Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 329944 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #375 dnia: 02 Listopad, 2016, 18:05 »

Wiec pomyslalem sobie,ze poki zyje, chce przezyc zycie jak najlepiej,  w zgodzie ze soba bo jak umre bedzie po prostu koniec i juz nic nie zrobie jak ci matwi ludzie.


 Chyba Julian Tuwim napisał....żyj tak, aby twoim zna­jomym zro­biło się nud­no, kiedy um­rzesz.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #376 dnia: 02 Listopad, 2016, 20:07 »

  Dziś byłam na drugim cmentarzu, na którym są pochowani dziadkowie i rodzeństwo ze strony ojca.
Stałam nad rzędem mogił i próbowałam sobie przypomnieć każdą z tych osób. Pierwsza z brzegu leży ciotka, gdy o niej pomyślałam pierwsze co mi przyszło na myśl to przekleństwa. Przeklinała jak szewc, albo i dwóch szewców, zawsze miała odpowiedź na każde pytanie. Czasem miłe, czasem chamskie ale sypała nimi jak z rękawa.
Dziadka nie pamiętam, obok niego leży kuzynka, która zmarła bardzo młodo. A szereg zamyka babcia, mama ojca.
To przy niej zostałam myślami najdłużej, nie tylko dlatego że byłam z nią bardziej związana, ale także dlatego, że ta
niewielka, skromna, spokojna kobieta była wyjątkowym człowiekiem.

O tym że babcia ma piękny głos, mówiło się otwarcie, jednak mało kto słyszał jak naprawdę śpiewa, a raczej jak potrafi śpiewać. Śpiewała gdy była sama w domu albo z najmłodszymi dziećmi. Gdy pojawiał się ktoś dorosły, zaraz milknęła.
W kościele, na rodzinnych imprezach śpiewała ze wszystkimi, na tyle cicho aby się nie wyróżniać.
Raz nawet proboszcz zaproponował jej aby przyłączyła się do chóru kościelnego, ale stanowczo odmówiła.

Była grudniowa niedziela ( 13.12.81) babcia razem z innymi ludźmi przyszła na poranną mszę do kościoła.
Zastali zamknięte drzwi. Po kilkunastu minutach przyszedł wikary, otworzył drzwi i zaczął odprawiać nabożeństwo.
Był jakiś dziwny, niespokojny, co chwilę oglądał się za siebie. Gdy kończył, przyszedł proboszcz i zwracając się do zebranych powiedział...moi drodzy chyba mamy w kraju stan wojny.
Po kościele najpierw przeszedł szmer, a później co niektórzy zaczęli płakać i lamentować. Ksiądz próbował uspokajać, ale marnie mu to szło.

Wtedy wstała babcia i jak najdonioślej potrafiła zaczęła śpiewać...Jak długo w sercach naszych,choć kropla polskiej krwi...po chwili, organista zaczął jej przygrywać, a ludzie próbowali wtórować.
Skończyła śpiewać, przeżegnała się i wyszła z kościoła. Rodzina o całym zajściu dowiedziała się od ludzi, ona sama nawet słowem nie wspomniała.
Krążyło wiele opowieści o tym jak Stasia.... podniosła cały kościół, a gdy wychodziła ksiądz ją pobłogosławił i powiedział, niech cię Pan Bóg ma w opiece moja córko. Jej wykonanie owej pieśni było tak poruszające, że sam Bernard Ładysz by się go nie powstydził.

Na efekty działania babci nie trzeba było długo czekać. Po kilku dniach odwiedziło ją dwóch panów, byli dość bezczelni i aroganccy. Babcia zaprosiła ich do domu, kazała usiąść przy stole i zaczęła słuchać co mają jej do powiedzenia.
Na koniec stanęła między nimi i powiedziała....syneczkowie, sama urodziłam ósemkę dzieci i sama odebrałam te porody, sama w czasie wojny zostałam z trójką małych dzieci. Na strychu przechowywałam żydowską rodzinę, a za płotem stacjonowali Niemcy. Przychodzili do mnie kilka razy dziennie, a to po mleko, a to po jajka.
Wtedy dałam radę to i wam się zastraszyć nie dam.

