Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 345664 razy)

Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1320 dnia: 23 Październik, 2019, 15:30 »
Witaj Tazła
Z niecierpliwością oczekuję biegu wydarzeń, "Słońce" rozświetlasz swoim baskiem ten wątek chylę swe czoło a zając jak zając ale kapusta to kapusta - pozdrawiam  :)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1321 dnia: 04 Grudzień, 2019, 15:15 »

       Mieć wielu przyjaciół, to nie mieć żadnego. cd


    Wzięła swoje dzieci i poszli zobaczyć co u Zbyszka i dzieciaków?Dłuższą chwilę nikt nie reagował na dzwonek, aż wreszcie słychać było ciężkie człapanie i drzwi otworzył im zmaltretowany mężczyzna. Gdyby nie wiedziała, że to on, ciężko byłoby jej go poznać. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest chory, ale jak bardzo okazało się dopiero po wizycie lekarza. Dzieciaki też były lekko przeziębione, lekarz zalecił aby je stamtąd zabrać.Na czas choroby ojca, zamieszkały z Beatą i jej dziećmi.

Zapalenie było  poważne, Zbyszkowi groził szpital, jednak się bardzo wzbraniał, tłumacząc dziećmi i opieką nad nimi. Beata gotowała obiady dla całej szóstki, nosili je choremu razem z codziennymi zakupami. I choć przybyło jej obowiązków, to uważała, że inaczej postąpić nie może. Pewnego dnia gdy wychodziła z jego domu, spotkała głoszących tam braci. Widać było po ich minach, że dopowiadali sobie więcej niż było.  Widząc ich  zaciekawienie, nie wdawała się w zbędne dyskusje, w końcu była bardzo zajęta. I jako  dorosła kobieta, nie miała zamiaru się z niczego tłumaczyć.

Gdy na zebraniu, od swojej duchowej matki usłyszała, że tak nie postępuje porządna kobieta, zatkało ją,  to też przemilczała, nie miała sobie nic do zarzucenia. Wiedziała jedno, że nieważne kim by była, jakie wyznanie jej towarzyszyło, pewne zasady są ponad podziały i zawsze by się zachowała  tak samo.Na następnym zebraniu została wezwana na dywanik, tam bracia ją zganili za jej ''obcowanie z mężczyzną, który nie jest bratem''. I choć nie żałowali jej cierpkich słów, nie żałowała swojego ''występku'', nie miała też zamiaru przestać pomagać, ani wyjawiać skruchy. Nie wiedziała skąd w niej tyle odwagi, powiedziała co myśli, co zamierza i wyszła. 

Następnego dnia odwiedzili Zbyszka, aby sobie to i owo wyjaśnić. Nie był świadkiem, a więc był dość zaskoczony powodem wizyty, nie czuł się też zobowiązany być miłym, po tym co usłyszał od Beaty. Wywalił z grubej rury, że gdyby nie Ona zdechłby razem z dziećmi z głodu, czemu wtedy nie przyszli? Gdzie była ich przyzwoitość , ''dobre rady i  serce''?  Ponad setka ludzi niby mu życzliwych, a nikt się nie zainteresował. Choć był bardzo słaby,  szybko wyrzucił ich ze swojego domu. Całą noc nie spał, zrozumiał że ci ludzie są całkiem inni niż mu się wydawało, że ta sympatia, miłość to tylko jakaś kiepska komedia. Postanowił porozmawiać z kobietą o wizycie i co  myśli na ten temat, nie chciał jej wykorzystać ani narazić na większe nieprzyjemności. Wspólnie doszli do wniosku, że nic nie będą zmieniać, bo nic złego nie robią, jednak cała ta sytuacja mocno nadszarpnęła ich wiarą w...organizację. I coraz bardziej zastanawiali się, gdzie w tym wszystkim jest Bóg, jeśli w ogóle jest? 

Po wyzdrowieniu Zbyszka, wszystko rozeszło się po kościach i nikt ze zboru nie wracał do tematu.Choć nadal bardzo chętnie ich swatali. Beata trwała przy swoim, lubiła go jako przyjaciela i nic więcej. I choć jej dzieci też z lekka próbowały ją swatać, była nieugięta. Zabierała czasem maluchy do siebie, chodziła z nimi na basen i na tym jej kontakty z mężczyzną się kończyły.

