Moj maz (dla przypomnienie sj) kometuje historie ex sj jako historie frustratow lub zmyslania....jak blisko trzeba sie otrzec o ostracyzm albo zaniedbanie na rzecz chciwej organizacji zeby otwarly sie oczy:(
Jak blisko? Trzeba go doświadczyć, aby ( jak to ładnie mówią świadkowie) zeszło bielmo z oczu i poczuć, naprawdę poczuć.
Dziękuję, na pewno pozdrowię.
Z tego co wiem, jeszcze nic się nie zmieniło w życiu Bohatera.
Na zdaniu świadków, nic, a nic mi nie zależy, ponieważ mają w swoich głowach ograniczniki, które nie pozwalają na otwarcie się na ludzi, a zwłaszcza ich krzywdę. Dla potencjalnego śJ krzywda jest wtedy, gdy ją doświadcza ktoś ze strażnicą na piersi. Dużo mówią o empatii, jednak zrobili z tego wymownego słowa, wyświechtany slogan bez wartości.
Za zgodą autora, zacytują kawałki jego maili, które stworzą całość i odniosą się do tematu.
[...] duchowo byłem już odstępcą, ale ta świadkowa natura nie pozwalała mi się uwolnić od organizacji. Niby wszystko było po staremu. ale tylko ja wiedziałem jak jest naprawdę. Jak od dwóch lat, potajemnie szukałem potwierdzenia, że się mylę, że mam niesłuszne wątpliwości, a tak naprawdę utwierdzałem się w przekonaniu, że to jedno wielkie szambo. Inaczej patrzyłem na świat, na ludzi i z tego powodu często dochodziło do różnych zgrzytów w mojej rodzinie[...]
[...] postanowiliśmy z żoną odnowić pokój, przyszedł znajomy, znakomity fachowiec, bo złota rączka mówić o nim to za mało. Często korzystałem z jego usług, ale zawsze był ten sam warunek- ale nie będziesz mnie nauczał- i tego się trzymałem. Tego pechowego dnia, poluzował się szczebel przy drabinie, spadł i złamał nogę. Strasznie mi było go szkoda, odwiedzałem go, miałem takie straszne wyrzuty sumienia, że to się stało u mnie. Moja żona, synowie ( starsi w zborach) i cała reszta świadkowskiej rodziny, nie podzielała mojego rozżalenia.
Mówili- stało się, szkoda, przykre, ale nie tu połamałby się gdzie indziej, nie dramatyzuj. A mnie było go tak strasznie szkoda i naprawdę czułem się w jakimś stopniu winien. I wtedy powiedziałem- ludzie co z wami? W naszym domu na naszą prośbę był człowiek i stała mu się krzywda, nie można być aż tak nieczułym. Niby jesteście wrażliwi, a tak naprawdę, tak szczerze macie serca z lodu, to co robicie, pokazujecie otoczeniu to tylko pozory.
I wtedy przypomniała mi się historia sprzed lat. W czasie służby jedna z sióstr robiła notatki i weszła pod nadjeżdżający samochód. Ona poza potłuczonym tyłkiem i łokciem nic nie miała. Natomiast kobieta prowadząca samochód, aby jej nie rozjechać odbiła i uderzyła w betonowy słup. Jak my wszyscy, ja też, boleliśmy nad biedną siostrą, nikt natomiast nawet się nie zająknął nad kobietą w zaawansowanej ciąży, dwójką dzieci, którzy wylądowali w szpitalu. Dziś bym jej nie żałował, skwitowałbym krótko- gdzie babo leziesz?[...]
[...] byłem całkiem młody i ambitny świadek, gdy mój stryj bardzo mądry i oczytany człowiek, choć niewykształcony, powiedział po pewnym zajściu- są dwa rodzaje wrażliwości, taka zwykła ludzka ( tu miał na myśli całą resztę rodziny czyli katolików, ateistów, prawosławnych i ewangelików) i wasza świadkowska.
Wtedy byłem oburzony, uważałem że stryj jest uprzedzony do świadków, przecież my jesteśmy tacy dobrzy, a każde złe słowo pod naszym adresem to obelga.
Dziś wiedzę w tych słowach wielką mądrość[...]