Mężczyźni wstali, wyszli przed dom, chwilę rozmawiali, wsiedli do samochodu i pojechali. Więcej nie wrócili.
Tak jak żyła, skromnie, cicho i bez rozgłosu tak samo zmarła.
Po śmierci została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #377 dnia: 02 Listopad, 2016, 22:12 »
  Dziś byłam na drugim cmentarzu, na którym są pochowani dziadkowie i rodzeństwo ze strony ojca.
Stałam nad rzędem mogił i próbowałam sobie przypomnieć każdą z tych osób. Pierwsza z brzegu leży ciotka, gdy o niej pomyślałam pierwsze co mi przyszło na myśl to przekleństwa. Przeklinała jak szewc, albo i dwóch szewców, zawsze miała odpowiedź na każde pytanie. Czasem miłe, czasem chamskie ale sypała nimi jak z rękawa.
Dziadka nie pamiętam, obok niego leży kuzynka, która zmarła bardzo młodo. A szereg zamyka babcia, mama ojca.
To przy niej zostałam myślami najdłużej, nie tylko dlatego że byłam z nią bardziej związana, ale także dlatego, że ta
niewielka, skromna, spokojna kobieta była wyjątkowym człowiekiem.

O tym że babcia ma piękny głos, mówiło się otwarcie, jednak mało kto słyszał jak naprawdę śpiewa, a raczej jak potrafi śpiewać. Śpiewała gdy była sama w domu albo z najmłodszymi dziećmi. Gdy pojawiał się ktoś dorosły, zaraz milknęła.
W kościele, na rodzinnych imprezach śpiewała ze wszystkimi, na tyle cicho aby się nie wyróżniać.
Raz nawet proboszcz zaproponował jej aby przyłączyła się do chóru kościelnego, ale stanowczo odmówiła.

Była grudniowa niedziela ( 13.12.81) babcia razem z innymi ludźmi przyszła na poranną mszę do kościoła.
Zastali zamknięte drzwi. Po kilkunastu minutach przyszedł wikary, otworzył drzwi i zaczął odprawiać nabożeństwo.
Był jakiś dziwny, niespokojny, co chwilę oglądał się za siebie. Gdy kończył, przyszedł proboszcz i zwracając się do zebranych powiedział...moi drodzy chyba mamy w kraju stan wojny.
Po kościele najpierw przeszedł szmer, a później co niektórzy zaczęli płakać i lamentować. Ksiądz próbował uspokajać, ale marnie mu to szło.

Wtedy wstała babcia i jak najdonioślej potrafiła zaczęła śpiewać...Jak długo w sercach naszych,choć kropla polskiej krwi...po chwili, organista zaczął jej przygrywać, a ludzie próbowali wtórować.
Skończyła śpiewać, przeżegnała się i wyszła z kościoła. Rodzina o całym zajściu dowiedziała się od ludzi, ona sama nawet słowem nie wspomniała.
Krążyło wiele opowieści o tym jak Stasia.... podniosła cały kościół, a gdy wychodziła ksiądz ją pobłogosławił i powiedział, niech cię Pan Bóg ma w opiece moja córko. Jej wykonanie owej pieśni było tak poruszające, że sam Bernard Ładysz by się go nie powstydził.

Na efekty działania babci nie trzeba było długo czekać. Po kilku dniach odwiedziło ją dwóch panów, byli dość bezczelni i aroganccy. Babcia zaprosiła ich do domu, kazała usiąść przy stole i zaczęła słuchać co mają jej do powiedzenia.
Na koniec stanęła między nimi i powiedziała....syneczkowie, sama urodziłam ósemkę dzieci i sama odebrałam te porody, sama w czasie wojny zostałam z trójką małych dzieci. Na strychu przechowywałam żydowską rodzinę, a za płotem stacjonowali Niemcy. Przychodzili do mnie kilka razy dziennie, a to po mleko, a to po jajka.
Wtedy dałam radę to i wam się zastraszyć nie dam.

Mężczyźni wstali, wyszli przed dom, chwilę rozmawiali, wsiedli do samochodu i pojechali. Więcej nie wrócili.
Tak jak żyła, skromnie, cicho i bez rozgłosu tak samo zmarła.
Po śmierci została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.





Oj te nasze kochane babcie!!!  Bez nich nasze zycie nie byloby tak piekne!!!


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #378 dnia: 03 Listopad, 2016, 19:10 »


Oj te nasze kochane babcie!!!  Bez nich nasze zycie nie byloby tak piekne!!!

