Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 5 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 346018 razy)

Offline Iskierka

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #510 dnia: 10 Marzec, 2017, 15:47 »
...no to można dostać zawału serca z tych emocji, oj Tazła  :) nie oszczędzasz nas..... ;)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #511 dnia: 10 Marzec, 2017, 20:11 »
...no to można dostać zawału serca z tych emocji, oj Tazła  :) nie oszczędzasz nas..... ;)

  Kochana, trzeba czytelnika delikatnie nakręcić, aby miał na co czekać.  ;D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #512 dnia: 19 Marzec, 2017, 22:11 »

    W jednym z tematów wspomniałam o kobiecie, która postanowiła nie mieć potomstwa i posypały się wiadomości z prośbą o rozwinięcie tematu,a więc tak...



    Mała miejscowość na południu Polski, gdzie  ilość świadków była dość imponująca. Co bardziej złośliwi mawiali, że świadkowie rozpowszechnili się niczym zaraza. Każdy prawie  miał w rodzinie  jakiegoś świadków ( kilku) lub tych co się interesowali. W takim właśnie miejscu dorastała Ola. Ojciec pracowała na zmiany, a jak miał wolne zajmował się swoimi gołębiami. Dziewczynka kochała te ojca ptaki i razem z nim spędzała całe godziny w ich towarzystwie.

Pewnego dnia, matkę ktoś zaprosił na święto do świadków Jehowy, to była pamiątka. Gdy wróciła z tej imprezy, cały czas opowiadała co tam widziała, jacy tam fajni ludzie i w ogóle zachwytom nie było końca.
Tak popadła w ten zachwyt, że zaczęła znikać w każde niedzielne popołudnie. Z rana szli wszyscy do kościoła, a później Ola z ojcem do gołębi, matka na zebranie, a dorosły już prawie brat, obracał się w swoim towarzystwie.
Czym więcej matka chodziła na te spotkania, tym bardziej się nakręcała, próbowała wciągnąć całą rodzinę, ojciec z bratem delikatnie mówiąc wyśmiali kobietę, natomiast mała Ola nie miała wyjścia. Gdy też nie chciała, matka użyła szantażu, że jak nie będzie z nią chodzić uczyć się o Bogu może zapomnieć też o gołębiach.  Cóż mogła poradzić mała  dziewczynka? Zaczęła chodzić z matką na te spotkania, wtedy już kobieta nie chodziła z rodziną do kościoła.

Po kilki miesiącach ojciec zginął w drodze do pracy, krewni zarzucali matce, że to kara za jej wydziwianie, wtedy wywiązała się awantura, że zginął bo nie chciał poznać prawdy. Matka w odwecie sprzedała wszystkie ptaki, a komórki wynajęła sąsiadowi. Ola przechodziła podwójną żałobę, po ojcu i po ukochanych skrzydlatych przyjaciołach. Jeden z kolegów ojca, równie zapalony gołębiarz, pozwalał jej opiekować się swoimi, co robiła bardzo chętnie i w każdej wolnej chwili. Matka kategorycznie jej zabroniła, jednak dziewczynka się buntowała, uciekała z domu, za co dostawała solidne lanie. Nie chciała chodzić z matką na zebrania, za co także dostawała coraz większe bicie. Póki brat z nimi mieszkał, bronił ją przed wściekłą matką, jednak kiedy zaciągnął się na ochotnika do wojska, nie było nikogo kto mógłby ją bronić. A dostawała dosłownie za wszystko, a najwięcej za to, że źle się przygotowała do odpowiedzi na zebraniu, a to zaśmiała się za głośno podczas wykładu, bo chłopak z sąsiedniego rzędu zrobił śmieszną minę. 