Gorące lato 200..., wyjechała z dziećmi na miesiąc do rodziny, później był sierpień i czas zgromadzeń. Szła w czasie przerwy na mały spacer, gdy nagle ze chodów dobiegł ją krzyk...mama, tam nasza mama idzie. Z zaciekawienie spojrzała w górę, pomiędzy nogami dorosłych ludzi przedzierały się dwie małe, dobrze jej znane sylwetki. Dzieciaki omal jej nie przewróciły, zasypały ją gradem pytań...gdzie była, dlaczego ich nie odwiedza i czy już ich nie kocha? Była wzruszona, była w szoku, ale też nie mogła się przebić przez ich krzyki. Po chwili dopiero dotarł do nich Zbyszek, próbował je oderwać od Beaty, ale to nic nie dało. Gdy jedno odciągnął, drugie kurczowo trzymało się jej nogi i tak na zmianę. Nie miał wyjścia, poszedł po swoje rzeczy i usiedli razem. 

Kobieta nie pamiętała o czym była dalsza część spotkania, w głowie miała mętlik, nie spodziewała się, że aż tak bardzo się do niej przywiązały. Zastanawiała się...i co dalej, co ma zrobić aby nie skrzywdzić dzieci, a zarazem i siebie?  Co prawda Zbyszek robił jakiś podchody, ale ona trzymała go na dystans.O dalszym ich losie zadecydowała wizyta policji w jej domu...
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1322 dnia: 04 Grudzień, 2019, 16:16 »
Witaj Tazłą:
Nooo, nie powiemmm  :) zaskoczyłaś mnie tą fabułą- niski ukłon w TWOJĄ stronę, przesyłam mały prezencik, myślę - że Mikołaj pomylił miejsca.
Wracając do opowiadania wzbudza wielkie zainteresowanie i nie małe napięcie- świetny- czekam na dalszy bieg wydarzeń ...
W nim zaskakujące jest  wspominane na końcu wydarzenie, jak w mojej opowiastce mydlanej  '' Historia brata Piotra" - pozdrawiam


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1323 dnia: 09 Grudzień, 2019, 16:30 »

   Mieć wielu przyjaciół, to nie mieć żadnego. cd


     Policjant zapytali czy pani Beata ....? Tak, odparła zdziwiona. A gdzie ma pani dzieci? Zgodnie z prawdą w szkole, odparła zdziwiona jeszcze bardziej.  Chyba nie, zaśmiał się  mężczyzn...pani pójdzie ze mną, mamy pani zguby. Na dole w radiowozie siedział drugi policjant i dwie dobrze jej znane czupryny.Na jej widok zaczęli się przekrzykiwać...nasza mama, nasza mama. Jakby chciały przekonać cały świat, że Beata jest ich matką. Musi być pani wyjątkową mamą, zazwyczaj dzieciaki się boją gdy narozrabiają, a tu taka radość...stwierdził jeden z policjantów. Na pewno nie jestem tradycyjną matką, uśmiechnęła się, trzymając dzieciaki za ręce.

Okazało się, że szły same chodnikiem, gdy ich zapytali gdzie idą starsze z nich wyciągnęło z kieszeni kartkę z nazwiskiem i adresem Beaty, mówiąc że idą do mamy. A więc postanowili sprawdzić u źródła. Nim weszli do mieszkania, zadzwoniła do Zbyszka aby się nie martwił i w samą porę. Już biegał po sąsiadach i ich szukał. Okazało się, że na lodówce miał kartkę z danymi Beaty, dzieciaki w swojej ciekawości zapytały co tam jest i następnego dnia były już w drodze do swojej...wybranki.

Zbyszek, coraz rzadziej bywał na zebraniach, częściej widywali się na osiedlu niż , niż na sali. Beata zadzwoniła i zaprosiła ich na niedzielny obiad, zaraz po zebraniu. Był zaskoczony, nieśmiało oznajmił...ale ja się nie wybieram na zebranie. Nic nie szkodzi odparła, u mnie o 14...Później on w rewanżu zabrał ich na wycieczkę za miasto, znajomość się rozwijała, postanowiła porozmawiać z dziećmi.  Co one sądzą o tym wszystkim? Jej dzieci były nad wyraz dojrzałe jak na nastolatków przystało. Usłyszała, że one niedługo wyfruną z domu,  ona zostanie sama, a przecież jest jeszcze młoda, powinna mieć kogoś. Odparła zgodnie z prawdą...Zbyszka lubię, jest fajny, ale ja go nie kocham. Wtedy syn objął ją za szyję i powiedział...mamo, tatę kochałaś i co z tego miałaś? Przykre, ale prawdziwe, kochała go szaleńczo, oddałaby za niego skórę, a w zamian miała znęcanie, biedę i strach. 

