Miłość prawdziwa składa się z rzeczy nieskończenie wielkich i zarazem nieskończenie małych. cd
Bardzo szybko zakończyła odwiedziny, obiecała tylko przynieść jakieś potrzebne jej rzeczy i wyszła. Jeszcze tego samego dnia siedziała u mnie i piłyśmy kawę. Pytała raczej sama siebie niż mnie...i co ja mam zrobić? Co ja mam teraz zrobić?
Nie chciałam się wtrącać, ale zapytałam...a co ona zrobiła dla chorych rodziców? Nic. A co zrobiła jak wy mieliście wypadek? Nic. A co zrobiła jak zostałaś sama z dziećmi? Nic. A co by zrobiła gdybyś to ty była teraz w szpitalu, a ona miała się znakomicie? Pewnie nic. A wyobraź sobie jak wygląda wasze życie z twoją siostrą? Usłyszałam...tak wiem, ale to moja siostra. Hmm...szkoda mi jej było, bo choć była świadoma trudności w domu i związku, to jednak ta genetyczna lojalność brała górę. Nie miałam wyjścia, musiałam wytoczyć ciężkie działa, choć może to nie była moja sprawa, ale wiedziałam jak Tamara traktowała siostrę w latach swojej świetności. Może jestem okrutna i bez serca, ale uważałam i uważam, że względem takich ludzi nie trzeba mieć żadnych skrupułów. To oni nam pokazują jak mamy ich traktować. A jeśli już chcemy pomóc, nawet nie dla nich, ale dla siebie, dla własnego komfortu psychicznego, to powinno się zrobić tyle, aby nie ucierpiał nasz dom, nasza rodzina, nasze relacje z bliskimi nam ludźmi i my sami.
Przypomniałam Magdzie historię, która chyba ją najbardziej bolała. Zimny dzień, ona z dwójką dzieci, w tym jedno z ciężkim zapaleniem czeka na autobus. Podchodzi do niej siostra jak zawsze wyszykowana i patrzy z politowaniem...jak ty wyglądasz ( skromny ubiór), zobacz do czego cię doprowadził brak błogosławieństwa. Zaczęła się tłumaczyć, że została sama, że kredyt, że chore dzieci, że nie może myśleć o sobie. Jednak to na nic się nie zdało, tamta wiedziała swoje, pastwiła się nad nią bez litości. Gdy podjechał po nią mąż, wsiadła zadowolona, nawet nie zapytała czy ich nie podwieźć.Na odchodne tylko rzuciła...na szczęście po armagedonie świat będzie wolny od bezbożnych ludzi. I tym przypomnieniem chyba rozwiałam wszystkie jej wątpliwości.
Zanosiła siostrze wszystko co chciała, a na odchodne rzuciła...i nie dzwoń do mnie więcej. Wiesz, ja żyję w nieformalnym związku, nie mogę cię narażać na zgorszenie. A dwa podobno armagedon blisko, mam dzieci i swoje grzeszki nie mogę się obciążać tobą jako dodatkowym balastem, tak kiedyś Tamara powiedziała o siostrzeńcach niepotrzebny balast. Nachodzili ją ludzie z MOPS, ale nie miała warunków aby przyjąć siostrę pod swój dach, chore dziecko, skromne dochody, samotna matka, umieścili ją w domu opieki. Czasem ją widywała jak stała przy stojaku podpierając się kulą, gdy doszła do siebie, wynajęła jakiś pokój i dalej wydeptywała sobie drogę do raju. Gdy widziała Magdę, odwracała się do niej tyłem, taki foch względem złej siostry.
Pewnego dnia, zebrała się i podeszła do niej aby zapytać ...co słychać? Tamara wywaliła z grubej rury, że nie mogła na nią liczyć gdy ta była w potrzebie.
Oj wściekła się nasza Bohaterka i z gębą do stojakowej...a gdzie twój jehowa, czemu ci nie błogosławi? A gdzie twoi bracia? Jak byłaś na fali to miałaś mnie w d... , a jak d... w dole to wielce siostrę we mnie zobaczyłaś? Chyba takiej reakcji się nie spodziewała, zamilkła na chwilę, gdy Magda się oddalała rzuciła za siostrą...to była próba dla mnie, czy wytrwam w prawdzie.
Po tym spotkaniu Magda przyjechała do mnie i od drzwi mnie przywitała...powiem ci szczerze, miałam wyrzuty że jej nie pomogłam, byłam czasem zła na ciebie i Sławka, że mnie od tego odwiedliście, ale dziś uważam, że to była słuszna decyzja, Tamara to zły człowiek, a ta religia to zło tylko w niej spotęgowała.
Kilka lat temu ( upalne lato) zasłabła w drodze od stojaka, trafiła do szpitala, później do domu opieki, rozległy udar zrobił swoje. Zmarła po dwóch latach, została pochowana na rodzicach, na pogrzebie poza Magdą, Sławkiem i chłopakami oraz dalszą rodziną było jeszcze z dziesięć osób. Nie wie kto to był, pracownicy domu opieki, a może świadkowie?
Morał z tej historii płynie taki...drodzy świadkowie nie palcie za sobą mostów, poglądy, religia, status społeczny może nam się zmienić, a poprawne relacje z bliskimi nam ludźmi owocują całe życie.
Bo życie to nie tylko zebranie, służba, kawki i ciucianie och i ach z siostrzyczkami. Życie to wzloty i upadki, a przy tych drugich mało braci się Tobą zainteresuje, gdy przestajesz być czynny.