Gdy podczas jakiegoś ważnego zebrania, nie chciała przeczytać na głos wskazanego wersetu, matka tak się wściekła, że gdy tylko wróciły do domu tłukła ją tak długo aż sama opadła z sił. A Ola nawet się nie broniła, wiedziała że to nic nie da. Następnego dnia poszła do szkoły, pierwsze miała zajęcia w-f, gdy się rozebrała dzieci zaczęły się śmiać z jej brudnych nóg. Uciekła ze szkoły, te nogi nie były brudne, one były sine. Poszła na grób ojca, położyła się na nim i zaczęła płakać, zarzucać ojcu, że wcale jej nie kochał tak bardzo jak mówił, bo ją zostawił samą, że ona tak nie chce żyć, chce umrzeć i niech zabierze ją do siebie. W tym płaczu, bólu zasnęła. Obudził ją czyjś delikatny kaszel, podniosła się, na ławeczce przy grobie siedział jakiś mężczyzna. Gdy zapytała kim jest i co robi przy jej grobie? Odp..że znał tatę, pracowali razem, a ją pamięta jak była jeszcze bardzo mała. Poczęstował dziewczynkę kanapką i gdy ta zajadała, powiedział...słyszałem co mówiłaś do taty, on naprawdę cię bardzo kochał, był z ciebie dumny, opowiadał jak kochasz gołębie, jaka jesteś odpowiedzialna.

Wrócił razem z dziewczynką do jej domu, tam długo rozmawiał z matką. Od tamtej pory więcej nie uderzyła córki,ale znęcała się nad nią psychicznie. Dziecko diabła i zginiesz w armagedonie pomiocie, to była codzienność.  Raz w porywie złości,  powiedziała że pójdzie i spali gołębniki, wtedy Ola wykrzyczała, że jeśli coś się stanie ptakom, ona ją zabije, nie daruje jej tego. Brat był jej prawdziwym przyjacielem, ale  przyjeżdżał bardzo rzadko, nie był dumą matki, o czym mu za każdym razem przypominała.

W takiej atmosferze dotrwała do pełnoletności, gdy tylko uzyskała zawód i otrzymała pracę, wyprowadziła się z domu.
Najpierw wynajmowała pokój, później kawalerkę i tak po kilku latach poznała swojego męża. Chłopak długo zabiegał o jej względy, odtrącała go mówiąc, że nie umie kochać, nikt ją tego nie nauczył. Jednak mężczyzna się nie poddawał, aż przekonał ją do siebie. Jej skromne wesele sfinansował brat, dobrze zapowiadający się młody oficer. Matka nie przyszła, choć była zapraszana dwukrotnie.

Ola jeszcze przed ślubem powiedziała..żadnych dzieci, ona nie będzie dobrą matką, nikt ją tego nie nauczył. Partner się zgodził, po latach powiedział, że kochał ją tak bardzo iż na wszystko był się gotów zgodzić.
I tak płynęły lata, aż do niespodziewanej ciąży, na aborcję nie była w stanie się zdobyć, ale była tak zdołowana, że jedno o czym mówiła to adopcja. Mąż nadal ją kochał mocno, a może i mocniej, nie wywierał na niej presji. Powiedział jakie jest jego zdanie i na tym poprzestał.
Po długich dyskusjach, za i przeciw udało mi się ją namówić, aby z wszelkimi deklaracjami, decyzjami zaczekała do porodu. Urodzi się, wtedy będzie miała czas na takie decyzje, w końcu się zgodziła i dała kolokwialnie pisząc na luz.

Przez wyznaczonym terminem, urodziła śliczną, czarnowłosą dziewczynkę. Zaraz po porodzie nie chciała jej nawet dotknąć, jednak gdy po chwili zrobiło się jakieś poruszenie i popłoch, przeraziła się.
Zaczęła wołać, a później krzyczeć..dajcie mi moje dziecko.  Mała na jakiś czas trafiła do inkubatora, a Ola szalał ze strachu. Leżała bezradnie w łóżku, przepraszała cały świat i Boga za swoje słowa. Nazywała się idiotką i błagała aby mała wyzdrowiała, a ona jej stworzy najcudowniejszy dom, najszczęśliwsze dzieciństwo jakie można sobie wymarzyć.
Rano przyszła lekarka i zapytała czy chce zobaczyć córkę? Maleńka nadal była w inkubatorze, ale była już stabilna i nic jej nie groziło.
Tak jak obiecała, stworzyła jej, a raczej stworzyli z mężem cudowny dom. Mała ma kilka lat jest rezolutna, wygadana i kocha gołębie. A Ola mimo dobrego wzorca jest matką na medal.

Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Litwin

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #513 dnia: 19 Marzec, 2017, 23:21 »
Ależ Ty masz bogate życie, mógłbym Cię Czytać, do końca moich dni.
Pozdrawiam


Blizna

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #514 dnia: 19 Marzec, 2017, 23:34 »
    W jednym z tematów wspomniałam o kobiecie, która postanowiła nie mieć potomstwa i posypały się wiadomości z prośbą o rozwinięcie tematu,a więc tak...



    Mała miejscowość na południu Polski, gdzie  ilość świadków była dość imponująca. Co bardziej złośliwi mawiali, że świadkowie rozpowszechnili się niczym zaraza. Każdy prawie  miał w rodzinie  jakiegoś świadków ( kilku) lub tych co się interesowali. W takim właśnie miejscu dorastała Ola. Ojciec pracowała na zmiany, a jak miał wolne zajmował się swoimi gołębiami. Dziewczynka kochała te ojca ptaki i razem z nim spędzała całe godziny w ich towarzystwie.

Pewnego dnia, matkę ktoś zaprosił na święto do świadków Jehowy, to była pamiątka. Gdy wróciła z tej imprezy, cały czas opowiadała co tam widziała, jacy tam fajni ludzie i w ogóle zachwytom nie było końca.
Tak popadła w ten zachwyt, że zaczęła znikać w każde niedzielne popołudnie. Z rana szli wszyscy do kościoła, a później Ola z ojcem do gołębi, matka na zebranie, a dorosły już prawie brat, obracał się w swoim towarzystwie.
Czym więcej matka chodziła na te spotkania, tym bardziej się nakręcała, próbowała wciągnąć całą rodzinę, ojciec z bratem delikatnie mówiąc wyśmiali kobietę, natomiast mała Ola nie miała wyjścia. Gdy też nie chciała, matka użyła szantażu, że jak nie będzie z nią chodzić uczyć się o Bogu może zapomnieć też o gołębiach.  Cóż mogła poradzić mała  dziewczynka? Zaczęła chodzić z matką na te spotkania, wtedy już kobieta nie chodziła z rodziną do kościoła.

Po kilki miesiącach ojciec zginął w drodze do pracy, krewni zarzucali matce, że to kara za jej wydziwianie, wtedy wywiązała się awantura, że zginął bo nie chciał poznać prawdy. Matka w odwecie sprzedała wszystkie ptaki, a komórki wynajęła sąsiadowi. Ola przechodziła podwójną żałobę, po ojcu i po ukochanych skrzydlatych przyjaciołach. Jeden z kolegów ojca, równie zapalony gołębiarz, pozwalał jej opiekować się swoimi, co robiła bardzo chętnie i w każdej wolnej chwili. Matka kategorycznie jej zabroniła, jednak dziewczynka się buntowała, uciekała z domu, za co dostawała solidne lanie. Nie chciała chodzić z matką na zebrania, za co także dostawała coraz większe bicie. Póki brat z nimi mieszkał, bronił ją przed wściekłą matką, jednak kiedy zaciągnął się na ochotnika do wojska, nie było nikogo kto mógłby ją bronić. A dostawała dosłownie za wszystko, a najwięcej za to, że źle się przygotowała do odpowiedzi na zebraniu, a to zaśmiała się za głośno podczas wykładu, bo chłopak z sąsiedniego rzędu zrobił śmieszną minę. 

Gdy podczas jakiegoś ważnego zebrania, nie chciała przeczytać na głos wskazanego wersetu, matka tak się wściekła, że gdy tylko wróciły do domu tłukła ją tak długo aż sama opadła z sił. A Ola nawet się nie broniła, wiedziała że to nic nie da. Następnego dnia poszła do szkoły, pierwsze miała zajęcia w-f, gdy się rozebrała dzieci zaczęły się śmiać z jej brudnych nóg. Uciekła ze szkoły, te nogi nie były brudne, one były sine. Poszła na grób ojca, położyła się na nim i zaczęła płakać, zarzucać ojcu, że wcale jej nie kochał tak bardzo jak mówił, bo ją zostawił samą, że ona tak nie chce żyć, chce umrzeć i niech zabierze ją do siebie. W tym płaczu, bólu zasnęła. Obudził ją czyjś delikatny kaszel, podniosła się, na ławeczce przy grobie siedział jakiś mężczyzna. Gdy zapytała kim jest i co robi przy jej grobie? Odp..że znał tatę, pracowali razem, a ją pamięta jak była jeszcze bardzo mała. Poczęstował dziewczynkę kanapką i gdy ta zajadała, powiedział...słyszałem co mówiłaś do taty, on naprawdę cię bardzo kochał, był z ciebie dumny, opowiadał jak kochasz gołębie, jaka jesteś odpowiedzialna.