 Zbyszek przestał całkiem chodzić na zebrania, a Beata i tak za niego wyszła, ku zgorszeniu braci.   Nie kochała go, ale kochała dzieciaki, a one ją. Jej dzieci darzyły go ogromną sympatią, był dla nich prawdziwym autorytetem i  ojcem. Żyło im się całkiem nieźle w domu Zbyszka, ale robiło się trochę ciasno. Beata chciała sprzedać swoje mieszkanie i dołożyć do kupna większego domu, nie zgodził się. Powiedział, że ma dzieci i im się należy, miał pieniądze z odszkodowania po zmarłej żonie, sprzedali stary dom, wzięli mały kredyt i kupili coś większego. Nie zabraniał chodzić swoim dzieciom na zebrania, jednak sam był daleko od organizacji. Zaczął od czasu do czasu chodzić do kościoła, gdy miał taką potrzebę.

Dzieci Beaty były ambitne, córka została pionierką i wyjechała gdzieś na drugi koniec Polski, syn piął się po szczeblach zborowej kariery. Bracia jaj gratulowali, że tak dobrze wychowała swoje ( z naciskiem na swoje) dzieci. Maluchy już nie był takie chętne, chodziły bo chodziły, ale żadne usługiwanie czy też pionierka  nie były im w głowie. 
Cała czwórka dorosła i jakby poszła na swoje, z nimi został tylko syn Zbyszka, ożenił się, miał dwójkę dzieci. Córka miała trójkę i mieszała w sąsiednim mieście. Syn Beaty mieszkał w jej mieszkaniu razem z żoną, nie mieli dzieci, zaś córka pomieszkiwała tam gdzie akurat była pionierką. I choć relacje rodzinne były dalekie od ideału, to czasem się spotykali.

Pewnego dnia Zbyszek miał poważny wypadek, Beata stanęła przed wyborem...czy zgodzić się na podanie krwi? Przez chwilę się zawahała, ale lęk przed jego utratą był silniejszy niż jej wiara w organizację, zgodziła się. Siedziała na korytarzu wraz z ''maluchami'',tak bardzo się bała, strach, że może go stracić uświadomił Beacie jak bardzo kocha Zbyszka. Jak jest dla niej ważny...Siedziała przy łóżku, gładziła go po ręce i mówiła aby jej nie zostawiał, że go kocha i nie wyobraża sobie życia bez niego.W czwartej dobie obudził się i pierwsze co powiedział to... warto było dać się przejechać, aby w końcu usłyszeć, że mnie kochasz...Te wszystkie lata mówił jej jak jest dla niego ważna, jak ją kocha, ale nigdy nie zapytał czy ona jego też? Czekał cierpliwie i gdy już stracił nadzieję, uważał że jest z nim z przyzwyczajenia, uległ wypadkowi. A ich spokojne życie zadrżało w posadach.

Dzieci Beaty nie odwiedzały go w szpitalu, córka zadzwoniła do niej mówiąc, że się zawiodła na matce, nawet nie zapytała o Zbyszka, co z nim i jak się czuje. Syn też, tylko przez telefon oznajmił  oschle, że poinformował braci co zrobiła i tyle go słyszała. Zaczęli do niej wydzwaniać próbując się umówić na rozmowę, zwlekała. W końcu gdy mąż był już w domu, zgodziła się na taką rozmowę. Po zebraniu została zaproszona do pokoju zwierzeń.  Wyszła po jakiś 5 minutach, nie mogła słuchać tego, że wyszła za złego człowieka który odrzucił prawdę, a sama jest od początku krnąbrna i bez grama pokory jaki powinna mieć dobra siostra. Do tego teraz przez tego człowieka i jego chorobę postąpiła wbrew Jehowie. Gdy wróciła do domu była cała roztrzęsiona, oznajmiła mężowi i dzieciom ( maluchom) że nigdy więcej nie pójdzie na zebranie. Syn nie odbierał od niej telefonów, a więc napisała sms...aby jej więcej nie zapraszali na żadne rozmowy, on wie co ma zrobić aby ją skreślić z listy członków zboru.

To było ponad  dziesięć lat temu, dziś Beata jest wdową, Zbyszek zmarł nagle. To ''maluchy'' są jej wsparciem, rodziną i miłością.  Mieszka w ich wspólnym domu razem z jego synem, pomaga w wychowaniu wnuków, córka choć ma kawałek drogi, nie ma tygodnia aby jej nie odwiedzała. Jej dzieci, choć podobno tak dobrze wychowane od incydentu z krwią, w ogóle się do matki nie odezwały. Nie były nawet na pogrzebie Zbyszka, co dla Beaty było bardzo bolesne. On je kochał jak własne, a ulegał bardziej niż swoim. Czasem jest na siebie zła, że wlokła te swoje pociechy na zebrania i zachęcała do aktywności, jak sama to nazywa...włóczyła  je na zatracenie. I choć smutnieje gdy o tym mówi, to zaraz się ogarnia i z uśmiechem na twarzy dodaje...ale dzięki temu mam moje kochane maluchy, a dzięki nim piątkę wspaniałych wnucząt. A syn za nią dorzuca...i jesteś najlepszą mamą pod słońcem, o czym Bóg i my możemy zaświadczyć.