 Racja, sama się wiele razy zastanawiałam czy miałabym tyle odwagi co ona, narażać siebie, swoje dzieci, aby ratować innych?
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #379 dnia: 03 Listopad, 2016, 20:11 »
Adam


   Posprzątane mieszkanie miało iść do sprzedaży, a pieniądze z niego Adam postanowił przeznaczyć na leczenie ojca. W końcu to było jego mieszkanie, a więc takie wyjście było najlepsze.
Nawet już wstępnie rozmawiał z biurem zajmującym się sprzedażą.
Mieli iść zobaczyć, jak to wygląda od środka i co ewidentnie trzeba poprawić, aby podnieść wartość.
Jednak my  możemy sobie planować, a życie i tak to zweryfikuje po swojemu.

Był wczesny grudniowy poranek, cały dom obudził dzwonek do bramy. Tak Adam, jak i Halinka poderwali się na równe nogi, któż to może być o tak wczesnej porze? Planowali pospać dłużej, Emilka już miała przerwę świąteczną w szkole, Adam był na zwolnieniu lekarskim, a żona nie miała żadnych pilnych zleceń. Jednak ktoś brutalnie postanowił zmienić im plany. Nim gospodarz się zdążył pozbierać, dzwonek odezwał się poraz kolejny. Podszedł do domofonu, po drugiej stronie usłyszał męski głos. Jestem kierowcą taksówki, w samochodzie mam kobietę z dwójką śpiących dzieci. Prosi, aby pan wyszedł po nich. Zdążył tylko powiedzieć Halince, to chyba Ada, ubrał kurtkę i pobiegł do bramy. Na tylnym siedzeniu siedziała jego siostra trzymając w objęciach swoje dzieci. Wziął Jaśka, Ada zaś próbowała się wydostać z Małgosią. Puścił siostrę przodem, wtedy kierowca złapał go za ramię i zapytał...a kto zapłaci za kurs? Poprosił, aby poszedł z nimi do domu, tam uregulowali należność.

Gdy dzieci pokładli do łóżek, na dworze zaczynało świtać, Halinka zawołała ich do kuchni na śniadanie i kawę.
Zasiedli przy stole, Adam wziął swój portfel ze stołu i chciał odłożyć na szafkę, wtedy Ada powiedziała...oddam ci później, teraz nie mam i opuściła głowę.
Oboje z żoną spojrzeli na siebie, te słowa nie wróżyły nic najlepszego. Odpowiedział siostrze, pierwszą podróż do mnie ja stawiam, taki mam zwyczaj. Myślał, że tymi słowy rozładuje atmosferę, ale to nic nie dało. Ada nawet nie próbowała się uśmiechnąć, zaś oni nie wiedzieli jak się zachować, aby jej nie spłoszyć lub jeszcze bardziej przygnębić. Zjedli śniadanie, małżonkowie postanowili jechać na zakupy, zaś siostra poszła spać.

Gdy wrócili, dzieci bawiły się w salonie, Ada nadal spała. Spała dość długo i cały ten czas Jaś z Małgosią bawili się tak cicho jakby ich wcale nie było. Halinka poszła do Adama, niepokoiło ją zachowanie dzieci, to było nienaturalnie, aby dzieci tak długi czas były niezauważalne. Mówię ci, zwróciła się do męża, te dzieci są zastraszane, nasza Emilka jest grzeczna, ale nie aż tak.

Mężczyzna zaczął składać wszystko do kupy, nocna podróż, brak pieniędzy, smutna siostra i teraz uwagi żony na temat dzieci....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #380 dnia: 06 Listopad, 2016, 12:41 »
  Wczoraj miałam niemiłą przygodę, skręciłam sobie kostkę na pracach w ogródku.
Pojechałam na ostry dyżur, choć mogłam przystanąć na  nogę, to jednak puchła w oczach.
Wiadomo jak to jest na ostrym, swoje trzeba odczekać. Zwolniło się miejsce, a więc przysiadłam obok kobiety, która była ze starszym mężczyzną. Pani ta coś czytała, na co nie zwracałam uwagi, ale gdy zaczęła mnie uwierać skarpetka, postanowiłam ją ściągnąć i wtedy rzuciłam okiem do jej rozchylonej torebki,była w niej Biblia.
Hm...teraz wypada zapuścić żurawia w to co czyta, aby się upewnić kim ta pani jest. Nie było wątpliwości, że to świadek lub jakiś sympatyk, tłuste nagłówki jej czasopisma mówiły same za siebie.