Wrócił razem z dziewczynką do jej domu, tam długo rozmawiał z matką. Od tamtej pory więcej nie uderzyła córki,ale znęcała się nad nią psychicznie. Dziecko diabła i zginiesz w armagedonie pomiocie, to była codzienność.  Raz w porywie złości,  powiedziała że pójdzie i spali gołębniki, wtedy Ola wykrzyczała, że jeśli coś się stanie ptakom, ona ją zabije, nie daruje jej tego. Brat był jej prawdziwym przyjacielem, ale  przyjeżdżał bardzo rzadko, nie był dumą matki, o czym mu za każdym razem przypominała.

W takiej atmosferze dotrwała do pełnoletności, gdy tylko uzyskała zawód i otrzymała pracę, wyprowadziła się z domu.
Najpierw wynajmowała pokój, później kawalerkę i tak po kilku latach poznała swojego męża. Chłopak długo zabiegał o jej względy, odtrącała go mówiąc, że nie umie kochać, nikt ją tego nie nauczył. Jednak mężczyzna się nie poddawał, aż przekonał ją do siebie. Jej skromne wesele sfinansował brat, dobrze zapowiadający się młody oficer. Matka nie przyszła, choć była zapraszana dwukrotnie.

Ola jeszcze przed ślubem powiedziała..żadnych dzieci, ona nie będzie dobrą matką, nikt ją tego nie nauczył. Partner się zgodził, po latach powiedział, że kochał ją tak bardzo iż na wszystko był się gotów zgodzić.
I tak płynęły lata, aż do niespodziewanej ciąży, na aborcję nie była w stanie się zdobyć, ale była tak zdołowana, że jedno o czym mówiła to adopcja. Mąż nadal ją kochał mocno, a może i mocniej, nie wywierał na niej presji. Powiedział jakie jest jego zdanie i na tym poprzestał.
Po długich dyskusjach, za i przeciw udało mi się ją namówić, aby z wszelkimi deklaracjami, decyzjami zaczekała do porodu. Urodzi się, wtedy będzie miała czas na takie decyzje, w końcu się zgodziła i dała kolokwialnie pisząc na luz.

Przez wyznaczonym terminem, urodziła śliczną, czarnowłosą dziewczynkę. Zaraz po porodzie nie chciała jej nawet dotknąć, jednak gdy po chwili zrobiło się jakieś poruszenie i popłoch, przeraziła się.
Zaczęła wołać, a później krzyczeć..dajcie mi moje dziecko.  Mała na jakiś czas trafiła do inkubatora, a Ola szalał ze strachu. Leżała bezradnie w łóżku, przepraszała cały świat i Boga za swoje słowa. Nazywała się idiotką i błagała aby mała wyzdrowiała, a ona jej stworzy najcudowniejszy dom, najszczęśliwsze dzieciństwo jakie można sobie wymarzyć.
Rano przyszła lekarka i zapytała czy chce zobaczyć córkę? Maleńka nadal była w inkubatorze, ale była już stabilna i nic jej nie groziło.
Tak jak obiecała, stworzyła jej, a raczej stworzyli z mężem cudowny dom. Mała ma kilka lat jest rezolutna, wygadana i kocha gołębie. A Ola mimo dobrego wzorca jest matką na medal.

A matka powinna iść siedzieć.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #515 dnia: 20 Marzec, 2017, 10:29 »
Ależ Ty masz bogate życie, mógłbym Cię Czytać, do końca moich dni.
Pozdrawiam
 

 Dziękuję, podobno mam coś w sobie, mam nadzieję, że to nie jest tasiemiec. :D

A tak poważnie, czasem mam dość, te ludzie dramaty odbijają się i na mnie, na mojej psychice, samopoczuciu. Wtedy to mówię sobie, dość, to był ostatni raz. Jednak jak to w życiu bywa, ostatni przed kolejnym.


A matka powinna iść siedzieć.

