W jednym z tematów wspomniałam o kobiecie, która postanowiła nie mieć potomstwa i posypały się wiadomości z prośbą o rozwinięcie tematu,a więc tak...
Mała miejscowość na południu Polski, gdzie ilość świadków była dość imponująca. Co bardziej złośliwi mawiali, że świadkowie rozpowszechnili się niczym zaraza. Każdy prawie miał w rodzinie jakiegoś świadków ( kilku) lub tych co się interesowali. W takim właśnie miejscu dorastała Ola. Ojciec pracowała na zmiany, a jak miał wolne zajmował się swoimi gołębiami. Dziewczynka kochała te ojca ptaki i razem z nim spędzała całe godziny w ich towarzystwie.
Pewnego dnia, matkę ktoś zaprosił na święto do świadków Jehowy, to była pamiątka. Gdy wróciła z tej imprezy, cały czas opowiadała co tam widziała, jacy tam fajni ludzie i w ogóle zachwytom nie było końca.
Tak popadła w ten zachwyt, że zaczęła znikać w każde niedzielne popołudnie. Z rana szli wszyscy do kościoła, a później Ola z ojcem do gołębi, matka na zebranie, a dorosły już prawie brat, obracał się w swoim towarzystwie.
Czym więcej matka chodziła na te spotkania, tym bardziej się nakręcała, próbowała wciągnąć całą rodzinę, ojciec z bratem delikatnie mówiąc wyśmiali kobietę, natomiast mała Ola nie miała wyjścia. Gdy też nie chciała, matka użyła szantażu, że jak nie będzie z nią chodzić uczyć się o Bogu może zapomnieć też o gołębiach. Cóż mogła poradzić mała dziewczynka? Zaczęła chodzić z matką na te spotkania, wtedy już kobieta nie chodziła z rodziną do kościoła.
Po kilki miesiącach ojciec zginął w drodze do pracy, krewni zarzucali matce, że to kara za jej wydziwianie, wtedy wywiązała się awantura, że zginął bo nie chciał poznać prawdy. Matka w odwecie sprzedała wszystkie ptaki, a komórki wynajęła sąsiadowi. Ola przechodziła podwójną żałobę, po ojcu i po ukochanych skrzydlatych przyjaciołach. Jeden z kolegów ojca, równie zapalony gołębiarz, pozwalał jej opiekować się swoimi, co robiła bardzo chętnie i w każdej wolnej chwili. Matka kategorycznie jej zabroniła, jednak dziewczynka się buntowała, uciekała z domu, za co dostawała solidne lanie. Nie chciała chodzić z matką na zebrania, za co także dostawała coraz większe bicie. Póki brat z nimi mieszkał, bronił ją przed wściekłą matką, jednak kiedy zaciągnął się na ochotnika do wojska, nie było nikogo kto mógłby ją bronić. A dostawała dosłownie za wszystko, a najwięcej za to, że źle się przygotowała do odpowiedzi na zebraniu, a to zaśmiała się za głośno podczas wykładu, bo chłopak z sąsiedniego rzędu zrobił śmieszną minę.
Gdy podczas jakiegoś ważnego zebrania, nie chciała przeczytać na głos wskazanego wersetu, matka tak się wściekła, że gdy tylko wróciły do domu tłukła ją tak długo aż sama opadła z sił. A Ola nawet się nie broniła, wiedziała że to nic nie da. Następnego dnia poszła do szkoły, pierwsze miała zajęcia w-f, gdy się rozebrała dzieci zaczęły się śmiać z jej brudnych nóg. Uciekła ze szkoły, te nogi nie były brudne, one były sine. Poszła na grób ojca, położyła się na nim i zaczęła płakać, zarzucać ojcu, że wcale jej nie kochał tak bardzo jak mówił, bo ją zostawił samą, że ona tak nie chce żyć, chce umrzeć i niech zabierze ją do siebie. W tym płaczu, bólu zasnęła. Obudził ją czyjś delikatny kaszel, podniosła się, na ławeczce przy grobie siedział jakiś mężczyzna. Gdy zapytała kim jest i co robi przy jej grobie? Odp..że znał tatę, pracowali razem, a ją pamięta jak była jeszcze bardzo mała. Poczęstował dziewczynkę kanapką i gdy ta zajadała, powiedział...słyszałem co mówiłaś do taty, on naprawdę cię bardzo kochał, był z ciebie dumny, opowiadał jak kochasz gołębie, jaka jesteś odpowiedzialna.
Wrócił razem z dziewczynką do jej domu, tam długo rozmawiał z matką. Od tamtej pory więcej nie uderzyła córki,ale znęcała się nad nią psychicznie. Dziecko diabła i zginiesz w armagedonie pomiocie, to była codzienność. Raz w porywie złości, powiedziała że pójdzie i spali gołębniki, wtedy Ola wykrzyczała, że jeśli coś się stanie ptakom, ona ją zabije, nie daruje jej tego. Brat był jej prawdziwym przyjacielem, ale przyjeżdżał bardzo rzadko, nie był dumą matki, o czym mu za każdym razem przypominała.
W takiej atmosferze dotrwała do pełnoletności, gdy tylko uzyskała zawód i otrzymała pracę, wyprowadziła się z domu.
Najpierw wynajmowała pokój, później kawalerkę i tak po kilku latach poznała swojego męża. Chłopak długo zabiegał o jej względy, odtrącała go mówiąc, że nie umie kochać, nikt ją tego nie nauczył. Jednak mężczyzna się nie poddawał, aż przekonał ją do siebie. Jej skromne wesele sfinansował brat, dobrze zapowiadający się młody oficer. Matka nie przyszła, choć była zapraszana dwukrotnie.
Ola jeszcze przed ślubem powiedziała..żadnych dzieci, ona nie będzie dobrą matką, nikt ją tego nie nauczył. Partner się zgodził, po latach powiedział, że kochał ją tak bardzo iż na wszystko był się gotów zgodzić.
I tak płynęły lata, aż do niespodziewanej ciąży, na aborcję nie była w stanie się zdobyć, ale była tak zdołowana, że jedno o czym mówiła to adopcja. Mąż nadal ją kochał mocno, a może i mocniej, nie wywierał na niej presji. Powiedział jakie jest jego zdanie i na tym poprzestał.
Po długich dyskusjach, za i przeciw udało mi się ją namówić, aby z wszelkimi deklaracjami, decyzjami zaczekała do porodu. Urodzi się, wtedy będzie miała czas na takie decyzje, w końcu się zgodziła i dała kolokwialnie pisząc na luz.
Przez wyznaczonym terminem, urodziła śliczną, czarnowłosą dziewczynkę. Zaraz po porodzie nie chciała jej nawet dotknąć, jednak gdy po chwili zrobiło się jakieś poruszenie i popłoch, przeraziła się.
Zaczęła wołać, a później krzyczeć..dajcie mi moje dziecko. Mała na jakiś czas trafiła do inkubatora, a Ola szalał ze strachu. Leżała bezradnie w łóżku, przepraszała cały świat i Boga za swoje słowa. Nazywała się idiotką i błagała aby mała wyzdrowiała, a ona jej stworzy najcudowniejszy dom, najszczęśliwsze dzieciństwo jakie można sobie wymarzyć.
Rano przyszła lekarka i zapytała czy chce zobaczyć córkę? Maleńka nadal była w inkubatorze, ale była już stabilna i nic jej nie groziło.
Tak jak obiecała, stworzyła jej, a raczej stworzyli z mężem cudowny dom. Mała ma kilka lat jest rezolutna, wygadana i kocha gołębie. A Ola mimo dobrego wzorca jest matką na medal.