Chyba zauważyła, że zerknęłam kilka razy w jej stronę, uśmiechnęła się i zapytała....może chce pani coś poczytać?
Odpowiedziałam...nie dziękuję mam, pokazałam gazetę. Na co ona, że ma coś ciekawszego. Nie miałam zamiaru się poddać i odp...że dla jednych ciekawa jest poezja, dla innych proza, dla jeszcze innych jakiś szmatławiec, to wszystko kwestia gustu, a  o nim się nie dyskutuje.
Kobieta miała inne zdanie o gustach i opiniach na ten temat. Mówiła dużo, wręcz zarzuciła mnie potokiem słów, jakby normalnie otworzył wieko od jakiegoś słoja. Próbowała mnie zarzucić masą argumentów o swojej racji. Nie miałam ochoty na dyskusję, a więc skwitowałam ją krótko, że....z opinią jak z d....każdy ma swoją.
To ją z lekka ostudziło i odpuściła.

Po kilki minutach pokazała mi jakąś ilustrację i zapytała co sądzę o życiu wiecznym?
Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdę ( moją osobistą) że uważam iż życie wieczne jak nazwa wskazuje żyć wiek czyli sto lat, jest możliwe ale nie dla wszystkich. Zaczęła mnie wyprowadzać z mojego błędu, mówiąc o sielskiej anielskiej perspektywie raju. Dałam jej się wygadać,a na koniec zapytałam...
Ilu jest śJ na świecie? Odparła że około ośmiu milionów.
Ok, zakładam że wszyscy dostaną się do raju, choć uważam to za mało prawdopodobne. I niech z ziemi powstanie dwa razy tyle czyi 16 mil. Gdzie się  osiedlicie, na jakim kontynencie?
Przecież jak was rozrzucą po całej ziemni to zdziczejecie i umrzecie z nudów. :)
Trochę ją zatkało, a ja na szczęście doczekałam się na swoje wejście. Dostałam but ortopedyczny, leki i mam się szanować. :D

Syn w drodze powrotnej do domu, powiedział mi, że jak weszłam do gabinetu pani się zawiesiła na jakimś punkcie na ścianie, wlepiła w niego swój wzrok i tak trwała w bezruchu dłuższą chwilę. Dało jej do myślenia, a może obmyślała jak się na mnie odegrać?
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #381 dnia: 06 Listopad, 2016, 13:56 »
Mężczyźni wstali, wyszli przed dom, chwilę rozmawiali, wsiedli do samochodu i pojechali. Więcej nie wrócili.
Tak jak żyła, skromnie, cicho i bez rozgłosu tak samo zmarła.
Po śmierci została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Ano, to co przeszły nasze babcie, zasługuje na podziw i uznanie. Często sama się zastanawiałam, czy byłabym w stanie poradzić sobie, jaj babcia. Prosta odpowiedź: NIE. Nasze babcie to twarde sztuki i lepiej im nie podskakiwać  ;D.

Ja mojej trochę się boję  ;D. Przeżyła: nalot KGB po swojego tatę, 3 obozy koncentracyjne, zsyłkę na roboty do Niemiec, ojczyma ŚJ (typ człowieka co wszyscy modlą się o śmierć i umiera ku uciesze innych), inne rewelacje. Widziała co kochani starsi potrafią robić, co zbór wymyśla żeby 'umilić' a i dzisiaj skacze do starszych jak coś na mnie mówią, a babci się nie spodoba. Ten kto oberwał ściera po łubie od babci, czy tasakiem po tyłku (nie nie byłam katowana, jedne z lepszych wspomnień  :D), to wie z babciami się nie zadziera.
Ciastem poczęstują, obiadek nasty wcisną, skarpeciory i sweterki wydziergają... To kobietki od których można się nauczyć jak żyć, czym się kierować w życiu i jak sobie radzić w różnych sytuacjach. Babcia to babcia, nic nie zastąpi babcinego uścisku. Choć ja z moją babuszką czasem koty drę, podnoszę babci ciśnienie do granic możliwości, a babcia mi. A jak jest chora to po mojej wizycie z miejsca zdrowsza o 60%, to nie ręczę za siebie jak ktoś coś...

