.....minęło około 3 miesięcy, zbliżała się pamiątka. Wtedy matka znów sobie przypomniała o kobiecie i zapragnęła ją zaprosić.
Próbowała od synowej, nawet od małej wnuczki wydobyć adres , aby jeśli nie ona to inni mogli ją zaprosić na ich święto.
Wszystko na nic, aż wreszcie Adam się oburzył i powiedział kategorycznie że albo przestanie, albo ma się spakować i wyprowadzać.
Matka próbowała się "targować" że jest dorosła, wolność , demokracja itd itp....
Na co syn kategorycznie powiedział....mój dom, moje zasady, albo się dostosujesz, a jak nie to żegnam.
Chyba się przeraziła, miała świadomość że na resztę dzieci nie ma co liczyć, że tylko na Adama jest zdana.
Lata mijały, kobieta nigdy się nie poddała, ale zawsze kończyło się tak samo....albo albo, wtedy kapitulowała, choć nie szczędziła cierpkich uwag o złym życiu Adama bez prawdy.
Mówił że chwilami miał ochotę ją wystawić za drzwi, wtedy żona go uspakajała i mu tłumaczyła, że muszą dać radę. Że to chory stary człowiek, że trzeba być wyrozumiałym. Ale on widział chore opakowanie człowieka, a w środku była ta sama zażarta kobieta sprzed lat.
Było upalne lato i coroczny kongres, tego roku zorganizowano w innym mieści i matka sobie zażyczyła, że Adam ma ją zawieść, oczywiście odmówił. Powiedział , że ma swoją emeryturę na nic nie wydaje, a więc stać ją zamówić sobie taryfę, a przecież ma też takich cudownych braci niech ją ze sobą zabiorą.
W czasie tych przepychanek przyszła teściowa i początkowo nie zabierała głosu, ale gdy matka powiedziała że...żałuje iż go urodziła, kobieta nie wytrzymała.
Powiedziała,że nie zasługuje na miano matki, bo prawdziwe matki są gotowe za dziecko oddać własne życie, a ona wyrzuciła go z domu jak zużyty mebel bo nie spełniał jej oczekiwań. Na każdy tytuł matka także trzeba sobie zapracować. I ona jakby zaszła taka potrzeba oddałaby życie za każde z trójki swoich dzieci ( wliczyła już w to Adama).
Matkę zatkało, ale po chwili odpyskowała...co ty możesz wiedzieć, ty nic nie rozumiesz...!!
Kobieta jej spokojnie odparła że rozumie doskonale, bo ją też matka tak potraktowała i czuła się jak śmieć sypiając pod stołem w szatni. Tacy ludzie jak ona i jej matka nigdy nie powinni mieć dzieci, są fanatycznymi egoistami którym tylko życie wieczne w głowie. Tak żyją tą utopią że zapomnieli co to prawdziwe życie, miłość i odpowiedzialność za innych.
Matka zamknęła się w pokoju, ale nie odpuściła poszła zebrać myśli by znów przystąpić do ataku.
Wyparowała od siebie z słowami....on ma względem mnie obowiązek, łaski mi nie robi. Adam powiedział...idź do swojego pokoju, nie rób hałasu, nic ci to nie da. Ale ta nie odpuszczała....wtedy teściowa powiedziała....Adaś syneczku, ty już więcej w nią zainwestowałeś niż ona w ciebie, teraz śmiało możesz postąpić z nią tak samo jak ona kiedyś z tobą. Teraz niech idzie do tych dobrych dzieci co znają prawdę i jak widać zgodnie z nią postępują.
To ją chyba zabolało bo trzasnęła drzwiami że o mało szyba nie wyleciała.
Po tym zajściu rozmawiała tylko z synową, a teściowa namówiła Adama aby zażądał od matki jej mieszkania, które stało puste, a jemu jak mało komu się należało....