia dogląda.
Najgorzej jak ktoś w życiu musi sobie wciąż udowadniać , że jest kimś, tacy niejednokrotnie władzę dostają i rządzą , a jakże!
Takim to chyba nawet broda rosnąć przestaje
Takie błogosławieństwo