Karolina..
Każdy wieczór wyglądał podobnie, grupka ludzi czasem dyskutująca o niczym, a czasem poruszająca bardzo złożone tematy. Z tego, co się dziewczyna zorientowała, byli to bardzo różni ludzie, od tych niewykształconych, po tych z tytułami naukowymi. Ją nikt nie pytał co się stało, że tu trafiła, ale w końcu sama coś chciała o sobie powiedzieć. Gdy naświetliła swoją sytuację, jedna z kobiet powiedziała..a ja myślałam, że nawiałaś z domu. W kącie siedział pan Wacek (tak o nim mówiono) niewiele się odzywał, cały czas skręcał papierosy. I on zadał dziewczynie kilka pytań, wyglądał jak większość z nich, ale mówił całkiem inaczej.
W piątek zabrali ją na tzw. generalne porządki, tak nazywali swoją wizytę w placówce dziennego pobytu dla bezdomnych. Mogli się tam wykąpać, dostać czyste ubranie, mały prowiant na wynos. Od dawna kąpiel nie sprawiła Karolinie takiej przyjemności, skorzystała też z pralki, wysuszyła i wymodelowała włosy.
Wszyscy gdzieś krzątali się po ośrodku, tylko pan Wacek siedział w pokoju socjalnym i dyskutował z pracownikami.
Za kilka dni, gdy wracała ze szkoły, zza krzaków ktoś ją zawołał po imieniu. To pan Wacek ukrywał się w zaroślach, jak to powiedział, aby nie robić dziewczynie obciachy. Miał dla niej kartkę z adresem gdzie ma się natychmiast zgłosić z osobistymi rzeczami. Na odchodne powiedział do Karoliny..bądź dumna, tam, gdzie światopogląd dzieli ludzi, nie ma mowy o miłości. Ktoś jest lub nie jest wart naszych uczuć, naszej uwagi, na wszystko trzeba zapracować. Skup się na sobie, wiedza to coś, czego nam nikt nie odbierze.
Na miejscu czekał na nią pokój w internacie z wyżywieniem, opłacone do końca roku przez Urząd Miasta.
Wzięła sobie do serca słowa mężczyzny, nie rozmyślała nad matką, nad tym, czy aby nie iść nie przeprosić i zgodzić się na jej warunki. Skupiła się na nauce, półrocze zaliczyła z najlepszą średnią w klasie i drugą lokatą w szkole.
Matura też poszła jej bardzo dobrze, dostała się na wybrany kierunek studiów. Nocami układała towar w markecie, popołudniami udzielała korepetycji. Pracowała ciężko, ale stać ją było wynająć pokój i żyć w miarę spokojnie. Raz w miesiącu kupowała pudło pączków i szła do swoich znajomych w odwiedziny.
Któregoś dnia, zwróciła się do swojego dobrodzieja Panie Wacku, zapanowała niezręczna cisza. Po chwili mężczyzna się odezwał..jestem Janusz, a nie Wacek. Dopiero później dowiedziała się od jednej z kobiet, że mężczyzna bardzo nie lubi swojego przezwiska, czasem dochodziło do bijatyk, jak ktoś się do niego tak zwrócił.
Kiedyś był wziętym adwokatem, jechał z córką ze szkoły, mieli wypadek, dziewczynka zginęła, a on poszedł w alkohol i tak wylądował na ulicy.
Dziś od tamtych zdarzeń minęło piętnaście lat, Karolina wyszła za mąż, ma dwoje dzieci. Oboje prowadzą rodzinną firmę, Kobieta jest mocno zaangażowana w pomoc bezdomnym. Część jej dawnych znajomych zmarła, kilku rozjechało się po Polsce. Pan Wacek co jakiś czas przysyła jej kartkę z różnych regionów kraju. Jednak każdego roku 23 grudnia zjawia się w domy Karoliny i spędza z jej rodziną Święta Bożego Narodzenia. Nie chciał, gdy go poprosiła po raz pierwszy, mówił, że to nie dla niego. Jednak argument, że jej dzieci nie mają ani, dziadka ani babci (jej mąż był wychowany przez babcię, która już nie żyje), a więc on może być ich dziadkiem, go przekonał. Zawsze przyjeżdża z upominkami dla wszystkich i zasiada z nimi do stołu. Kilka dni po świętach, starannie układa w szafie swoje świąteczne ubranie, zakłada codzienne i znika na rok. Karolina bardzo się bała, że kiedyś nie przyjedzie, a ona nie będzie wiedziała co się z nim stało i gdzie jest. Obiecał jej, że odpowiednio zadba o to, że jak mu się coś stanie, aby się o tym dowiedziała i mogła zadecydować gdzie spocznie.
Co z matką? Nie interesowała się córką i z wzajemnością. Jakiś rok temu dostała pismo, że trzeba się zaopiekować matką. Poszła, powiedziała, że opiekować się nią nie będzie, bo nie ma do tej kobiety ani odrobiny uczuć. Opowiedziała jaki los jej zgotowała i ona powinna tak samo postąpić. Jednak w przeciwieństwie do niej ma w sercu Boga i przyzwoitość, opłaciła jej pobyt w domu pogodnej starości. Nie odwiedza matki, w ogóle się nią nie interesuje. Zastrzegła w placówce, że jeśli kobieta umrze, nie wolno im pod żadnym pozorem informować świadków, a jeśli będzie jakiś przeciek, poda ich do sądu.