PS. Dziś tak więcej, bo chciałam to zakończyć. W kolejce czeka historia na czasie, mająca swój początek na naszym forum.  :D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Trzy Kominy

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1324 dnia: 09 Grudzień, 2019, 17:43 »
Oj czekamy, czekamy . . . . .
Do religii przyłączają za to w co wierzysz, a wykluczają za to co wiesz.


Offline Matylda

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1325 dnia: 09 Grudzień, 2019, 17:56 »
Tazałku żeś jest mistrzynia opowiadania.
Historia bardzo smutna, bez hepyendu. Ile takich wśród nas 😢


Offline Voyager

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1326 dnia: 09 Grudzień, 2019, 21:38 »
Książki powinnaś pisać .. Bezbłędne pióro . A historia tak naprawdę z happy endem, ona jest szczęśliwa i żyje tak jak chce.
Czekam na następną historię.


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 218
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1327 dnia: 09 Grudzień, 2019, 21:59 »
Witaj Tazła:
Brak słowa aby podsumować Twój wielki talent pisarski ale to żółte wynagrodzi - myślę że zrozumiałaś  :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1328 dnia: 12 Grudzień, 2019, 17:01 »

    Dzięki kochani, historia może nie do końca dobrze się kończy, Beata jak każda matka chciałaby mieć kontakt ze wszystkimi dziećmi, wyszło inaczej. Na pewno, cieszy się z tego co ma i nie narzeka.

O całej tej historii można powiedzieć, że to taki ( jak ktoś słusznie nazwał) efekt motyla. Gdyby Zbyszka ktoś nie przyprowadził na zebranie........
Ale to tylko takie....co by było gdyby.... Niebawem dopracuję i wrzucę obiecany post.

Nadaszyniak...wiem, wiem.... :D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1329 dnia: 13 Grudzień, 2019, 18:12 »


        Miłość przychodzi wtedy, gdy na nią nie czekasz.


      Nasze forum przyciąga różnych ludzi, o różnym podejściu do życia, z różnych stron kraju i świata. Dla większości  nas, wspólnym mianownikiem jest przewielebna organizacja.  Nie da się ukryć, że nie wszystkich nas ona zbliża, czasem bardzo dzieli, co się może wydawać dziwne, ale dla mnie jest to zdrowy objaw.Przecież czasy jedności myślowej mamy za sobą, teraz możemy myśleć po swojemu, mamy do tego prawo. Należy nam się to jak psu buda. I choć czasem jest wrzawa, ważne abyśmy się wzajemnie szanowali, nie jako odstępcy, ale zwyczajnie jako ludzie.
 
Oboje moich Bohaterów ( nazwijmy ich  Dorota i Michał)  wychowano w organizacji. Dorota,  odeszła już jakiś czas temu, a że była po symbolu, musiała się zmierzyć z wszystkimi konsekwencjami.  Nie było łatwo, odrzucona, potępiana  przez bliskich, po chwilach zwątpienia podniosła się i powiedziała...ja wam jeszcze pokarzę. Dała radę, bez organizacji i ich Jehowy była kimś. Była kobietą spełnioną, lubiła to co robiła, lubiła ludzi, lubiła siebie, odniosła sukces z którego była dumna. Wiedziała że się podoba mężczyznom, ale złe doświadczenia z przeszłości jakoś ją skutecznie zniechęciły do płci przeciwnej. Przyjaźniła się z nimi, ale nie wdawała w bliższe relacje.

 Michał,  był o tyle w lepszej sytuacji, że nie dał się wykąpać. Był głosicielem i był, aż w końcu zaczął zadawać niewygodne pytania, a gdy  nie  uzyskał na nie odpowiedzi od  braci, zaczął szukać sam. I czym więcej szukał i czytał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to religia fałszywa. Mało tego, dotarło do niego, że cały ten moloch żerujący na ludzkiej naiwności to szatański wynalazek. I tak ku zgorszeniu bliskich, przestał brać udział we wszelkich działaniach związanych z tą społecznością. Jego  siostra, żona starszego,  bardzo gorliwa wręcz moherowa istota, nie szczędziła mu kąśliwych uwag.Klamka zapadła, nie chciał być kimś kim się nie czuł, nie chciał żyć według zasad, których nie popierał.

I On na złość duchowej braci nie stoczył się, jak to mają w zwyczaju wróżyć odchodzącym życzliwi. Skupił się na sobie, zaczął realizować swoje plany, żyć według swoich zasad i swoich wytycznych. Spotykać się z kim chciał i kiedy chciał.  Nie należał i należy do ludzi, którym można było coś narzucić, dlatego gdy był jeszcze w zborze był dość krnąbrnym osobnikiem. Co nie wszystkim się podobało, ale cóż mogli zrobić ? Pogadać i tyle, nie był świadkiem, nie mieli nad nim większej ''władzy''. Rodzice też niewiele mogli, jak tu obsobaczyć dorosłego faceta, który jest odpowiedzialny i niezależny? Oni się z tym pogodzili, ale nie siostra ...

Najpierw na forum pojawiła się Dorota, jakiś czas po niej zawitał też Michał. Nigdy specjalnie razem nie dyskutowali na forum publicznym, mimo to pewnego wieczoru kobieta dostała wiadomość...
Napisał kilka słów o sobie, a wiadomość podpisał...będę wdzięczny za odpowiedź Michał. Odpisała mu następnego dnia, a że dopisek ją rozbawił, napisała  swój...a teraz możesz  być wdzięczny, Dorota. Tak sobie pisali, dyskutowali na różne tematy, czasem dalekie od org... Bywało tak, że się w jakiejś kwestii nie zgadzali, ale nigdy sobie swoich zdań nie narzucali.  Po kilki miesiącach Michał napisał  jej swój numer telefonu, następnego dnia Dorota się zrewanżowała.  Jakież było jej dziwienie, gdy wieczorem dostała wiadomość z pretensjami, że nie odpowiedziała na jego sms. Jaki sms...zapytała zdziwiona? Okazało się, że przestawiła cyferki podając numer telefonu i sms poszedł, ale Bóg raczy wiedzieć do kogo. Trochę się na nią boczył, ale szybko mu przeszło. Teraz do wiadomości i maili doszły sms-y.

Nim Michał zadzwonił do Doroty, znów minęło trochę czasu,  pogadali  chwilę.
 Jednak lepiej wychodziło im chyba pisanie, nie dzwonili do siebie zbyt często. Po około pół roku internetowej znajomości postanowili się spotkać.  Zgodnie mówią, że chcieli osobiście poznać osobę  z drugiej strony, bez podtekstów damsko - męskich. Zwyczajnie poznać człowieka, porozmawiać twarzą w twarz.  To czego najbardziej bała się Dorota to, że nie będą mieli o czym gadać,
 ale niepotrzebnie. Tematów było mnóstwo, dyskusjom nie było końca, to raczej czasu było za mało. Rozstając się umówili się na ponowne spotkanie,  a że był przed nimi okres wakacyjny, wstępnie umówili się na jesień. Co dość szybko okazało się błędem.Nadal sobie pisali wiadomości, może sms było więcej, ale bez znaczącej zmiany. Wszystko się zmieniło po zdarzeniu jakie miał Michał w czasie powrotu do domu...
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 780
  • Polubień: 5163
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1330 dnia: 13 Grudzień, 2019, 18:38 »
Tazła rzeczywiście jesteś ta zła. Tak dawkujesz emocje, że można zawału dostać. Kobieto dajesz, dajesz, dajesz tę historię!!!
« Ostatnia zmiana: 13 Grudzień, 2019, 18:50 wysłana przez Gandalf Szary »
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Matylda

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1331 dnia: 14 Grudzień, 2019, 16:56 »
Opowieść mi się łokropnie podoba ale czemu Dorota. Nie pasuje do Michała😜
No już naprawdę mogłaś jom jakąś Ania czy inna Kasia  nazwać 😄😄😄
I pisz prendzej😎😍😘bo mi język do dupy ucieknie.
« Ostatnia zmiana: 14 Grudzień, 2019, 16:58 wysłana przez Matylda »


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1332 dnia: 14 Grudzień, 2019, 17:26 »
    Proponowałam im Jacek i Agatka, ale się nie zgodzili, że mało poważnie brzmi. ;D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Matylda

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1333 dnia: 14 Grudzień, 2019, 19:48 »
Powiedz im niech się tak  nie napinają. My z Jaśkiem jesteśmy Jaś i Małgosia i jakoś z tym żyjemy 😜


Offline josh82

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1334 dnia: 14 Grudzień, 2019, 21:20 »
Rysio i Asia - też dajemy redą :D