Oj, Tazła wybacz taki sentyment, jakoś tak czytając co napisałaś mnie naszła refleksja...  :-* :-* :-*

zgadzam się w 120%
Oj te nasze kochane babcie!!!  Bez nich nasze zycie nie byloby tak piekne!!!
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #382 dnia: 08 Listopad, 2016, 10:15 »
Ano, to co przeszły nasze babcie, zasługuje na podziw i uznanie. Często sama się zastanawiałam, czy byłabym w stanie poradzić sobie, jaj babcia. Prosta odpowiedź: NIE. Nasze babcie to twarde sztuki i lepiej im nie podskakiwać  ;D.



Oj, Tazła wybacz taki sentyment, jakoś tak czytając co napisałaś mnie naszła refleksja...  :-* :-* :-*

zgadzam się w 120%


 Wybaczam, wybaczam, a co mam gest  ;D ;D
A tak poważnie, jak się zastanawiam nad postawą mojej babci, chyba bym nie miała tyle odwagi, mieć swoje dzieci i dać schronienie innym, mając świadomość tego co grozi za to jak ich znajdą.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #383 dnia: 08 Listopad, 2016, 11:22 »

 Wybaczam, wybaczam, a co mam gest  ;D ;D
A tak poważnie, jak się zastanawiam nad postawą mojej babci, chyba bym nie miała tyle odwagi, mieć swoje dzieci i dać schronienie innym, mając świadomość tego co grozi za to jak ich znajdą.

A co, Ci ktoś zabroni mieś gest?  ;) ;D

Nam trudno jest przewidzieć, jakbyśmy się zachowali, w takiej sytuacji. Nigdy nie stanęliśmy przed takim wyborem i obyśmy nigdy nie musieli. Czytając różne wywiady, pamiętniki, dzienniki, czy inne w tematyce o II wojnie, przekaz jest jeden 'sprawiedliwość była silniejsza niż strach'. Czy wspomnienia ludzi działających w ŻEGOCIE 'to ludzie z którymi żyliśmy, bawiliśmy się, snuliśmy marzenia/plany...'

I że zacytuję, moją nieocenioną babcię: "wnusiu, nie zastanawialiśmy się, robiliśmy, inaczej zginęlibyśmy. Dzisiaj ten pomógł, jutro pomogło się jemu. Żyjemy bo sobie pomagaliśmy". Często wspomina jak w obozach, ktoś podzielił się swoją racją żywnościową, bo ktoś widział że ktoś był bardziej głodny.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #384 dnia: 10 Listopad, 2016, 21:21 »
A co, Ci ktoś zabroni mieś gest?  ;) ;D

Nam trudno jest przewidzieć, jakbyśmy się zachowali, w takiej sytuacji. Nigdy nie stanęliśmy przed takim wyborem i obyśmy nigdy nie musieli. Czytając różne wywiady, pamiętniki, dzienniki, czy inne w tematyce o II wojnie, przekaz jest jeden 'sprawiedliwość była silniejsza niż strach'. Czy wspomnienia ludzi działających w ŻEGOCIE 'to ludzie z którymi żyliśmy, bawiliśmy się, snuliśmy marzenia/plany...'

I że zacytuję, moją nieocenioną babcię: "wnusiu, nie zastanawialiśmy się, robiliśmy, inaczej zginęlibyśmy. Dzisiaj ten pomógł, jutro pomogło się jemu. Żyjemy bo sobie pomagaliśmy". Często wspomina jak w obozach, ktoś podzielił się swoją racją żywnościową, bo ktoś widział że ktoś był bardziej głodny.

 Nikt mi już nic nie zabrania, nawet gest mogę mieć tam gdzie chcę i kiedy chcę.  ;D :-*

Jeszcze taka jedna historia jak już jesteśmy przy babciach...