 Matka sama wpadła we własne sidła ( moje zdanie), poznała pana w którym zwyczajnie po ludzku się zakochała. Jednak jak przystało na dobrego świadka, postanowiła go zwerbować. Mężczyzna kilka razy nawet z nią poszedł na zebranie, ale w nic więcej nie dał się wciągnąć. Powiedział jasno i otwarcie, że z niego świadka nie będzie. Kobieta nie umiała się zdecydować, kogo wybrać, organizację czy faceta. I tak z tej miłości najadła się leków nasennych i zmarła. Oficjalna wersja była, że to atak serca, nieoficjalna...
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline chmura

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #516 dnia: 20 Marzec, 2017, 12:11 »
"Oficjalna wersja była ze to atak serca...."

Do ataku serca ,potrzebne jest SERCE ;)
Nareszcie żyję :)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #517 dnia: 20 Marzec, 2017, 18:32 »

Adam i Ada


    Nadeszły wakacje, a z nimi pierwsze prawdziwe wczasy Ady razem z dziećmi. Nie chcieli nigdzie jechać, chcieli tylko zobaczyć nasze polskie morze. Pogoda im dopisywała, dzieci taplały się w wodzie, a Ada wylegiwała się na słońcu.
Każdego dnia wieczorem, musiała się meldować najpierw ojcu, później Adamowi i złożyć sprawozdanie, czy wszystko ok, czy zadowoleni i tak w ogóle co słychać. Chwilami ją to irytowało, przecież jest dorosła, jednak zaraz sama siebie karciła i przywoływała do porządku, przecież tak bardzo chciała poczuć co to starszy brat. Przez tyle lat marzyła o tym, że Adam się o nią troszczy, traktuje jak młodszą, małą siostrzyczkę i właśnie tego doświadczała.
Podczas jednej z takich rozmów, brat zapytał wprost, czy nie jest na niego zła, że jest taki opiekuńczy? Ponieważ żona powiedziała, że przegina. Ada odparła, że jest fajnie, że chciała mieć brata i w końcu ma. Nie mogła zrobić inaczej, za tyle dobra, jakie od niego otrzymała, nie mogła go teraz zranić. Choć może wcale by się nie obrazi, ale wolała nie ryzykować niepotrzebnych przykrości.

Po dwóch tygodniach, gdy wracali do domu, Adam czekał na nich na dworcu. Ucieszył się na ich widok, jakby się z rok nie widzieli, a i Adzie było przyjemnie znów poczuć braterskie ramię i usłyszeć słowa..witaj maleńka.
Dzieciaki na widok wujka aż piszczały, własnego ojca nigdy tak nie witały.
W domu czekał na nich obiad, przyszywana babcia, ciocia Halinka uzupełniająca zapasy w lodówce i dziadek siedzący a schodach jakby się już nie mógł doczekać.
I znów wszyscy cieszyli się wzajemnie na swój widok. Gdy goście rozeszli się do swoich domów, Ada poczuła się naprawdę zmęczona, dobiegała prawie osiemnasta, dzieciaki już spały, a więc i ona postanowiła się położyć.
Rano zaraz po przebudzeniu wstawiła prani, gdy przygotowywała śniadanie, przez okno zobaczyła jakiegoś mężczyznę wychodzącego z domu jej gospodarzy. Nie znała go, po chwili wrócił z gazetą pod pachą, tzn. był w pobliskim sklepie.
Nim wstały dzieci widziała go jeszcze kilka razy jak się kręcił koło domu. Mężczyzna był przystojny, jednak bardziej od jego urody intrygowało Adę, kto to jest?

Gdy podlewała kwiatki na werandzie usłyszała jak ktoś mówi..dzień dobry. Obróciła się i odpowiedziała nieznajomemu. Ten podjął rozmowę i zaczął pytać jak po wczasach? Wymienili kilka zdań i Ada musiała przeprosić swojego rozmówcę, zadzwonił telefon. Starszych państwa nie było w domu, a więc nie miała kogo zapytać, a do bratowej nie śmiała dzwonić. Postanowiła poczekać, aż się wszystko samo wyjaśni. Na obiad dzieci zażyczyły sobie naleśniki z serem i sosem truskawkowym, a więc wzięła się za smażenie. Krzątając się po kuchni wdziała jak mężczyzna kosi trawę, łapała się na tym, że częściej patrzyła w okno niż na patelnię. Postanowili zjeść na werandzie, dzieci nakryły do stołu, gdy zasiadali do posiłku, mężczyzny nie było nigdzie widać. Ada rozmawiała z dziećmi, ale ukradkiem zerkała w kierunku kosiarki, która nadal stała w cieniu. I nagle wyszedł z garażu, powiedział im smacznego, kobieta mało myśląc powiedziała..zapraszam na naleśniki. Chwilę jakby się zawahał, ale odstawił bańkę z paliwem i poszedł umyć ręce.