 Ojciec żydowskiej rodziny jaka była ukryta na strychu ( rodzice i dwoje dzieci) postanowił iść zdobyć jakieś pożywienie. Wszedł późnym wieczorem. Bladym świtem obudziło babcię ujadanie psa, wyjrzała przez okno, od strony wsi szli Niemcy.
Była pewna, że złapali jej lokatora i ten powiedział gdzie jest reszta rodziny.
Obudziła swoje dzieci postawiła rzędem przy łóżku i powiedziała módlcie się. Dzieci nie pytały o co , po co, dlaczego?
Klękały jedno obok drugiego i modliły się każde jak umiało, tylko najmłodsza Basia ( niecałe 3 latka ) nic nie mówiła.
Wedy matka ją pogłaskała po główce, pocałowała każde jak na pożegnanie i powiedziała....módl się Basiu módl.
Uchyliła firanki, jeden z żołnierzy wyprzedził resztę i zaczął biec w kierunku domu. Coraz wyraźniej było słychać żołnierki krok, który był jeszcze bardziej doniosły po zmarzniętej ziemi, zbliżał się i zbliżał. A w tle słyszała Basię...ocje nas który jeteś  w nebie.....
Żołnierze ominęli dom babci i poszli dalej,  ten który biegł, zwyczajnie potrzebował iść na stronę za potrzebą.

I choć dziś Basia jest starszą panią doskonale pamięta tę noc, jak bardzo się bała i jak bardzo jej było zimno. I to, że po całym zajściu, wszyscy położyli się do łóżka, a babcia leżała w nogach i im  rozcierała stopy.
« Ostatnia zmiana: 10 Listopad, 2016, 21:35 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Maro

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #385 dnia: 10 Listopad, 2016, 23:20 »
Racja, sama się wiele razy zastanawiałam czy miałabym tyle odwagi co ona, narażać siebie, swoje dzieci, aby ratować innych?



No a po kim masz geny jak nie po swojej babci? ;)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #386 dnia: 11 Listopad, 2016, 16:17 »


    Maro na pewno mam coś z babci, ale aż o taką odwagę siebie nie podejrzewam. Choć pasuje się powtórzyć...tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono. :)

 Jak już poruszyłam temat żydowskiej rodziny to go dokończę.
Ojciec poszedł i przepadł, po tygodniu po nim poszła matka. Zostawiła swoje dzieci same na strychu i obiecała babci, że wróci po nie.
Dni mijały, a kobieta nie wracała, babcia dokarmiała ich tym co miała, jednak było jej szkoda dzieciaków.
Siedziały tam same w ciemnościach, a siedziały tak cicho, że sama babcia zapominała o swoich lokatorach. Pewnego dnia gdy jej dzieci jeszcze spały, sprowadziła dzieci na dół, doprowadziła do porządku, ubrała po swojemu i zapowiedziała im, że nazywają się Zośka i Władek Kowalscy.
Tak nazywały się dzieci sąsiadów, którzy na kilka miesięcy przed wybuchem wojny wyjechali do Francji.
Swoim dzieciom też tak ich przedstawiła i tak sobie żyli. Jedzenie dawała im takie jakie miała, ale nigdy ich nim nie torturowała. Jeśli miała możliwość dać im coś co mogli jeść tak robiła. A znała się na kuchni żydowskiej, jako panienka pracowała u Żyda jako pomoc domowa.

Zapowiedziała też dzieciom, że jeśli kiedyś ktoś będzie ich czymś częstował czego jeść nie powinni, niech jedzą. Bóg im na pewno wybaczy, on wie że jest wojna. Pewnego dnia jakieś 200 m od domu babci, na polanie swój obóz ponownie rozbili Niemcy.
Jeszcze tego samego dnia, przyszedł Polak, Niemiecki wysługiwacz z pytaniem czy będzie babcia im dawać mleko i jajka?
Z doświadczenie wiedziała, że tym panom się nie odmawia. Informator dziwnie przyglądał się jej dzieciom, ale sobie poszedł.
Którego dnia gdy przyszedł, przyniósł kawałek słoniny, zaczął kroić po kawałku i częstować dzieci. Pierwszy wziął Władek, za nim Zosia i mała Basia, a reszta nie chciała.
Zabierał wszystko mleko, a kury to jakby mógł to by jeszcze wykręcał aby więcej jajek dały. Babcia nie protestowała, wiedziała że tak trzeba. dla swojego i dzieci dobra.

Pewnego dnia dzieci bawiły się na podwórku przy bramie. Nagle wszystkie przybiegły do domu, tylko Zosi nie było. Babcia pyta...co się stało?
Na co dzieci chórem...Niemiec, Niemiec....
Wyszła przed dom, przy bramie stał jakiś oficer i łamaną  polszczyzną rozmawiał z Zosią. Jak się nazywasz? Zosia Kowalska odpowiedziała dziewczynka. Z kim tu mieszkasz? Z bratem, ciocią i kuzynostwem. A gdzie twoi rodzice? Pojechali do Francji do dziadka, ale wybuchła wojna i nie mogą do nas wrócić. I wtedy do akcji wkroczyła babcia, aby dłużej małej nie przesłuchiwał.