Nim usiadł przy stole, podał Adzie rękę i powiedział..jestem Robert, dzieciaki widząc to same wyciągnęły do mężczyzny ręce i też mu się przedstawiły. Siedzieli dobrą godzinę i opowiadali o wczasach, dzieciaki się prześcigały w swoich opowieściach, a on ich cierpliwie słuchał. Nawet nie zauważyli jak wrócili gospodarze. Kobieta widząc wesołe towarzystwo przy stole uśmiechnęła się i powiedziała.. O proszę, państwu to się powodzi. Ada zaprosiła ich na naleśniki, miała jak zawsze dla nich porcję. Podeszli do stołu, gospodyni powiedziała..wiedzę, że już się znacie, Ada to jest ....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Litwin

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #518 dnia: 24 Marzec, 2017, 22:02 »
Tazła, bądź dobra, to nie jest serial telewizyjny.
Pozdrawiam


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #519 dnia: 25 Marzec, 2017, 07:47 »
     Litwin, gdybym ja mogła to i dzień w dzień bym coś wrzuciła. Jednak nie zależy to tylko ode mnie.
Obiecuję dziś będzie cd.  ;D ::)
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #520 dnia: 25 Marzec, 2017, 16:18 »
Ada i Adam.

   Robert, brat Halinki, duma swoich rodziców. Dość długo przebywał w zagranicznej placówce, po rozwodzie postanowił przyjechać do Polski i odpocząć w domu rodzinnym. Ada wiele o nim słyszała, czasem zazdrościła bratowej, że mogła się wychować razem z nim i od małego liczyć na brata. To były rzeczy, których nie dało się nadrobić, zostało tylko cieszyć się tym, co jest. Słyszała też o dzieciach i o żonie, która była pilotem wycieczek.

Ada, gdy dowiedziała się kim jest przystojny nieznajomy, jakby posmutniała. Podobał się jej, wiedziała, że jest wolny, ale gdzie on człowiek ze świata i ona, prosta kobieta, która najdalej od domu, była właśnie w tym roku, nad morzem.
I dlatego nie robiła sobie żadnych nadziei. Złapała się na myśli..przecież on jest rozwodnikiem. Jednak bardzo szybko sobie przypomniała, że ona też jest po rozwodzie  i że to nie jest żaden miernik człowieka. Bardzo różne są powody ludzkich rozstań.

Wakacje trwały w pełni, widywali się każdego dnia, czasem nawet spędzali razem po kilka godzin.
Dzieci go uwielbiały, gdy patrzyła na Jaśka, który częściej biegł po pomoc do Roberta niż do niej, nie była zazdrosna, żałowała tylko, że jej dzieci nie mają takiego ojca. On zaś cierpliwie pomagał, tłumaczył, nie przestając się przy tym  uśmiechać.
Pewnej niedzieli po obiedzie, siedzieli na tarasi przy kawie, gdy obaj zniknęli za domem. Wtedy do Halinka zapytała Adę..co sądzisz o moim bracie? Uśmiechnęła się i odparła bardzo krótko, masz fajnego brata, tak samo, jak ja. Trochę dyplomatycznie, trochę żartem zbyła ją, nie chciała ujawnić prawdy, jak bardzo jej się podoba.
Już raz skrzywdzona, bała się angażować, nie myślała tyle o sobie co o dzieciach, one też swoje przeszły i właśnie zaczynały wychodzić na prostą.

Adam wpadł na pomysł, aby w następny weekend wyjechali na Mazury, znajomy ma dom i zaproponował wypożyczenie go na jakiś czas. Rodzice byli na tak, tzn. niech jadą młodzi z dziećmi, a oni zostaną i zajmą się wszystkimi domami.
Adzie pomysł się podobał, ale finanse, już myślała o szkole i wydatkach, Adam, widząc jej wahanie, skwitował..siostra nie bój nic, ja stawiam. Pojedziemy jednym dużym autem wszyscy, a tam to tylko życie nas będzie kosztować, to tak samo, jak i w domu. To był argument nie do obalenia, przystała na propozycję. Zaraz pomyślała sobie..ciekawe czy Robert też pojedzie? Z tej zadumy wyrwało ją wołanie Jaśka..mamo, mamo zobacz! Chłopiec jechał na swoim rowerku, bez bocznych kółek, tuż za nim podążał Robert, asekurując go. Wszyscy zaczęli bić malcowi brawo, tak długo go namawiali, aby je odkręcić, jednak on nie pozwalał. Adam pierwszy skomentował..ciekawe jak on to zrobił? Gdy podjechał bliżej, zwrócił się do chłopca..a mnie to nie pozwoliłeś odkręcić. Na co Jasiek rezolutnie odparł..bo ty wujku nie masz uprawnień, a wujek Robert jest ratownikiem.
Hm, Adam zwrócił się do żony..od kiedy twój brat ma uprawnienie ratownika? Halinka wzruszyła ramionami, ja nic na ten temat nie wiem. Dziwne, że dziecko okłamał, dodała po chwili.

Gdy Robert przyszedł dokończyć kawę, szwagier nie wytrzymał..a ty, od kiedy to jesteś ratownikiem? Robert się uśmiechną i odparł..no co, w harcerstwie byłem odpowiedzialny za apteczkę. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Adam z rodziną postanowili zakończyć gościnę w domu rodziców,  podszedł do Ady, która patrzyła jak tym razem, Małgosia grała w piłkę z nowym wujkiem. Objął siostrę i powiedział..jestem trochę zazdrosny, odbiera mi dzieci. Na co kobieta odparła..a ja się boję, wakacje szybko miną, każdy wróci do swoich obowiązków i wtedy będę cierpieć.
Pocałował ją w czoło i na odchodne rzucił..widzimy się w środę rano, macie być spakowani.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #521 dnia: 27 Marzec, 2017, 19:53 »
Ada i Adam

    Od poniedziałku dzieci żyły wyjazdem, Adam obiecał rowery wodne i inne atrakcje. Ada miała ogromną ochotę zapytać Roberta, czy też jedzie, ale brakło jej odwagi, nie chciała, aby pomyślał sobie o niej coś złego.
Nagle przybiegła Jasiek i zaczął ją ciągnąć za rękę na dwór..mamo chodź, chodź, wujek Robert wyjeżdża. Wyszła przed dom, Robert pakował swoją walizkę do samochodu ojca, który go miał odwieść na dworzec. Podszedł do Ady..chciałem się pożegnać, wyjeżdżam, podała mu rękę. Chciała zapytać, czy już na dobre, kiedy znów ich odwiedzi, ale nie zdążyła. Jasiek uwiesił się jego ręki wołając..wujku nie wyjeżdżaj! Próbowała na siłę chłopca zabrać, jednak ten krzyczał jeszcze bardziej.

Robert kucnął przed chłopcem, przytulił go mocno i powiedział..wrócę, obiecuję, ale teraz muszę jechać, jeśli nie pojadę będę bardzo surowo ukarany. Chłopiec stał przytulony do matki i machał na pożegnanie.
Gdy zobaczył babcię, pobiegł do niej rozżalony, jakby szukał pocieszenie i potwierdzenia, że wujek Robert wróci.

Wyjechali dość wcześnie rano, dzieci nie mogły się doczekać, Ada też się cieszyła, ale czuła jakiś zawód. Dzieci na zmianę zasypywały Adama pytaniami, co tam jest i co będą robić. Ten cierpliwie odpowiadał, Emilka czytała książkę, jej mama przysypiała na tylnej kanapie. W połowie drogi, Jasiek dziwnie zamilkł, nie odzywał się dłuższą chwilę. Adam zerknął kilka razy w lusterko, widząc chłopca patrzącego się w okno zapytał..a ty co tak zamilkłeś Jaśku? A nic wujku, odparł po chwili malec, szkoda tylko, że wujka Roberta nie ma. Lubisz tego wujka, zapytał Adam? Tak, on jest taki mądry i wszystko wie, odpowiedział chłopiec. Nieprawda, wtrąciła się Małgosia, wujek jest fajny, a nie mądry. Dzieci zaczęły się przepychać i przekrzykiwać, do akcji wkroczyła mama.

Cisza, bo zaraz wysiadamy i wracamy do domu, jak nie umiecie się zachować. Jasiek nie odpuszczał, mamo, ale powiedz, wujek jest mądry prawda? Ada nic nie odpowiadała, szukała czegoś w torebce i udawała, że nie słyszy pytań syna. Mamo, mamo no powiedz, dobijał się Jasiek. Wtedy odezwała się Halinka, wujek jest i mądry i fajny, ja wam to mówię, a ja go znam najdłużej. Te słowa zażegnały konflikt i znów zapanowała cisza.

Całą drogę Adam starał się omijać większe miasta, większość trasy jechali spokojnymi drogami, bez natłoku i pośpiechu. Jednak przed samą  metą, brat zboczył wyznaczonej trasy, kierując się do najbliższego miasta. Na pytania Ady, gdzie jadą i po co? Odparł krótko, powiedzmy, że po prowiant. Przed wjazdem do miasta, zatrzymał się na poboczu, wbijał jakiś adres do nawigacji. Po krótkiej podróży zajechali pod bar szybkiej obsługi, na widok którego  dzieci zaczęły się przekrzykiwać co kto zamawia.

Adam z ferajną  poszli do baru, Ada z Halinką zajęły stolik pod parasolem i czekały na swoją kawę. Wrócili obładowani jedzeniem, Jasiek miał dużą porcję frytek i różnych dodatków, jednak najwięcej w niej było surówki. Na pytanie mamy..od kiedy ty synku lubisz surówki odpowiedział, muszę jeść dużo witamin, aby szybko urosnąć i być taki jak wujek Robert. A to wujek od surówek taki duży urósł? Zapytała Halinka. Tak odparł chłopiec, jadł surówki, warzywa i dlatego jest też taki mądry. A skąd ty to wiesz? Zapytała synka Ada. Od wujka, sam mi to powiedział. Ach ..odparła ciocia, ten wujek Robert, okazuje się, że ja go w ogóle nie znam. A ja znam odparł Jasiek i chcę być taki jak on.

Ciekawą konwersację z Jaśkiem przerwał telefon Adama, przeprosił i odszedł na bok, chwilę z kimś rozmawiał. Po zakończonej rozmowie, zapytał, czy ktoś jeszcze sobie coś życzy, ponieważ idzie po kawę dla siebie. Wrócił, zajął swoje miejsce i wolno ją sączył.
Dzieci zaczęły resztkami jedzenia karmić ptaki, dorośli rozmawiali na temat ich pobyty nad jeziorem. Nie wiedzieli dokładnie ile będą, ale jak pogoda dopisze, to i dwa tygodnie mogą zabawić. Ada zaczęła się śmiać, że całe życie nie jeździła na wczasy, a tera dwa razy w ciągu jednych wakacji. O tak, potwierdził Adam, tobie to się powodzi. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nagle usłyszeli, dzień dobry państwu, obie kobiety obróciły się , chcąc zobaczyć kto to mówi i czy na pewno do nich....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #522 dnia: 29 Marzec, 2017, 23:24 »
Ada i Adam

 Nagle usłyszeli, dzień dobry państwu, obie kobiety obróciły się , chcąc zobaczyć kto to mówi i czy na pewno do nich....

Błagam powiedz że to albo Robert, albo ojciec Adama i Ady :)
I znowu nie zasnę, będę dedukować kto to  ;D... Oj, moja kochana :-* Pisz, pisz, ciekawam co dalej  :D
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #523 dnia: 30 Marzec, 2017, 09:28 »

  Kwiatuszku obiecuję, dziś się wszystko wyjaśni  :-*
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #524 dnia: 30 Marzec, 2017, 21:18 »
  Kwiatuszku obiecuję, dziś się wszystko wyjaśni  :-*

Kochana  :-* i gdzie kolejna część? F5 mi juz nie chce działać  :'(

Pozdrów serdecznie wszystkich bohaterów, bardzo wiosennie  :-* :-* :-* :-*
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>