Żołnierz okazał się bardzo sympatyczny, przysiedli z babcią na ławce przed domem. Znał trochę polski, bo miał sąsiadów Polaków. W domu została trójka dzieci za którymi bardzo tęsknił.
Następnego dnia znów przyszedł jak dzieci jadły na obiad ziemniaki z kompotem, zapytał czy tak lubią? Babcia odparła, że nie, ale nie ma nic innego. Wszystkie jajka zabieracie, mleko też, a więc co mam im dać? Jak to wszystkie? Zapytał zdziwiony, a słonina, a fasola, a kawa?
Babcia zrobiła wielkie oczy pyta jaka kawa, jaka fasola?
Okazało się, że Polak pośrednik nie dość, że nie donosił wszystkiego co zabrał od babci, to i nie dawał babci tego co Niemiec kazał dać w ramach handlu wymiennego.
Bardzo się zdenerwował, uderzył rękawiczkami o cholewę oficerek, wstał i powiedział...tak nie może być.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #387 dnia: 11 Listopad, 2016, 18:00 »
Żołnierz okazał się bardzo sympatyczny, przysiedli z babcią na ławce przed domem. Znał trochę polski, bo miał sąsiadów Polaków. W domu została trójka dzieci za którymi bardzo tęsknił.
Następnego dnia znów przyszedł jak dzieci jadły na obiad ziemniaki z kompotem, zapytał czy tak lubią? Babcia odparła, że nie, ale nie ma nic innego. Wszystkie jajka zabieracie, mleko też, a więc co mam im dać? Jak to wszystkie? Zapytał zdziwiony, a słonina, a fasola, a kawa?
Babcia zrobiła wielkie oczy pyta jaka kawa, jaka fasola?
Okazało się, że Polak pośrednik nie dość, że nie donosił wszystkiego co zabrał od babci, to i nie dawał babci tego co Niemiec kazał dać w ramach handlu wymiennego.
Bardzo się zdenerwował, uderzył rękawiczkami o cholewę oficerek, wstał i powiedział...tak nie może być.

Kochana przypomniałaś mi opowieść mojej babci. Jak z Buchenwald, moją prababcię i babcię wyciągnął jeden SSman. Przy okazji jakiegoś apelu i zabierania osób, poznał moją prababcię i je też wskazał, jakby przy okazji. Znaczy 'poznał' żaden romans czy coś podobnego, przed wojna u prapradziadka miał praktyki lekarskie. Dopiero po wyjechaniu z dala od obozu, ze spokojnie wyjawił 'nie musicie się bać, jedziecie na mój majątek'. Dopiero wtedy, mogli odetchnąć z ulgą. Nie było tak nie wiadomo czego, wszyscy byli w miarę bezpieczni i otoczeni opieką, jaką tamten czas pozwalał.

Byli różni ludzie. W każdym ugrupowaniu można podzielić na dwie grupy: dobrych i złych.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline wrzesien

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #388 dnia: 12 Listopad, 2016, 09:54 »
Moja babcia także wspominała kiedyś Niemca, który podczas wojny był miły i też jak mógł to dla dzieci coś przyniósł. Nie można zapominać, że na wojnę wysyłano wszystkich - ludzi na codzień dobrych, ale także tych co wykorzystywali sytuację samolubnie. Ludzie dobrzy trafili tam tylko dlatego, że system tak żądał. Za to Rosjan babcia już nie wspomina tak miło..


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #389 dnia: 12 Listopad, 2016, 15:19 »
Podczas wojny, moja babcia jeszcze jako panna mieszkała ze swoją mamą, rodzeństwem i ojczymem. Mieli we wsi sklep. Kiedy przechodziły wojska niemieckie i trzeba było je zakwaterować, to spali między innymi, w sklepie na podłodze. Z lady nie zginął nawet cukierek. Ale jak trzeba było za jakiś czas zakwaterować radzieckie wojsko... może nie będę kończył. Fakt że sklep trzeba było zamknąć.  :o
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi